Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Tomasz Sąsiada
|

Enea policzyła zyski. W 2016 roku wypracowała 850 mln zł

9
Podziel się:

Wyniki Enei za 2016 rok były zgodne z przedstawionymi wcześniej szacunkami spółki. Zysk netto wyniósł 848,9 mln zł, a zysk netto przypadający akcjonariuszom jednostki dominującej wyniósł 784,4 mln zł.

Enea policzyła zyski. W 2016 roku wypracowała 850 mln zł
(Enea)

Zysk operacyjny wyniósł 1 mld 119 mln zł wobec 162,1 mln zł straty rok wcześniej. Przychody ze sprzedaży netto wyniosły 11,256 mld zł wobec 9,85 mld zł przed rokiem.

Ponad dwa tygodnie temu Enea podała wstępne szacunki wyników. Ostateczne rezultaty okazały się z nimi zgodne.

Analitycy oczekiwali w 2016 roku 936,7 mln zł zysku netto, 2 mld 386 mln zł EBITDA i 10 mld 946 mln zł przychodów.

Enea spodziewa się w 2017 roku pogorszenia perspektyw w stosunku do 2016 roku w obszarach energetyki konwencjonalnej, OZE i dystrybucji - podała spółka w raporcie rocznym. Spółka neutralnie ocenia perspektywy dla obszaru wydobycie i obrót.

Spółka poinformowała ponadto, że zarząd rekomenduje wypłatę 110,36 mln zł dywidendy za 2016 rok. W pozostałej części zysk netto spółki za 2016 rok, zgodnie z intencją zarządu, miałby zostać przeznaczony na zwiększenie kapitałów rezerwowych z przeznaczeniem na finansowanie inwestycji.

Grupa Enea dostarcza energię dla 2,5 mln klientów; w całej Polsce zatrudnia ok. 15,7 tys. osób. Jest pierwszą polską grupą energetyczną notowaną na GPW. Jej akcje na warszawskim parkiecie zadebiutowały w listopadzie 2008 r. 51 proc akcji należy do Skarbu Państwa.

Rada nadzorcza Enei wyraziła też w czwartek zgodę na przystąpienie spółki do Polskiej Grupy Górniczej i objęcie nowych udziałów w kapitale PGG o wartości nominalnej 300 mln zł w zamian za wkład pieniężny w kwocie 300 mln zł. "Powyższa decyzja związana jest z planowanym nabyciem przez PGG wybranych aktywów Katowickiego Holdingu Węglowego S.A." - podała spółka.

Wiceprezes Energi Jacek Kościelniak mówił wcześniej, że inwestycja Energi w zakup akcji Polskiej Grupy Górniczej w dłuższym horyzoncie będzie opłacalna.

- Jesteśmy przekonani, że w dłuższym horyzoncie czasu jest to inwestycja opłacalna. Współpracujemy dobrze z PGG, mamy podpisany długoterminowy kontrakt, bardzo atrakcyjny - powiedział Kościelniak podczas czwartkowej konferencji prasowej. - Patrząc na horyzont długoterminowy, biorąc też pod uwagę to, że górnictwo to nasza perełka, dobro narodowe, spodziewamy się stopy zwrotu w dłuższym horyzoncie czasu - dodał.

Wiceprezes Energi Grzegorz Ksepko dodał, że decyzja o dokapitalizowaniu PGG była poprzedzona dogłębnymi analizami. - Z analiz wynika, że to przedsięwzięcie opłacalne, rentowne i myślę, że nie będziemy zawiedzeni - powiedział.

Energa poinformowała w środę, że jej zarząd podjął kierunkową decyzję o dokapitalizowaniu Polskiej Grupy Górniczej kwotą 100 mln zł przez Energa Kogeneracja. O dokapitalizowaniu informowali też inni akcjonariusze PGG: PGE (przez spółkę zależną PGE GiEK kwotą 100 mln zł) oraz PGNiG (przez spółkę PGNiG Termika 300 mln zł).

