Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Odwróćcie oczy od Orlenu!

0
Podziel się:

Czy SLD dogadało się wreszcie z premierem Markiem Belką, że nie będzie dalej blokować planu sprzedaży firmie Eureko dalszych akcji PZU ? Pośpieszny wniosek Sojuszu o powołanie komisji śledczej do zbadania prywatyzacji największego polskiego ubezpieczyciela z winy banku Millennium może okazać się zgubny dla całego obozu postkomunistów.

Odwróćcie oczy od Orlenu!

Czy SLD dogadało się wreszcie z premierem Markiem Belką, że nie będzie dalej blokować planu sprzedaży firmie Eureko dalszych akcji PZU ? Pośpieszny wniosek Sojuszu o powołanie komisji śledczej do zbadania prywatyzacji największego polskiego ubezpieczyciela z winy banku Millennium może okazać się zgubny dla całego obozu postkomunistów.
"Odblokujemy w końcu prywatyzację, na której tak bardzo zależy Twojemu rządowi i prezydentowi, ale ty w zamian za to spowodujesz, że Portugalczycy podadzą nam na widelcu prawicę" - tak w skrócie mogła brzmieć oferta liderów SLD pod adresem Marka Belki. "Widelcem" mającym doprowadzić do powołania komisji śledczej w sprawie prywatyzacji PZU okazały się zeznania byłego prezesa Eureko Joao Ramalho Talone, złożone w październiku 2004 r. przed londyńskim arbitrażem.

Portugalski bankier opowiedział wówczas m.in. jak rzekomo był nagabywany przez polskich polityków o odwołanie prezesa banku Millennium (wówczas BIG Bank Gdański) Bogusława Kotta. Naciski na Talone'a miały mieć miejsce w 2000 r., a wywierać je mieli ówczesny przewodniczący AWS Marian Krzaklewski, minister skarbu Emil Wąsacz i wicemarszałek Senatu Andrzej Chronowski. Portugalczyk utrzymuje, że szef resortu skarbu zaproponował mu pomoc w odwołaniu prezesa PZU Władysław Jamrożego, pozostającego w konflikcie z inwestorem, w zamian za głowę szefa BIG Banku Gdańskiego (dzisiaj Millennium). Prawicowym politykom nie podobały się ponoć związki Kotta z postkomunistami i jego PRL-owska przeszłość w Ministerstwie Finansów. Joao Talone - jak sam twierdzi - stanowczo odmówił udziału w intrydze przeciwko swemu partnerowi w prywatyzacji PZU.

Można mieć jednak wątpliwości, czy nagłośnienie jego zeznań było rzeczywiście na rękę premierowi. Chyba tylko częściowo, bo w stenogramie przesłuchania świadka jest mowa m.in. o tym, że Belka osobiście doradzał Eureko w 2001 r. przy podpisaniu aneksu do umowy prywatyzacyjnej PZU. Aneks ten podpisany przez ostatnią AWS-owską minister skarbu Aldonę Kamelę-Sowińską dał inwestorowi prawo nabycia kolejnych 21 proc. akcji PZU.

Dzisiejsza pozycja premiera w kwestii Eureko jest więc nader niezręczna. Jako szefowi rządu powinno mu zależeć przynajmniej na uzyskaniu jak najwyższej ceny za PZU (znalezienie lepszego kandydata do tej roli niż Eureko, średniej wielkości sojusz niedużych towarzystw ubezpieczeniowych, jest nierealne z uwagi na trwający arbitraż międzynarodowy, w którym pozwanym jest państwo polskie), z drugiej natomiast strony trudno sobie wyobrazić absolutną bezstronność Belki wobec inwestora, któremu udzielał wcześniej porad. Zwłaszcza, że inwestor ten utworzył konsorcjum prywatyzacyjne razem z bankiem Millennium, dla którego premier jeszcze w I kwartale 2004 r. pracował zasiadając w jego radzie nadzorczej.
Marek Belka, dla którego zakończenie sporu pomiędzy Skarbem Państwa i Eureko jest jednym z priorytetów, zarzeka się wszak, że wszelkie działania podejmowane przez jego rząd w sprawie PZU są przejrzyste i służą dobrze interesowi państwa.

