Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Hit inwestycyjny świata w rytmie samby. Polacy najwięcej mogli zarobić w Moskwie

9
Podziel się:

Po wygranej Donalda Trumpa rekordy biją amerykańskie giełdy akcji. W tym roku to jednak nie spółki z USA były hitem inwestycyjnym. Dużo więcej można było zarobić geograficznie bardziej na południe. Ameryka Łacińska to przebój tego roku. Po części dlatego, że wcześniej przeżywała kryzys. A po części z powodu odbicia cen ropy. Przebojem dla inwestorów okazała się też Rosja. Dużo można było zarobić w… Zimbabwe.

Hit inwestycyjny świata w rytmie samby. Polacy najwięcej mogli zarobić w Moskwie
(AP/Fotolink/East News)

Po wygranej Donalda Trumpa rekordy biją amerykańskie giełdy. W tym roku to jednak nie spółki z USA były hitem inwestycyjnym. Dużo więcej można było zarobić geograficznie bardziej na południe. Ameryka Łacińska to przebój tego roku. Po części dlatego, że wcześniej przeżywała kryzys. A po części z powodu odbicia cen ropy. Przebojem dla inwestorów okazała się też Rosja. Dużo można było zarobić w... Zimbabwe.

Stopy zwrotu niektórych giełd akcji na świecie mogą zadziwiać swoją skalą. Ale zdumienie często przechodzi, jeśli spojrzy się jednocześnie na kursy walut. Co z tego na przykład, że główny indeks giełdy w Kairze EGX30 wzrósł w tym roku już o 62 procent, skoro egipski funt stracił 142 procent, zdewaluowany o ponad 100 procent w samym tylko listopadzie.

Gdyby Polak zdecydował się na inwestycję w kraju faraonów, to w tym roku byłby już uboższy o połowę kapitału. To znaczy w złotówkach, bo w funcie egipskim jest mocno do przodu.

Porównując zmiany na poszczególnych rynkach, należy więc obserwować kursy walut ze szczególną uwagą. Porównanie tego, jak radzą sobie poszczególne rynki w relacji do dolara, umożliwiają indeksy Morgan Stanley Capital International (MSCI), wyceniane w amerykańskiej walucie. Na podstawie zestawienia MSCI widać, że wśród trzech najlepszych miejsc do inwestycji w ubiegłym były roku dwa kraje zależne mocno od kursu ropy naftowej (kurs ropy wzrósł w tym roku o 46 procent), czyli Brazylia i Rosja. Dzieli je tylko Peru - w ostatnich latach uznawane za najbardziej po Chile przyjazne biznesowi państwo w Ameryce Łacińskiej.

I tak, na akcjach brazylijskich spółek można było w ujęciu dolarowym zarobić w ciągu roku 56 procent, peruwiańskich 55 procent, a rosyjskich 50 procent.

Na kolejnym miejscu co ciekawe jest... Zimbabwe (+38 procent), czyli jeszcze siedem lat temu kraj słynny wyłącznie z hiperinflacji, która doszła pod rządami Roberta Mugabe do 79 600 000 000 procent w 2008 roku, czym ustanowiono światowy rekord nie do pobicia. W 2015 roku podstawowym środkiem płatniczym w tym kraju stał się już amerykański dolar, a wzrost giełdy oznacza nic innego, jak odbicie od dna tego niegdyś najbogatszego afrykańskiego kraju. Z drugiej strony informacje o licznych protestach przeciw Mugabe i niewypłacalności instytucji, które znowu chcą wprowadzać własną inflacyjną walutę świadczą o tym, że wzrost giełdy to bardziej wytłumaczenie niskiego poziomu, na jakim się niedawno znalazła, niż realnego odbicia w gospodarce.

Na kolejnym miejscu jest Pakistan (+28 proc.), który agencja Bloomberg uznała w październiku za najbardziej perspektywiczny rynek azjatycki. W ciągu tylko ostatniego miesiąca akcje zyskały tam ponad 9 procent w ujęciu dolarowym.

Piąte miejsce w rankingu zajmują nasi bratankowie. Dolarowy indeks akcji MSCI dla Węgier zyskał 27 procent od początku roku. Pomogły na pewno poprawiane ratingi wypłacalności kraju od międzynarodowych instytucji finansowych.

Polska nisko

Niestety odwrotna sytuacja miała miejsce w Polsce, tj. ratingi spadały, a wraz z nimi zaufanie do naszej gospodarki. Przez to wskazania dolarowego indeksu MSCI dla naszego kraju są o 3,1 proc. niższe niż na koniec poprzedniego roku.

Najsłabsze na świecie były trzy rynki afrykańskie, czyli: Nigeria (-40 procent), Ghana i Botswana a niewiele od nich lepszy Izrael. Wspominany wcześniej Egipt też jest w dolnej połowie tabeli ze stratą 23 procent.

W Europie najgorzej zachowywały się akcje w Bośni i Hercegowinie (-25 proc.) oraz w Danii (-19 proc.).

Jak inwestować?

