Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Katarzyna Kalus
|

Bruksela gotowa do negocjacji z Londynem. "Spore zawirowania" po Brexicie

3
Podziel się:
Bruksela gotowa do negocjacji z Londynem. "Spore zawirowania" po Brexicie
(AP)

W środę brytyjski rząd oficjalnie złoży notyfikację o zamiarze opuszczenia Unii Europejskiej. To uruchomi proces negocjacji o warunkach Brexitu, które mają trwać maksymalnie dwa lata. Bruksela zapewnia od dawna, że jest dobrze przygotowana do rozmów.

Oczekuje się, że po przekazaniu przez brytyjską premier Theresę May notyfikacji w sprawie Brexitu, szef Rady Europejskiej Donald Tusk w ciągu 48 godzin odpowie na list z Londynu. Jednocześnie placówki dyplomatyczne 27 krajów UE otrzymają wstępny projekt wytycznych do negocjacji o warunkach wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Na najbliższy piątek zaplanowane jest pierwsze spotkanie ambasadorów "27" w sprawie planu prac związanych z Brexitem.

Ze strony unijnej negocjacje będzie prowadzić Komisja Europejska, a głównym negocjatorem jest francuski polityk, były komisarz Michel Barnier. Od kilku miesięcy zapewnia on, że jest przygotowany na rozpoczęcie rokowań z Londynem. - Jesteśmy gotowi. Gotów jest Michel Barnier, a także jego zespół - potwierdził we wtorek rzecznik KE Margaritis Schinas.

Jednak aby negocjacje mogły się faktycznie zacząć, KE potrzebuje mandatu od państw unijnych. Te ostateczne wytyczne zostaną opracowane przez tzw. szerpów, czyli przedstawicieli 27 państw, na serii spotkań w kwietniu.

Pierwsze spotkanie szerpów wyznaczono na 11 kwietnia, kolejne - na 24 kwietnia. 27 kwietnia projektem wytycznych do negocjacji zajmą się ministrowie ds. europejskich 27 państw UE na spotkaniu w Luksemburgu, aby dopracować ostateczny dokument. Na 29 kwietnia zaplanowano zaś nadzwyczajny szczyt "27" w Brukseli, na którym przywódcy mają przyjąć wytyczne do negocjacji.

Następnie opracowany zostanie mandat negocjacyjny, który również musi zostać przyjęty przez Radę UE, czyli ministrów państw członkowskich. Dyplomaci przewidują, że rozmowy w sprawie warunków wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty rozpoczną się w praktyce najwcześniej na przełomie maja i czerwca.

Unijny traktat daje tylko dwa lata na negocjacje w sprawie warunków wystąpienia z Unii, co oznacza, że Wielka Brytania opuści UE do 29 marca 2019 roku. Jak mówił niedawno Barnier, same rozmowy powinny jednak zakończyć się wcześniej, już w październiku 2018 roku, aby dać krajom członkowskim i Parlamentowi Europejskiemu czas na zakończenie ratyfikacji porozumienia UE-Wielka Brytania.

Rolę zarówno w pracach nad wytycznymi do negocjacji, jak i w samych rozmowach z Londynem chce odegrać Parlament Europejski, który już w ubiegłym roku powołał swojego wysłannika ds. negocjacji w sprawie Brexitu; został nim belgijski liberał Guy Verhofstadt. Już w środę po południu w Brukseli zbierze się na nadzwyczajnym spotkaniu konferencja przewodniczących PE, czyli szefowie frakcji politycznych. Po tym spotkaniu mają oni ogłosić projekt rezolucji europarlamentu, w którym zostaną sformułowane oczekiwania co do negocjacji z Londynem. Rezolucja ma zostać przyjęta za tydzień na sesji plenarnej PE w Strasburgu.

- Chcemy, aby nasze postulaty zostały uwzględnione w wytycznych do negocjacji, które przyjmą w kwietniu przywódcy 27 państw UE - powiedział jeden z eurodeputowanych zaangażowanych w przygotowania do rozmów w sprawie Brexitu.

Szef frakcji chadeków w PE Manfred Weber ocenił, że jego grupa polityczna oczekuje, iż negocjacje w sprawie "rozwodu" oraz rozmowy na temat kształtu nowych relacji między UE a Wielka Brytanią zostały rozdzielone. - W naszym przekonaniu to dwustopniowy proces - powiedział Weber dziennikarzom. Jego zdaniem na pewno nie uda się zakończyć rokowań w sprawie przyszłej umowy o wolnym handlu, jaką Londyn chciałby zawrzeć z UE, w ciągu najbliższych dwóch lat.

Według źródeł unijnych jedną ze spraw, które będą wymagały wyjaśnienia na samym początku negocjacji, będą prawa obywateli UE w Wielkiej Brytanii oraz prawa Brytyjczyków mieszkających w krajach UE. - Zagwarantowanie praw europejskich obywateli na dłuższą metę będzie absolutnym priorytetem od samego początku negocjacji - zapewnił Barnier w zeszłym tygodniu, na spotkaniu w Komitecie Regionów.

