Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Twardy Brexit to cios dla Wielkiej Brytanii. Odczują go również Polacy

143
Podziel się:

Utracone bezpośrednie inwestycje zagraniczne, głęboka na 30 mld funtów dziura w eksporcie, spadek o co najmniej 5 pkt proc. PKB - to cena, którą może zapłacić Wielka Brytania

Twardy Brexit to cios dla Wielkiej Brytanii. Odczują go również Polacy
(AFP/EAST NEWS)

Utracone bezpośrednie inwestycje zagraniczne, głęboka na 30 mld funtów dziura w eksporcie, spadek PKB o co najmniej 5 pkt proc. - to cena, którą może zapłacić Wielka Brytania, kiedy utraci dostęp do jednolitego rynku UE. - Brytyjczycy są skłonni zaakceptować koszty wyjścia z UE - zaznacza prof. Stanisław Gomułka. Co oznacza to dla Wspólnoty i Polaków na Wyspach?
Premier Wielkiej Brytanii Theresa May rozważa tzw. twardy Brexit i jest gotowa poświęcić brytyjskie członkostwo we wspólnym rynku na rzecz kontrolowania imigracji. Jak sugerują media na Wyspach, oficjalnie takie stanowisko ma potwierdzić podczas wtorkowego przemówienia.

Wszystkie 28 krajów UE są pełnoprawnymi członkami jednolitego rynku. I wszystkie - a także Norwegia, Islandia i Liechtenstein (członkowie Europejskiego Obszaru Gospodarczego) - muszą akceptować swobodny przepływ osób.

- Opuszczenie jednolitego rynku przez Wielką Brytanię wydaje się bardzo prawdopodobne. Komisja Europejska nie wyobraża sobie udziału Królestwa w nim bez poszanowania wszystkich czterech swobód UE: swobodnego przepływu towarów, usług, kapitału oraz ludzi. A to właśnie o imigrację chodzi Brytyjczykom – tłumaczy prof. Gomułka, główny ekonomista BCC, który przez 35 lat wykładał na katedrze ekonomii London School of Economics.

Mimo że wciąż nie są znane wszystkie konsekwencje opuszczenia przez Wielką Brytanię struktur Unii Europejskiej, to utrata dostępu do 500 mln potencjalnych konsumentów będzie poważnym wyzwaniem dla brytyjskiej gospodarki.

Dlatego też Kanclerz Skarbu - Philip Hammond liczy jednak na porozumienie z Unią i optymistyczny scenariusz rozwodu ze Wspólnotą. W wywiadzie dla niemieckiej gazety "Welt am Sonntag" przyznał, że opuszczenie jednolitego rynku przez Królestwo byłoby ciosem dla Wielkiej Brytanii i z pewnością w pierwszym okresie gospodarka będzie z tego powodu cierpieć.

Cios dla handlu

Jeśli Wielka Brytania będzie musiała opuścić wspólny rynek, będzie płacić więcej za handel z Europą. Jak wyliczył Euler Hermes, światowy lider w ubezpieczeniach należności handlowych, opuszczenie UE przez Zjednoczone Królestwo bez ustanowienia nowej Umowy o wolnym handlu (Free Trade Agreement – FTA) może doprowadzić do czarnej dziury w eksporcie o wartości 30 mld funtów w ciągu najbliższych trzech lat.

Euler Hermes podaje, że potencjalnie utracone mogą być bezpośrednie inwestycje zagraniczne o wartości nawet do 210 mld funtów (więcej na ten temat pisaliśmy w WP money)
.

Ponieważ 55 proc. importu pochodzi z UE, przewiduje się, że Brexit uderzy w marże zysku spółek brytyjskich poprzez spadek wartości funta oraz wprowadzenie nowych taryf importowych, mających na celu zwiększenie produkcji lokalnej, zarówno w UE jak też przez Zjednoczone Królestwo – czytamy w raporcie.

