Ograniczenia w dostawach gazu z Rosji to pogróżki nie wobec Polski, ale Ukrainy - uważa Tomasz Nałęcz (na zdjęciu). Prezydencki doradca ocenia, że to niebezpieczna sytuacja, w której Rosja nie wywiązuje się z podpisanych umów, choć ich respektowania mamy prawo się domagać.
- _ Celem jest Ukraina. To jest jasne już od wielu miesięcy _ - podkreśla Tomasz Nałęcz. - _ Celem jest destabilizacja Ukrainy. Przede wszystkim chodzi o poderwanie zaufania Ukraińców do ich demokratycznie wybranych władz. Ta broń gazowa niestety w trakcie tej zimy pewnie będzie używana, ale w pierwszej kolejności przeciwko Ukrainie _ - uważa doradca prezydenta.
Jak zaznacza, Polska nie ukrywa, że - podobnie jak inne kraje europejskie - w miarę swoich możliwości zamierza odsprzedawać gaz Ukrainie. Rosja może na to zareagować nie licząc się z konsekwencjami ekonomicznymi.
- _ To ograniczanie eksportu rosyjskiego gazu godzi bardzo boleśnie w interesy rosyjskie. Budżet Rosji jest oparty na finansach płynących z eksportu. Tylko, że to jest marne zdroworozsądkowe pocieszenie, bo polityka rosyjska od wieków, jeśli chodzi o gospodarkę, nie kierowała się względami rynkowymi i prawidłami ekonomii. Zawsze kierowała się polityką _ - komentuje Nałęcz.
W ubiegłym tygodniu w Polsce zaobserwowano o 20 procent mniej dostaw gazu z Rosji. Strona rosyjska jednak temu zaprzecza. Ubytek dostaw odnotowała także Słowacja.
Czytaj więcej w Money.pl