Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Chochołowski: Prezydent rozpędzi obrońców krzyża?

0
Podziel się:

- Polacy nie chcą takiego prezydenta - usłyszałem w radiu wypowiedź jednego z obrońców krzyża poproszonego o komentarz na temat zaprzysiężenia Bronisława Komorowskiego. Jednak Polacy go wybrali. I w dodatku ci prawdziwi.

Chochołowski: Prezydent rozpędzi obrońców krzyża?

- _ Polacy nie chcą takiego prezydenta _ - usłyszałem w radiu wypowiedź jednego z obrońców krzyża poproszonego o komentarz na temat zaprzysiężeniaBronisława Komorowskiego. Jednak Polacy go wybrali. I w dodatku ci prawdziwi. Ci mniej prawdziwi, oderwani od polskiej rzeczywistości, tłumnie głosowali na Jarosława Kaczyńskiego - chodzi o Polonię w USA.

Bronisław Komorowski ma wyjątkowo trudną sytuację, bo część społeczeństwa uznała, że skoro ich prezydent zginął w wypadku, to nie może już on mieć następcy poza kimś o podobnym DNA.

Podobny do zmarłego sukcesor może pozwolić sobie nawet na komunistyczne odchylenia i wychwalać reformy podejmowane za czasów generała Jaruzelskiego oraz wyrażać się z uznaniem o rządach Edwarda Gierka.

Natomiast centroprawicowy Komorowski walczący z systemem Gierka i Jaruzelskiego, jest wrogiem numer jeden. W dodatku przez prawowitego sukcesora został wyzwany od _ zapaterysty _. A to chyba poważna obelga, bo jak wiadomo, premier Hiszpanii to symbol wszelkiego zepsucia. Chyba tylko nie odpowiada za próchnicę zębów u dzieci, ale i z tym do końca nie wiadomo, bo nie ma oficjalnej wykładni.

I nie ma mocnych, aby to zmienić. Taki Aleksander Kwaśniewski miał łatwiejsze zadanie. Musiał w 1995 roku, czyli zaledwie sześć lat po dziejowych przemianach ustrojowych, przekonać Polaków, że byli komuniści (ci lubiani przez Jarosława Kaczyńskiego i ci, którym przeciwstawiał się Komorowski) to już nie diabły, tylko socjaldemokraci z krwi i kości.

Co prawda do nowej jakości postkomunistów nie przekonał większości, ale do siebie samego już tak. O ile w pierwszej turze w 1995 roku głosowało na niego 35 procent wyborców (a w drugiej wygrał tylko o włos z Lechem Wałęsą)
, to pięć lat później druga tura nie była potrzebna. W pierwszej zdobył blisko 54 procent.

Czy obecny prezydent jest w stanie powtórzyć sukces Kwaśniewskiego? Temu drugiemu płazem uchodziło wszystko: ucieczki po drabinie z Sejmu przed dziennikarzami, kłamstwa w sprawie wykształcenia i pijaństwo podczas uroczystości w Charkowie.

Cokolwiek Kwaśniewski by zrobił, to słupki w sondażach, jeśli nawet drgnęły, to tylko w górę. Bronisław Komorowski nie ma tego CZEGOŚ, co ma Kwasniewski. To COŚ trudno zdefiniować.

Nie skreślałbym jednak Komorowskiego już dziś. Nie wiemy, jakim będzie prezydentem. W polityce osiągnął już wszystko. Już mu nie zależy na partyjnej karierze, bo dla byłego prezydenta każde stanowisko w kraju jest degradacją. Jednocześnie nie może skłócić się z PO, bo ta nie poprze go w staraniu o druga kadencję, a bez poparcia silnego aparatu partyjnego nie da się wygrać wyborów. Ale jednocześnie żeby wygrać po raz drugi, musi pokazać, że nie jest na smyczy Donalda Tuska.

Zatem albo pokaże, tak jak Kwaśniewski, że ma w sobie COŚ, bez skłócania się z rodzimą formacją, albo ma marne szanse na reelekcję. Chyba, że wciąż będzie mu pomagał Jarosław Kaczyński w ramię w ramię z obrońcami krzyża.

Bo paradoksalnie, użycie armatek wodnych przeciw nim, mogłoby tylko przysporzyć mu popularności. Oczywiście powinna być to woda święcona, poświęcona przez katolickiego księdza, bo tych obrońcy uważają za posłańców szatana. Po pierwsze pokazałby, że jest twardy. Po drugie, ludzie zgorszeni instrumentalnym traktowaniem symbolu religijnego, staliby się zwolennikami Komorowskiego i być może zagłosowaliby na niego za pięć lat, choć nie zrobili tego teraz.

Wczoraj dowiedziałem się, jaki jest nowy podział katolików w Polsce. Do niedawna dzielili się na po prostu katolików oraz na katolików wyznawców ojca Rydzyka. Dziś podział jest inny: katolicy dzielą się na katolików i jarosławnych.

Cokolwiek zrobi Komorowski, poparcia jarosławnych nie zdobędzie - dlatego ma trudniejsze zadanie niż Kwaśniewski, który zdobył poparcie części antykomunistów. Jednak może powalczyć o katolików i niewierzących. Pomoże mu w tym użycie armatek z wodą święconą. A wśród jarosławnych na większą nienawiść nie może już liczyć, więc nie ma nic do stracenia.

Jakie czasy, takie wyzwania. Skoro na narodową zgodę nie ma co liczyć, trzeba liczyć na armatki wodne, czyli wodę na młyn jarosławnych. Ekstremizm sięgnie wtedy zenitu, a jak sięgnie zenitu, to stanie się jeszcze mniej akceptowalny, nawet dla części wyznawców. I w kolejnych wyborach PiS będzie miał 5 procent, zamiast 50.

Autor felietonu jest dziennikarzem Money.pl

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)