Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Spowiedź bankiera, który zniszczył szwajcarską świętość

95
Podziel się:

Najpierw Amerykanie wsadzili go do więzienia, potem właściwie za to samo nagrodzili i to nie byle jaką sumą. Bradley C. Birkenfeld, były pracownik banku UBS dostał od amerykańskiego rządu 75 mln dol. za to, że wyjawił informacje, które zniszczyły szwajcarską świętość – tajemnicę bankową. Dziś Birkenfeld ujawnia kulisy historii swojego życia. A zaczęła się ona właściwie od tego, że lata wcześniej FBI nie chciało go słuchać.

Spowiedź bankiera, który zniszczył szwajcarską świętość
(bykst / pixabay.com (CC0 Public Domain))

Najpierw Amerykanie wsadzili go do więzienia, potem właściwie za to samo nagrodzili i to nie byle jaką sumą. Bradley C. Birkenfeld, były pracownik banku UBS dostał od amerykańskiego rządu 75 mln dol. za to, że wyjawił informacje, które zniszczyły szwajcarską świętość – tajemnicę bankową. Dziś Birkenfeld ujawnia kulisy historii swojego życia. A zaczęła się ona właściwie od tego, że lata wcześniej FBI nie chciało go słuchać.

Imprezy z klientami, podczas których lało się morze alkoholu, drogie koncerty, mecze sportowe i prostytutki, zresztą głównie z Polski, Czech i Rosji – tak wyglądało życie przeciętnego bankiera szwajcarskiego banku UBS Bradleya C. Birkenfelda.

Przynajmniej do czasu aż zdecydował się ujawnić amerykańskim władzom prawdę o tym, jak jego pracodawca pomaga ukrywać obywatelom USA nieopodatkowane dochody.

Wtedy wszystko się skończyło. Luksus zamienił na celę w amerykańskim więzieniu. Ale opłacało się. Bo amerykański rząd, ten sam, który na 2,5 roku pozbawił go wolności, chwilę później wypłacił mu nagrodę w wysokości 75 mln dol.

FBI nie słucha, banki dają wilczy bilet

Czek wystawiony przez Departament Stanu USA opiewał dokładnie na kwotę 75 816 958 dolarów i 40 centów – tyle zostało po opodatkowaniu 104 mln dol. To nagroda za ujawnienie informacji, które pomogły Amerykanom odzyskać ze szwajcarskiego banku UBS miliony dolarów należnych podatków.

Czek wręczył Birkenfeldowi prawnik. Bez ceregieli, bez fanfarów, w niewielkiej kuchni wynajmowanego przez bankowca domu – jak pisze Birkenfeld w swojej książce „Bankier Lucyfera. Nieopowiedziana historia, jak zniszczyłem tajemnicę bankową”. To właśnie w niej ujawnia kulisy wydarzeń, które zrobiły z niego milionera i bezpowrotnie zmieniły bankowość, nie tylko w Szwajcarii.

Ale tego czeku nigdy by nie było, gdyby nie wydarzenia sprzed lat. Birkenfeld jest Amerykaninem, po skończeniu studiów zaczął pracę w banku w Bostonie. Jak twierdzi, odkrył, że władze banku prowadzą nielegalną działalność i poinformował o tym FBI.

Ale agencja sprawą się nie zajęła, on zaś stracił pracę i jako donosiciel dostał wilczy bilet we wszystkich instytucjach finansowych w całym stanie.

Spakował się i wyjechał do Genewy. Tam problemu ze znalezieniem pracy nie miał. Idealny kandydat na prywatnego bankiera dedykowanego amerykańskim klientom. Pracował dla Barclays Bank, potem Credit Suisse, w końcu UBS.

High life – drogi alkohol, szybie samochody i prostytutki, a to wszystko na koszt banku. Prawie jak scenariusz "Wilka z Wall Street".

"Panowie, waszym pierwszym zadaniem jest pozyskać pieniądze klienta i umieścić ja na numerycznym koncie. Waszym drugim i najważniejszym zadaniem jest sprawić, by te pieniądze były niedostępne dla klienta, chyba że bank UBS wcześniej na nich dobrze zarobi" – usłyszał na początku swojej pracy od szefa.

Gdyby klient chciał wypłacić pieniądze, Birkenfeld miał mówić, że to niemożliwe, a następnie zaproponować mu pożyczkę pod zastaw zdeponowanych środków. W ten sposób klient pożyczał swoje własne pieniądze.

Ale ważniejsze jest to, że szwajcarski bank, korzystając z legendarnej tajemnicy bankowej, pomagał swoim klientom ukrywać nieopodatkowane dochody.

UBS instruował swoich pracowników, jak powinni się zachowywać wyjeżdżając do USA na spotkanie z klientem – przede wszystkim nigdy nie przyznawać się celnikowi, że przyjeżdża się służbowo, mieli kłamać, że jadą na wakacje. Rzecz w tym, żeby amerykańskie władze nie zorientowały się, że ich obywatele mogą chować w UBS swoje majątki.

Obrona przez atak

Czy Birkenfelda ruszyło sumienie, że postanowił wszystko ujawnić? Nie, nie tym razem. Grał do własnej bramki.

W pewnym momencie zorientował się, że władze UBS przygotowały specjalny dokument, który oficjalnie zabrania pracownikom tego, co nieoficjalnie kazano im robić. Papier był schowany gdzieś w wewnętrznych dokumentach na wypadek dochodzenia w sprawie zarabiania na klientach unikających opodatkowania. Winni mieli być pracownicy działający na własną rękę, a nie bank.

Po tym odkryciu Birkenfeld postanowił nie czekać. Zebrał dowody, zwolnił się z pracy, zatrudnił prawników i poszedł do amerykańskiej prokuratury z ofertą: powiem wam, jak szwajcarskie banki pomagają amerykańskim obywatelom unikać opodatkowania, jeśli dostanę immunitet.

