Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Ambasador USA dla Money.pl: Jeśli będzie potrzeba, zwiększymy liczbę żołnierzy w Polsce

0
Podziel się:

Stephen Mull zdradza w Money.pl co przyniesie szczyt Sojuszu w Newport i czy Polska ma szanse na wojskowe bazy szybkiego reagowania.

Ambasador USA w Polsce Stephen Mull
Ambasador USA w Polsce Stephen Mull (PAP/Paweł Supernak)

Dzisiaj w walijskim Newport rozpoczyna się długo zapowiadany szczyt NATO, który zajmie się dalszymi sankcjami dla Rosji. Money.pl zapytał Stephena Mulla, ambasadora USA, jakich decyzji należy się spodziewać i czy jest szansa, by w Polsce powstały bazy wojskowe Sojuszu.

*Money.pl: Petro Poroszenko, prezydent Ukrainy ogłosił na profilu społecznościowym zawieszenie broni, które wynegocjował w rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem, co jednak nie do końca okazało się prawdą. Dziś rusza ważny szczyt NATO w Newport. Jakie informacje usłyszymy z Walii? *

Najważniejsze jest wycofanie wojska rosyjskiego z terytorium Ukrainy. Ich tam nie powinno w ogóle być! To jest strasznie zła sytuacja, która wymaga kolejnych kroków Rosji. Spodziewam się reakcji NATO w tej sprawie. Dzisiejszy szczyt ma cztery główne cele. Po pierwsze, ma pokazać wszystkim sojusznikom w tym rejonie, w tym oczywiście też Polsce, że członkostwo w NATO ma ogromne znaczenie. Po drugie Sojusz musi ulepszyć procedury reagowania na zagrożenie, by były jak najszybsze. Oczekuję, że powstanie korpus szybkiego reagowania składający się z 4 tysięcy żołnierzy. Prezydent Obama jest zwolennikiem tego pomysłu.

Po trzecie, jeżeli Rosja nie chce wycofać się z konfliktu, musimy uzgodnić kolejne sankcje. Moskwa powinna ponosić coraz większe koszta swojego zachowania. Z naszej strony powinny być wysłane jasne sygnały, jakie będą kolejne kary dla Rosji. Ostatnią kwestią jest poparcie dla Ukrainy. Oczywiście, Stany Zjednoczone już dostarczyły pomoc dla Ukraińców, na razie nie była to broń. Uważamy, że wsparcie wojskowe wciąż nie jest potrzebne.

NATO zdecyduje się dzisiaj na rozszerzenie obecności w Europie Wschodniej i stworzy wysunięte bazy wojskowe, na przykład w Polsce? To z pewnością byłby wyraźny sygnał wsparcia i poprawienie poziomu bezpieczeństwa regionu.

Sojusz od 1997 roku ma podpisaną umowę z Rosją, w której zadeklarował wstrzymanie się od budowania nowej infrastruktury wojskowej na stałe na terenie nowych państw członkowskich. Polska, Łotwa, Estonia i pozostałe wschodnie kraje bardzo by chciały zmienić te zapisy, niestety nie jednomyślności w Sojuszu w tym temacie. Wciąż trwają rozmowy, czy powinniśmy unieważnić umowę.

Według oceny Białego Domu taka debata jest bezsensowna. Możemy spokojnie umieścić żołnierzy w tym regionie bez wypowiadania umów NATO z Rosją. Amerykańskie wsparcie w postaci 12 myśliwców F-16 i prawie 500 żołnierzy przecież już w Polsce jest. Jeżeli będzie potrzeba i wola rządu polskiego, to przedłużymy ich pobyt i zwiększymy liczebność grup.

Na pewno chętnie przywitamy kolejnych żołnierzy z USA.

Tak mi się też wydaje.

NATO i Stany Zjednoczone podtrzymają dziś zapewnienia, że jeżeli jakikolwiek rosyjski żołnierz wejdzie na terytorium państw Sojuszu, to interwencja wojskowa będzie natychmiastowa?