Z kolei najtrudniejsza kwestią mogą być koszty Brexitu, w tym zobowiązania Wielkiej Brytanii wobec wieloletniego budżetu UE na lata 2014-2020. W Brukseli panuje przekonanie, że Brytyjczycy powinni respektować wszystkie swe zobowiązania wobec wieloletniego budżetu, w których uzgodnieniu sami brali udział. - Każdy kraj musi wywiązać się ze zobowiązań wobec pozostałych. Chcę powiedzieć jasno: nie ma kary za to, że państwo chce opuścić UE. Ale musimy uregulować rachunki. Nie poprosimy Brytyjczyków o żadne euro więcej, niż przewidują uzgodnienia, które przyjęli jako członek UE - powiedział Barnier. KE na razie nie ujawniła, jaki rachunek wystawi Londynowi. Nieoficjalnie pada kwota ok. 60 mld euro.

Ważnym problemem w negocjacjach będą także przyszłe rozwiązania na granicy między Irlandią a będącą częścią Wielkiej Brytanii Irlandią Północną. Po Brexicie stanie się ona granicą zewnętrzną Unii Europejskiej, co budzi obawy, że odżyje konflikt w tym regionie. Zawarte w 1998 roku porozumienie wielkopiątkowe w sprawie konfliktu w Irlandii Północnej opierało się na założeniu, że zarówno Irlandia, jak i Wielka Brytania są członkami UE.

Wyjście Wielkiej Brytanii z UE z pewnością będzie miało olbrzymi wpływ na funkcjonowanie sektora finansowego w Unii, biorąc pod uwagę fakt, jak dużą część rynku bankowego stanowią instytucje mające swoje siedziby na Wyspach - uważa prof. Monika Marcinkowska, dyrektor Instytutu Finansów Uniwersytetu Łódzkiego.

Jej zdaniem, kwestia możliwości funkcjonowania przez brytyjskie banki w ramach jednolitego rynku na obecnych zasadach będzie jednym z ważniejszych punktów negocjacji pomiędzy rządem Wielkiej Brytanii a UE.

O skali znaczenia brytyjskiej bankowości czy szerzej, brytyjskich instytucji finansowych w całej UE, świadczyć może niedawna analiza przygotowana przez Brytyjski Związek Bankowców. Wynika z niej, że olbrzymie znaczenia mają przede wszystkim transakcje giełdowe, w tym przede wszystkim instrumenty pochodne.

- Okazuje się, że ok. 80 proc. transakcji na derywatach dokonywanych jest przez instytucje brytyjskie. Ale nawet tak podstawowa rzecz jak rynek kredytów - aż 1/4 tego rynku należy do banków brytyjskich. Toteż gdy Wielka Brytania wystąpi z UE, spowoduje to spore zawirowanie - podkreśliła ekspertka.

W jej ocenie, kluczową kwestią będzie to, czy - lub raczej w jakim stopniu - banki brytyjskie będą miały możliwość funkcjonowania w ramach jednolitego rynku na obecnych zasadach. Przypomniała, że obecnie w UE funkcjonuje tzw. zasada jednolitego paszportu, która oznacza, że jeśli instytucja finansowa otrzyma zgodę na prowadzenie działalności bankowej, ubezpieczeniowej bądź inwestycyjnej w danym kraju UE, to może prowadzić tę działalność w każdym innym kraju członkowskim jedynie powiadamiając nadzór tego kraju goszczącego. Nie musi natomiast ubiegać się o dodatkową licencję w tymże kraju.

- Z jednej strony zasada jednolitego paszportu znakomicie ułatwia życie wszystkim instytucjom i klientom instytucji finansowych, z drugiej strony jeżeli jakieś państwo decyduje się na wystąpienie ze wspólnoty można by się spodziewać, że UE nie powinna pozostawić tego przywileju - zaznaczyła prof. Marcinkowska.

Jej zdaniem, trudno w tej chwili spekulować, co w tej sprawie ugrają banki brytyjskie, a lobbyści z pewnością w tej chwili naciskają na rząd brytyjski, by zapewnił rozsądne, dogodne dla nich warunki wyjścia z UE.

- Jeśli Wielka Brytania wystąpi z UE, to z dużym prawdopodobieństwem można się spodziewać, że ta zasada zostanie odebrana instytucjom brytyjskim, natomiast nie jest to kwestia przesądzona. To z pewnością będzie jeden z bardzo ważnych punktów negocjacji między UE a Wielką Brytanią - dodała.

W jej ocenie, z pewnością kilka instytucji finansowych rozważy wyjście z Wielkiej Brytanii, ale bardziej prawdopodobnym póki co, wydaje się wycofywanie tylko części funkcji. Zdaniem ekspertki, zapowiedzi części instytucji, że rozważają taką sytuację, to też element gry lobbingowej i nacisków po to, żeby rząd brytyjski przestraszył się utraty dużej części miejsc pracy, a w konsekwencji utraty dużej części wpływów z podatków.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(3)
a to się dzie...
7 lat temu
ryży zawirował? Po intensywnej macance z nawalonym gazem Junkersem?
kolo
7 lat temu
Brytole sobie w stope strzelili...Polacy sie na nich wypna i zobaczymy jak spija piwo po Brexicie..
rak
7 lat temu
Tusk kryminalni jadom po ćiebie