Ministerstwo Energii informowało wcześniej, że po połączeniu z KHW Polska Grupa Górnicza ma być dokapitalizowana kwotą ok. 1 mld zł. Jak mówił w połowie marca minister energii Krzysztof Tchórzewski, środki te będą przeznaczone na niezbędne inwestycje.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(9)
mm
7 lat temu
Nie ma przymusu pracowania w handlu. Aby uregulować sprawy dni wolnych takich jak niedziela wystarczy poprawić kodeks pracy, wprowadzając zakaz pracy w miesiącu w więcej niż 1 niedziela. Natomiast związkowcy wolą się bawić w politykę zamiast realnie dbać o prawa pracownicze. kto napisze co związki zawodowe zrobiły w interesie pracowników w ostatnich latach?
AntyPOd
7 lat temu
Ci wszyscy oceniający zakup , to byli eksperci , specjaliści , komandorzy to byli funkcjonarjusze Państwowi którzy sprawdzali się tylko za poprzedniego rządu i wtedy stawili stawiali trafne diagnozy . Zostali usunięci w cień i teraz próbują bojkotować , bo temu Rządowi nie ma prawa nic się udać .A redaktorzy z WP tacy sami nieudacznicy
Roberto
7 lat temu
Poniżej zamieszczam skrót artykułu z Money. Pełną wersję artykułu możecie przeczytać po wbiciu fragmentu art. niżej do wyszuk. (nie mogę wkleić adresu, bo adresy są kasowane przez forum). POCZĄTEK ARTYKUŁU: Sto tysięcy pracowników do zwolnienia w zw. z zakazem handlu w niedzielę? Nie wierzcie w to. Gdyby tak było, placówki handlowe same by lobbowały za takim pomysłem, by ograniczyć koszty. Projekt "Solidarności", choć niedopracowany i niespójny, to sprowokował bunt kasjerek jakiego nie było w handlu od wielu lat - pisze w komentarzu dziennikarz Money S. Ogórek. Niestety w tej miłości do centrów handlowych zapomnieliśmy, że ktoś w nich musi jednak pracować. I od czasu do czasu też chciałby mieć możliwość spędzenia tego dnia, w wybrany przez siebie, a nie szefa sposób. Mało kto wie, że polskie prawo pracy mówi o obowiązkowo tylko: jednej wolnej niedzieli na miesiąc. Zakaz handlu to swego rodzaju kara dla sieci handlowych. Nie słyszałem o żadnej sieci, która porozumiałaby się ze swoimi pracownikami i dałaby im więcej wolnych niedziel niż wynika to z przepisów prawa pr. lub zaproponowała wyższą stawkę za pracę w ten dzień. Nie ma u nas też układów zbiorowych regulujących tego typu kwestie. Choć są one w wielu krajach, z których sieci handlowe się wywodzą. (Mój dopisek - czyli być może taki Lidl u siebie w Niemczech szanuje pracownika, a w Polsce nie - haruj w niedzielę) Nadal dziwicie się, w jaki sposób "Solidarności" udało się zebrać pół miliona podpisów? Aż 60 proc. zatrudnionych w centrach handlowych to kobiety, w supermarketach i dyskontach ten odsetek rośnie aż do 80 proc. To setki tysięcy żon, matek, i babć. Te pół miliona podpisów to bunt mas na dole. Kasjerki mówią już dość. One nie chcą już nawet dodatkowych pieniędzy, gratyfikacji, bonusów. Chcą mieć tylko i wyłącznie wolne niedziele. A skoro nikt z nimi nie chciał dotąd rozmawiać, to wybrały model "siłowy". Poprzednie ekipy rządzące obywatelski projekt ograniczenia handlu w niedzielę odrzuciła kilka lata temu całkowicie bez rozpatrywania. Nie było żadnych rozmów o wyższych pensjach, zmianach w Prawie Pracy albo chociaż dwóch niedzielach wolnych w miesiącu. Obecnie procedowany przez Sejm projekt przygotowany przez "Solidarność" jest faktycznie niedopracowany. Za dużo krążyło wokół niego lobbystów mniejszych sieci handlowych. Za dużo takich pomysłów jak kary więzienia czy zamknięcie sklepów opartych na franczyzie. To dyskredytuje prawników "Solidarności", ale nie samą ideę zakazu handlu w niedzielę w centrach handlowych.