Oczywiście, to jest żelazna zasada NATO. Prezydent Barack Obama osobiście zapewniał o tym podczas pobytu w Warszawie w czerwcu. W Estonii był, by pokazać, że jesteśmy z wami.

Na taką pomoc nie może liczyć Ukraina. Prezydent Obama stanowczo zadeklarował, że nie planuje wysyłania tam amerykańskiej broni i sprzętu wojskowego. Jednak ukraińska armia w ogóle sobie nie radzi z walką z prorosyjskimi separatystami.

Kluczową kwestią jest tutaj wspólna zgoda Stanów Zjednoczonych i Europy w sprawie pomocy wojskowej. W Europie nie ma poparcia dla pomysłu dozbrajania Ukrainy. Poza tym nie mamy pewności, że mocniejsze zaangażowanie militarne poprawi sytuację, czy też wręcz odwrotnie. Prezydent Obama jest przekonany, że najlepszym sposobem powstrzymania Rosji są sankcje.

Wygląda na to, że Władimir Putin nie zwraca uwagi na kolejne embarga i zakazy wjazdu.

Oczywiście, to może być momentami frustrujące. Efekty wprowadzenia sankcji nie są natychmiastowe. Wszystko wychodzi po jakimś czasie. Już teraz Rosja boryka się z problemem braku nowych kredytów i budowaniem nowej infrastruktury.

Kryzys ukraińsko-rosyjski to wyzwanie dla Europy. Kraje Unii prowadzą z Rosją interesy handlowe, część krajów jest uzależniona od energii rosyjskiej. Zachód nie ma pomysłu na sankcje, które w pewnym stopniu nie dotykają gospodarki europejskiej.

Kiedy pojawią się kolejne sankcje gospodarcze?

Spodziewam się, że do końca tego roku będzie ogłoszenie nowych kar dla Rosji. Ich celem nie będzie chwilowe zawieszenie broni, ale całkowite wycofanie oddziałów rosyjskiej armii z terenu Ukrainy. Dopóki nie ma reakcji, będziemy powiększać sankcje.

Tym razem sankcje dotkną istotniejszych sektorów gospodarki, takich jak energetyka?

Nie chcę przesądzać, ale spodziewam się kolejnych kar wpływających na finanse Rosji. Mogłyby to być na przykład zakazy inwestowania i kredytowania Rosji. Dobrym ruchem byłoby ograniczenie współpracy wojskowej - Francja wciąż planuje sprzedawać Mistrale Moskwie. Nie jest tajemnicą, że Biały Dom uważa to za bardzo zły pomysł i błędny sygnał dla społeczności międzynarodowej. Gospodarka Rosji jest uzależniona od eksportu energii i mamy miejsce dla mocniejszych restrykcji w tych sektorach.

Stany Zjednoczone planują rekompensować braki energii rosyjskiej na europejskim rynku przez zwiększanie swoich dostaw? Dużo się mówi o możliwości szerszego eksportu gazu łupkowego.

Rozmowa przeprowadzona została podczas XXIV Forum Ekonomicznego w Krynicy
USA i UE powinny jak najszybciej wynegocjować pakt, który umożliwi rozpoczęcie sprzedaży amerykańskiego gazu. Póki co takiego dokumentu nie ma i nie ma możliwości, by Stany Zjednoczone dostarczały więcej gazu do Europy.

*Donald Tusk na stanowisku szefa Rady Europejskiej jest w stanie usprawnić współdziałanie USA i UE w najistotniejszych kwestiach, takich jak bezpieczeństwo energetyczne czy militarne? *

Liczymy na to, że będzie miał istotny wpływ na poprawianie relacji USA z Unią Europejską. Donald Tusk przez 7 lat był premierem i w tym czasie wypracowaliśmy świetne stosunki na linii Warszawa-Waszyngton. Stany Zjednoczone są zadowolone, że Polska liczy się na arenie europejskiej. Myślę, że Tusk będzie świetny na tym stanowisku. Jego przejście do Brukseli w ogóle nie wpłynie na pogorszenie amerykańskiego sojuszu z Polską. To jest dobre w naszych relacjach - nie zależą od jednej osoby.

Czytaj więcej w Money.pl

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)