- Z całą pewnością Wielka Brytania poniesie spore koszty zmniejszonej wymiany handlowej z Unią Europejską. To wpłynie na kondycję jej gospodarki. Brytyjczycy wydają się jednak skłonni zaakceptować spadek PKB o 5 pkt. proc. i niższe tempo rozwoju w najbliższych 5 czy 10 latach – zaznacza prof. Stanisław Gomułka.

Jeśli nie Unia, to co?

- W przypadku wykluczenia z jednolitego rynku możemy być zmuszeni do zmiany naszego modelu gospodarczego i zmienimy go, by odzyskać konkurencyjność - wyjaśnił lord Hammond w wywiadzie dla "Welt am Sonntag". Jak powiedział, Brytyjczycy nie będą czekali z założonymi rękami.

Co to oznacza? Być może odpowiedź przyniesie wtorkowe wystąpienie premier May. Scenariuszy może być kilka. Również takie, które jednak godzą się na migrację z Unii.

Jedną z rozważanych opcji było nałożenie na emigrantów zarobkowych obowiązku uzyskania pozwolenia na pracę, w postaci pewnego rodzaju wiz na zasadach punktowania, jakie stosuje choćby Australia. W praktyce przyjmowani byliby tylko pracownicy wykwalifikowani do konkretnych sektorów gospodarki. Ale ten model został odrzucony przez premier May, która twierdziła, że nie dałoby to wystarczającej kontroli rządu na migracją - zauważa "BBC".

Gdyby Londyn poszedł na pewne ustępstwa, mógłby ubiegać się o pozycję, jaką mają dziś Norwegia czy Szwajcaria. Wtedy te straty byłyby dużo niższe. Oba te kraje pozostają ważnymi elementami europejskiego rynku - i to bez członkostwa w UE. Norwegia jako dostawca surowców, a Szwajcaria jako kluczowy kraj tranzytowy. Oba jednak godzą się na wolny przepływ ludzi.

Status Zjednoczonego Królestwa mogłaby regulować również np. unia celna, której jako członek UE obecnie Wielka Brytania wciąż pozostaje. Ten układ umożliwia handel na preferencyjnych warunkach również państwom z poza Wspólnoty. Z takiego rozwiązania korzysta np. Turcja.

Jak przekonuje prof. Gomułka, nawet gdyby doszło do całkowitego wykluczenia Wysp ze wspólnego rynku, Wielka Brytania mogłaby powrócić do wymiany handlowej ze Wspólnotą Brytyjską, z którą kontrakty musiała zerwać w momencie akcesu do UE. - Co prawda kontakty z większością tych krajów odgrywają dziś marginalną rolę, ale już Kanada jest dużym partnerem handlowym – zauważa ekspert BCC.

Rękę w stronę Londynu wyciągają również USA. Prezydent Trump już zaproponował Brytyjczykom zwiększony eksport do USA i zacieśnienie współpracy z Wielką Brytanią. – To rynek podobny, jeśli chodzi o wielkość PKB do UE bez Zjednoczonego Królestwa. Taka współpraca złagodziłaby koszty Brexitu – dodaje prof. Gomułka. Jak jednak zaznacza, na odbudowanie kontaktu ze Wspólnotą Brytyjską, czy zbudowanie wspólnego rynku z USA potrzeba czasu.

Polacy też zapłacą za Brexit

Wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie miało również wpływ na życie blisko 900 tys. Polaków, mieszkających i zarabiających w Zjednoczonym Królestwie. Nasi rodacy założyli w Wielkiej Brytanii do tej pory około 40 tys. firm.

Według prognoz ekonomistów Euler Hermes, deficyt w eksporcie polskich towarów sięgnie nawet 700 mln euro, czyli około 3 mld zł. Najdotkliwiej odczują to eksporterzy artykułów spożywczych - ich straty mogą sięgnąć 100 mln euro rocznie. Z podobnymi problemami powinni się liczyć również producenci RTV i AGD, chemii, mebli czy części do maszyn oraz materiałów budowlanych.

