Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Auta elektryczne w Polsce. Kosztują sporo, ale jeździsz za grosze

48
Podziel się:

Większa cena zakupu, ale niższe koszty eksploatacji. Samochody elektryczne wciąż wydają się być melodią przyszłości, jednak coraz częściej można je spotykać na polskich drogach. Między innymi dlatego także rząd szykuje się do motoryzacyjnej rewolucji i wprowadza do polskiego prawodawstwa auta alternatywne.

Auta elektryczne w Polsce. Kosztują sporo, ale jeździsz za grosze
(Maciej Luczniewski/REPORTER)

Fabryka Samochodów Elektrycznych powstała w Bielsku-Białym. Należy do niemieckiego biznesmen Thomasa Hajka, który chce w ten sposób podłączyć się pod pomysł naszego rządu na auta elektryczne.

Jego pierwszy model to FSE 01 - to trzydrzwiowe auto mające ponad 3 i pół metra długości. Powstało na bazie już produkowanego na Śląsku Fiata 500. Inny jest tylko napęd. Na jednym ładowaniu baterii można będzie przejechać do 100 kilometrów. Ekspert motoryzacyjny Kornel Zbroiński uważa, że może ono znaleźć uznanie najpierw wśród klientów biznesowych.

- Jeśli projekt wesprą władze i auto będzie miało rozsądną cenę, ma to szansę. To była jedyna opcja, by spróbować stworzyć auto na platformie, która już w Polsce powstaje. Stworzenie nowej od podstaw jest z punktu widzenia finansów nierealne – uważa ekspert.

Cena polskiego auta elektrycznego nie jest jeszcze znana. Producent nie wyklucza, że może sięgać stu tysięcy złotych. Andrzej Halarewicz z koncernu JATO Dynamics monitorującego globalny rynek motoryzacyjny wskazuje, że kierowcy "aut na baterie" i tak mogą oszczędzić, bo paliwo jest dużo tańsze niż diesel czy benzyna.

- Z jednej strony mamy auto i zestaw baterii, co jest niemałym kosztem. Z drugiej strony mamy ładowanie auta, które kosztuje nas maksymalnie kilka złotych. Każdorazowo to niemal stukrotna korzyść w porównaniu do tradycyjnego tankowania – zauważa Andrzej Halarewicz.

Produkowane w kraju auto ma poruszać się z prędkością nawet 135 kilometrów na godzinę. Do sprzedaży ma trafić jeszcze w tym roku. Podobne plany ma też AMZ Kutno oraz Ursus. Ten drugi już w zeszłym roku pokazał swój pojazd. To małe autko mogące poruszać się głównie po centrach miast czy nawet starówkach. A wszystko dzięki niewielkim rozmiarom, cichemu i ekologicznemu napędowi.

Przedstawiony prototyp to elektryczny pojazd dostawczy o masie 600 kg i o ładowności 600 kg. Został skonstruowany w lubelskich zakładach Ursusa.

- Ważny jest zasięg. Jesteśmy na poziomie 140 km, chcielibyśmy by przejeżdżał 200 km na jednorazowym ładowaniu. Jego ładowanie trwa sześć godzin. To jest bardzo dobre rozwiązanie dla takich spółek jak Poczta Polska - mówi Karol Zarajczyk, szef Ursusa.

Mała furgonetka na prąd będzie mogła wywozić śmieci, dostarczać towary na starówki czy wspomagać służby komunalne. Kolejnym krokiem ma być stworzenia auta osobowego z logo Ursusa na masce. Firma planuje też uruchomienie w Lublinie produkcji kolejnego elektrycznego pojazdu - samochodu dostawczego o masie do 3,5 ton.

Polskie auta na prąd chce wspierać rząd i to konkretnymi pieniędzmi. Wicepremierzy Mateusz Morawiecki oraz Jarosław Gowin obiecali branży aż ćwierć miliarda złotych. W zeszłym roku w powstała też specjalna rządowa spółka ElectroMobility Poland, która ma rozdysponować część pieniędzy.

W połowie marca rozpisała ona pierwszy z konkursów - na koncepcję nadwozia miejskiego auta elektrycznego. Projektanci mają czas do 10 września. Spółka wybierze pięć najlepszych projektów - nagrody to 50 tys. zł. Jesienią rozpocząć ma się drugi konkurs już na gotowy projekt całego auta wraz z napędem. Dokładnie 25 marca 2018 ma odbyć się gala finałowa, na której wyłoniony zostanie polskie samochód elektryczny.

Rząd wprowadza auta alternatywne

Jednocześnie do elektrorewolucji dostosowywane jest polskie prawo. Kilka dni temu o konsultacji został przekazany projekt nowego rozporządzenia o warunkach technicznych pojazdów. Wprowadza on definicję paliw alternatywnych. Za takie uznano wodór, gazy LNG, CNG czy LPG, ale przede wszystkim właśnie prąd.

"Definicja jest wynikiem zmian technologicznych, a także dostrzeżenia potrzeb rynkowych, w szczególności rozwoju elektromobilności. Związany z elektromobilnością rozwój magazynowania energii poprzez akumulatory samochodowe umożliwi w przyszłości traktowanie pojazdów elektrycznych jak zasobniki energii, które oddają energię w momencie największego zapotrzebowania" - napisano w uzasadnieniu do projektu.

Jak dodano, rząd liczy, że wraz z rozwojem techniki auta elektryczne staną się alternatywą dla tych zasilanych benzyną czy olejem napędowym. Dzięki temu zmniejszyć się ma emisja CO2.

Pomysłodawca nowelizacji zwraca uwagę, że auta elektryczne mogą być - przez akumulatory - cięższe niż tradycyjne. Dlatego dla tego typu ciężarówek zwiększono o jedną tonę maksymalną masę. Elektryki z tych samych względów będą mogły być też dłuższe.

wiadomości
gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(48)
zet
7 lat temu
A kto w Polsce kupi takie autko. komu to potrzebne, jeździć do budki po papierosy!!!!!
Adam
7 lat temu
[QUOTE] Fabryka Samochodów Elektrycznych powstała w Bielsku-Białym. [/QUOTE] Bielsko-Biała odmienia się "w Bielsku-Białej"!! Nie uczyli Pana redaktora tego na studiach?
FSO
7 lat temu
Czyli rząd będzie takimi autami?
wacek23
7 lat temu
Czy nie lepiej zrobić hybrydę elektryczno-gazową, bo jak zabraknie prądu to wtedy przełącza się na gaz LPG i jadąc dalej ładuje baterie? Też będzie ekologicznie a zasięg normalnego auta.
Polak
7 lat temu
Rząd powinien miec takie auta
...
Następna strona