Wydawałoby się, że to co opisano wyżej to czysta abstrakcja, a przeciętny Polak i tak nie ma szans spróbować swoich sił w inwestowaniu za granicą.

Możliwości jednak z roku na rok przybywa. Ofertę zagraniczną mają m.in. platformy transakcyjne, choć... nie inwestuje tu się bezpośrednio w akcje, ale w papiery z nimi powiązane. Z racji wielu afer i kłopotów z płynnością, przy większych zmianach rynkowych nie robią one wrażenia bezpiecznej formy lokowania pieniężnych nadwyżek. Do tego są dość ryzykowne, bo inwestuje się nie w akcje, ale w instrumenty pochodne, które zawierają zwykle dźwignię zwielokrotniającą i zyski, i straty, więc notowania przybierają dla klienta postać nie inwestycji, ale bardziej jazdy na kolejce górskiej.

Od wielu lat można za to inwestować za granicą przy wykorzystaniu funduszy inwestycyjnych renomowanych instytucji i tu oferta robi się coraz szersza. Trzeba jednak pamiętać, że funduszowi płaci się za zarządzanie, mimo że rzadko kiedy przekracza swoimi wynikami zmiany indeksów giełdowych. Stąd zmiany indeksów poszczególnych giełd są zazwyczaj wyższe od zmian notowań funduszy inwestujących na danych rynkach.

Na przykład najlepszy dostępny w kraju fundusz akcji brazylijskich - HSBC GIF Brazil Equity EC - dał w tym roku 48,2 procent zysku w dolarach, podczas gdy indeks MSCI dla tego kraju wzrósł o 56 procent.

Ten problem eliminują tzw. ETF, czyli fundusze, liczące sobie niskie prowizje, bo zarządzanie nimi jest relatywnie tanie, a ich portfel ma za zadanie tylko odwzorować skład indeksu, nic więcej. Zarówno na warszawskiej giełdzie, jak i poza nią oferta takich funduszy dla inwestycji zagranicznych sprowadza się jednak tylko do ETF na niemiecki DAX i amerykański S&P500.

Można wreszcie swój kapitał inwestować za granicą bezpośrednio i osobiście za pośrednictwem biur maklerskich. W najtańszych z polskich brokerów, umożliwiających takie usługi - mBanku - prowizje wynoszą około 0,29 proc. od obrotu (minimum 38 zł), ale ma się zwykle dostęp tylko do największych rynków (Frankfurt, Londyn, Nowy Jork), a nie wymienianych wyżej egzotycznych.

Swoją ofertą chce Polaków zainteresować też holenderski lider rynku, czyli Degiro - z niższymi prowizjami i szerszą niż u pozostałych ofertą krajów do inwestowania... nie obejmującą niestety Egiptu, Brazylii, Peru czy Rosji (w przypadku Rosji pracownik biura zaproponował tylko inwestowanie w Gazprom na giełdzie we Frankfurcie), bardziej skupiając się na Europie (19 krajów), największych rynkach Azji (Japonia, Chiny, Hong-Kong, Singapur) i Ameryki Północnej (USA, Kanada).

Polak, który ma wizję, żeby zainwestować na przykład w wenezuelskim Caracas, gdzie indeks IBC od początku roku urósł o 139 proc. (wahania cen ropy), przy 59-procentowym spadku kursu waluty, chwilowo musi się obejść smakiem lub zdać na fundusze inwestycyjne, które operują w tym regionie i być może jakiś procent kapitału wyłożą na jedną ze spółek z Wenezueli. Najlepszy z latynoamerykańskich funduszy (poza brazylijskimi) dostępnych u nas - BlackRock GF Latin American A2 - zarobił jednak w tym roku "zaledwie" 25 procent w dolarach.

Najlepiej radziły sobie za to fundusze rosyjskie, z HSBC GIF Russia Equity EC na czele - inwestycja dała 61,5 procent zwrotu w dolarach w tym roku.

Zmiany indeksu giełdy moskiewskiej RTS

giełda
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(9)
ANDRZEJ
7 lat temu
KTÓRZY POLACY CI CO ŻYJĄ GRZEBIĄC W ŚMIETNIKACH?
michał
7 lat temu
hmmm...zastanawia mnie tylko jak funt egipski mógł spaść o 142% ??? czy chodzi o kontrakty na tą walutę czy jest to błąd w artykule???
kubus4
7 lat temu
hmmm to chyba dosyc odwazna decyzja, no nic, pozyjemy zobaczymy co bedzie..a co do rowerow miejskich, korzystam doscy czest, wiec mam nadzieje, ze nie zbankrutuja..moze lepiej juz rozgladac sie za jakims fajnym rowerem? hehe jakies dobre marki polecacie?
Janusz
7 lat temu
naiwnicy
Józek MM
7 lat temu
No tak są IDIOTAMI, bo zdrowo myślący człowiek nie pcha się w takie szemrane interesy. Jeśli bank daje 2-3 % na lokacie, a ktoś oferuje 15 % to musi to być szyte grubymi nićmi. Wcale nie jest mi szkoda tych ludzi. Za własną głupotę trzeba płacić. A potem łola boga okradli nie.