Według wspomnień bankiera opisanych w książce, jego oferta nikogo nie zachwyciła. Władze USA wcale nie chciały mu dać immunitetu, a na dodatek doszło do przecieku i ktoś z prokuratury ostrzegł UBS.

Ostatecznie Birkenfeld odsiedział swoje w więzieniu, ale za to w 2012 r. został milionerem.

I wbrew tytułowi książki, Birkenfeld wcale nie był tym, który zniszczył tajemnicę bankową – on jedynie rozpętał burzę, która wywołała kulę śnieżną.

To dopiero początek

Choć Amerykanie twierdzili wręcz, że UBS zachęcał amerykańskich obywateli do łamania prawa i popełniania podatkowych przestępstw, bank ostatecznie uniknął procesu sądowego. Zamiast tego zawarł porozumienie z amerykańskim rządem i w 2009 roku zapłacił 780 mln dol. kary.

Ale to był dopiero początek, bo przecież jasne jest, że UBS nie obsługiwał jedynie obywateli amerykańskich. Po swoje zgłosiły się więc też Wielka Brytania, Francja i Niemcy.

Ówczesny brytyjski premier Gordon Brown, prezydent Francji Nicolas Sarkozy i niemiecka kanclerz Angela Merkel połączyli siły i wypowiedzieli wojnę rajom podatkowym, a OECD zagroziła Szwajcarom, że wpisze ich na czarną listę krajów podatkowych, jeśli nie złagodzi zasad tajemnicy bankowej.

Tym samym zresztą groził niemiecki minister finansów Peer Steinbrueck. W zamian grożono jemu. W marcu 2009 roku ujawnił, że dostaje ze Szwajcarii listy z pogróżkami z tego powodu. Na dodatek nazywano go nazistowskim zbirem.

"Peer Steinbrueck, można to powiedzieć publicznie, na nowo definiuje obraz okropnego Niemca. Przypomina mi o pokoleniu Niemców, którzy przed 60 laty chodzili po ulicach w skórzanych płaszczach i butach z cholewami oraz opaską na ramieniu" - powiedział na forum szwajcarskiej Rady Narodowej konserwatywny poseł Thomas Mueller.

Ostatecznie Szwajcaria pod presją opinii publicznej w 2009 r. zdecydowała się złagodzić zasady tajemnicy bankowej. Szwajcarzy w końcu zdecydowali się m.in. na przyjęcie standardów rozliczeń podatkowych OECD służących do walki z rajami podatkowymi (bronili się przed tym od 2000 r.).

Rząd kupuje kradzione dane

Ale to wcale nie rozwiązało problemu, było tylko pierwszym krokiem, a w tej historii pojawia się jeszcze kilku zbirów poza niemieckim ministrem finansów.

W 2010 roku rząd w Berlinie podjął decyzję o zakupie dysku z danymi 1,5 tys. Niemców, którzy wyprowadzali pieniądze z niemieckiego systemu podatkowego. Sprzedawał je anonimowy pracownik jednego ze szwajcarskich banków. Rzecz w tym, że dane były kradzione.

Rząd zapłacił za dysk prawdopodobnie 2,5 mln euro, choć wielu polityków – również z koalicji rządzącej – miało wątpliwości, czy władze powinny kupować informacje pochodzące z kradzieży.

Tak czy inaczej, w 2012 niemiecka prokuratura na podstawie uzyskanych danych wszczęła dochodzenie m.in. przeciwko konsorcjum UBS. Jednak i tym razem do procesu nie doszło. UBS zawarł porozumienie z prokuraturą w Bochum. Za swoje grzechy musiał zapłacić jedynie 300 mln euro kary.

W 2013 r. na rynek trafiły kolejne płyty ze skradzionymi danymi. Nadrenia Północna-Westfalia za 9 mln euro kupiła płyty CD z danymi niemieckich podatników, którzy ulokowali pieniądze w szwajcarskich bankach. Tym razem jednak niemiecki rząd transakcję skrytykował.

Ostatecznie burza, którą wywołał bogatszy dziś o 75 mln dol. szwajcarski bankier, zaczęła się uspokajać dopiero w 2013 roku, kiedy Szwajcaria ratyfikowała zawartą z USA umowę FACTA. Na jej podstawie szwajcarskie banki mają obowiązek informować amerykańskie władze o zawartości kont obywateli USA.

Chwilę później, 29 października 2014 r. podobne porozumienie zawarło 51 państw OECD, a w 2015 roku Szwajcaria i Unia Europejska podpisały umowę o automatycznej wymianie informacji (AIA). Na jej podstawie od 1 stycznia 2017 roku gromadzone są dane o klientach, którymi kraje zaczną się dzielić 1 stycznia 2018 roku.

Dopiero od tego momentu można mówić o prawdziwym końcu tajemnicy bankowej, która przez lata była w Szwajcarii świętością.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(95)
lewak
4 lata temu
A jak myślicie ,dlaczego Vatykan ma ochronę w postaci gwardii szwajarskiej.
Bankier Rydzy...
7 lat temu
Komu 1 mln CHF. Kredycik na 60 lat komuś pod zastawik willi?
Rajmund
7 lat temu
"Bez fanfarów? a co to takiego "fanfar"??? Polska języka trudna języka?
Polak
7 lat temu
Ta umowa to FATCA a nie FACTA.
Maciek
7 lat temu
Parszywe jankeskie bydlę. Nie ma kraju, który napełniałby przyzwoitego człowieka większą odrazą niż pastuchowo - ta światowa wylęgarnia wojen, szczucia, zniewolenia i terroryzmu.
...
Następna strona