- Brak porozumienia dotyczącego jednolitego rynku i bez ustanowienia nowej Umowy o wolnym handlu dotknie głównie nowych spraw, nowych umów. Porozumienia zawarte wcześniej nie powinny znacząco ulec zmianom – tłumaczy prof. Gomułka. Jak dodaje Polacy, którzy otrzymali pobyt stały, albo paszport brytyjski skutki Brexitu odczują podobnie do innych Brytyjczyków.

Oprócz możliwego wzrostu podatków, nasi rodacy na Wyspach będą musieli się zmierzyć z rosnącą inflacją oraz drożyzną w sklepach. Według Instytutu Studiów Podatkowych, rządowa decyzja o zamrożeniu benefitów i ulg podatkowych do 2020 r. może poważnie wpłynąć na wiele rodzin, które nie będą mogły nadążyć za ciągłym wzrostem cen. Dotyczyć to ma 11 milionów gospodarstw. Przy obecnej inflacji stracą 360 funtów rocznie, a zarabiający najmniej - nawet 470 funtów.

Ale wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii odczuje również cała Wspólnota. Analitycy już przewidują zawirowanie na rynkach finansowych zarówno na Wyspach, jak i w całej Unii. Sprawa dostępu londyńskiego City do wspólnego rynku może mieć wpływ na stabilność finansową w Europie.

Londyn to wciąż jedno z centrów finansowych dla Europy i rozliczeń we wspólnej walucie. Aż 8 proc. PKB Wielkiej Brytanii wypracowuje właśnie sektor finansowy. Warto zauważyć, że bankowość pokrywa także 3,4 proc. całego brytyjskiego rynku pracy. Opuszczenie Londynu i przenoszenie banków do innych miast kontynentu na lata może spowodować rozdrobnienie sektora usług finansowych. A to osłabia zdolność całej Europy do konkurowania na arenie międzynarodowej. Więcej na ten temat przeczytasz w WP money.

- Jeśli Londyn i Unia nie dojdą do porozumienia, wielkie instytucje finansowe z USA, Azji, Afryki będą poszukiwać bardziej stabilnych miejsc do lokowania swoich inwestycji niż Europa. Skoro już zdecydują o wyjściu z City, wcale nie musi to oznaczać wyboru którejś ze stolic Starego Kontynentu. Jeśli nie Londyn, to dlaczego nie Singapur? - pyta Jakub Makurat, dyrektor polskiego oddziału brytyjskiej firmy Ebury.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(143)
PL
5 lata temu
Patola Polska w UK martwi się jedynie ze Polkie piwo drożeje z dnia nadzień
Mustafa
5 lata temu
Anglia to Syffff bród na ulicach Narkomani pijacy i nieroby .
defisu
7 lat temu
chocby dlatego nie singapoor bo po pierwsze wiekszosc juz ma filie w azji poludniowo-wschodniej a po drugie bo trudniej jest uzyskac dostem do pol miliarda mieszkancow europy na odleglosc
Mic
7 lat temu
Ciekawi mnie czy nasz rzad ma plan na ewentualny rozpad uni europejskiej ? Co wtedy ?
tak,tak.
7 lat temu
[QUOTE] Nasi rodacy założyli w Wielkiej Brytanii do tej pory około 40 tys. firm. [/QUOTE] Otwierają działalność gospodarczą w W.B. bo tam nikt nie stwarza problemów przy rozpoczynaniu działalności jakie napotyka Polak w swoim kraju. W Polsce ? Odbiory ,zezwolenia ,certyfikaty , przeróżne zgody a później "niespodzianki "z Urzędem Skarbowym. A wystarczy ,że komuś coś się nie podoba i nie wyrazi zgody . Wtedy odechciewa się już otwierania w Polsce działalności gospodarczej. Dlatego nie dziwię się,że ludzie młodzi,przedsiębiorczy ,chcący się czegoś w życiu dorobić uciekają ze swojego kraju do obcych. Bo tam żyje się łatwiej. Tam urzędnik służy pomocą z uśmiechem na ustach , bo zdaje sobie sprawę,że to właśnie podatnik go utrzymuje. Natomiast u nas urzędnik jest Panem z głową podniesioną do góry z nastawieniem na "nie", dopóki w kieszeń nie dostanie.
...
Następna strona