Roberto
7 lat temu
Masowe zwolnienia? Nikt w nie nie wierzy. Przeciwnicy zakazu handlu w niedzielę grają jednak cały czas va banque - nie dopuszczają żadnych zmian, nie proponują kompromisowych rozwiązań. A ich jedynym argumentem są masowe zwolnienia. Ile osób dotkną? Dane są bardzo "precyzyjne" - od 30 tys. do 100 tys. osób. Z dopiskiem: a może i więcej. Problem w tym, że nikt z pracowników handlu w ten scenariusz nie wierzy. Wiedzą, że jak się ich zwolni, to kolejki będą jeszcze dłuższe, a na półkach nie będzie miał kto wykładać towarów. To między innymi dlatego tak dużo osób podpisało się pod projektem. Oni zwolnień się nie boją. Na Węgrzech, gdzie zakaz obowiązywał przez ostatni rok, nie zanotowano praktycznie żadnych zwolnień. Rozwijać za to zaczęły się usługi. Wydłużono też godziny otwarć sklepów w dni robocze - pracy było więc niemal tyle samo. Polskie organizacje handlowe są jednak uparte. Szef Polskiej Rady Centrów Handlowych twierdzi, że tylko w jego branży zakaz doprowadzi do zwolnienia ponad 50 tys. ludzi. Wychodzi z prostego założenia, że jak dziś w centrach pracuje 400 tys. osób, to bez niedzieli pracować będzie o jedną siódmą mniej. Ja pójdę o krok dalej. Jak w niedzielę przestaniemy kupować, to szybko schudniemy o 1/7. Gdyby rzeczywiście zakaz miał doprowadzić do takich zwolnień, to byłyby za nim nawet sieci handlowe. Obniżyłyby koszty. Pouczające w kontekście straszenia zwolnieniami jest stanowisko największych przeciwników zakazu handlu w niedziele, co ciekawe sprzed 10 lat. "Uważamy, że najwcześniej tego typu regulacje mogłyby pojawić się w Polsce po roku 2011. Prognozy makroekonomiczne zakładają, że dopiero wtedy bezrobocie nie będzie już podstawowym problemem polskich rodzin i polskiej gospodarki" – informowała w "Gazecie Wyborczej" Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" w grudniu 2006 r. Wtedy bezrobocie wynosiło 14,9 proc. Dziś jest na jednym z najniższych poziomów w historii - sięga 8,3 proc. Wszystkim, którzy mówią o 100 tys. pracowników, którzy stracą pracę, polecam zajrzeć do Eurostatu. Tam sprawdzą, ile osób pracuje w poszczególnych krajach w handlu.Wówczas okaże się, że w Polsce na 300 tys. sklepów przypada ok. 1,4 mln osób. We Francji, gdzie placówek jest 313 tys., zatrudnienie jest o pół miliona większe. To oznacza, że nasi pracownicy pracują więcej, ciężej, a na dodatek za mniejsze pieniądze. Czy nie należy im się za to wolna niedziela? KONIEC ARTYKUŁU. Pewnie są w projekcie jakieś absurdy które trzeba zmienić, ale sama idea zakazu handlu w centrach handlowych w niedzielę jest słuszna.
wolnosc
7 lat temu
kopalnie przestaly byc rentowne 15lat temu. WTF!?! a rolnik Polski jak podatkow nie placil tak nie placi! a teraz jeszcze Jezusek Krol Polski ssie z sakiewki!! bo Jezusek zawsze jakos wazniejszy niz plebs. HWDPis! JEBAC KACZKI! inwestorzy juz wiedza gdzie sie przeniosa, gdzie jest stabilnie. a gdzie zainwestuje szary Kowalski? co z jego emerytura? ni ma! Polski tyz ni ma! jest partia i Bog!