Musimy więc sami rozstrzygnąć, kiedy szef rządu jest bardziej wiarygodny. Czy wtedy gdy zapewnia, że twierdzenia o tym, iż był doradcą Eureko to insynuacje, czy wówczas, gdy obiecuje, że powstanie komisji śledczej nie opóźni prywatyzacji PZU?

Premier ma świadomość, że komisja śledcza badając nieprawidłowości czy nadużycia w prywatyzacji PZU za rządów AWS nie ominie okoliczności narodzin i pochodzenia pieniędzy banku Millennium, który kupił od Skarbu Państwa 10 proc. akcji ubezpieczeniowego molocha. Bank - jak napisali wiele lat temu na łamach "Życia" Rafał Kasprów i Jacek Łęski - narodził się trzy dni po czerwcowych wyborach 1989 r. jako Bank Inicjatyw Gospodarczych (BIG), a jego założycielami byli podsekretarz stanu w URM i doradca premiera Aleksander Borowicz, prezes PZU Anatol Adamski, dyrektor generalny Poczty Polskiej Telegraf i Telefon Andrzej Cichy, prezes Warty Janusz Staniszewski, dyrektor Universalu Dariusz Przywieczerski, dyrektor w NBP Andrzej Olechowski, prezes spółki Interster Stanisław Tołwiński i Wiktor Pitus prezes firmy Transakcja. 98 proc. udziałów w BIG wykupiły państwowe firmy, których szefowie byli równocześnie udziałowcami banku: PZU, PPTiT, Universal, Warta, Expolco Holding. Wśród założycieli BIG znalazły się również
Fundacja Rozwoju Żeglarstwa, Fundacja Wspierania Inicjatyw Gospodarczych oraz spółki Interster i Transakcja. Fundację Rozwoju Żeglarstwa założyli w kwietniu 1989 r. m.in. Mieczysław Rakowski, Bogusław Kott - dzisiejszy prezes banku Milllennium i Aleksander Kwaśniewski. Kwaśniewski został wybrany na prezesa fundacji. Fundacja miała promować rozwój żeglarstwa w Polsce. Nie wiadomo, dlaczego fundacja korzystająca m.in. z państwowych funduszy inwestowała w akcje nowo powstającego banku.

Ponad 10 procent akcji w powstającym banku objęła spółka Transakcja. Jej prezes Wiktor Pitus był nie tylko udziałowcem banku, ale i członkiem rady BIG. Transakcję założyły: KC PZPR, ZSMP, Akademia Nauk Społecznych i RSW Prasa, Książka, Ruch. Po KC PZPR udziały w Transakcji przejęła SdRP.
Państwowe firmy w założenie BIG zaangażowały kilka bilionów starych złotych. Kapitał założycielski banku wynosił 1 miliard złotych. 20 lutego 1990 roku 160 mld zł powierzył bankowi Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Osiem dni później BIG 100 mld zł z tej sumy przeniósł do Pekao SA. Sprawą ulokowania przez FOZZ pieniędzy w BIG interesował się nadzór bankowy, prokuratura i NIK. Raport NIK stwierdza: "zdjęcie przez BIG z konta FOZZ owych 100 mld zł było bezpodstawne. Nie wynikało ono z jakiejkolwiek umowy między stronami (FOZZ - BIG). Lokata 100 mld zł na rachunku w PKO SA nastąpiła na podstawie polecenia przelewu BIG SA i zapewniła bankowi BIG SA nieuzasadnione korzyści". Zdaniem NIK, BIG zarobił na tej operacji co najmniej 1,8 mld złotych i sumę tę powinien wraz z odsetkami zwrócić FOZZ.
Państwowe firmy angażowały się w BIG, pomimo że same często były w trudnej sytuacji. Kiedy w 1990 roku PZU inwestowało w akcje banku miało bilion złotych strat. PZU powierzyło BIG 65 mld złotych jako lokatę, z której odsetki miały być dostępne dopiero po 10 latach.

W pewnym sensie więc uprawnione jest twierdzenie, że gdy w listopadzie 1999 r. prezes BIG Bogusław Kott już jako szef BIG Banku Gdańskiego kupował PZU, kupił je także za własne pieniądze ubezpieczyciela (Marek Belka także i wtedy był w radzie nadzorczej banku).
Do takich wniosków będzie musiała dojść komisja śledcza ds. prywatyzacji PZU. Wątpliwe, żeby takim obrotem spraw zainteresowani byli premier Belka, jego protektor - prezydent i posłowie SLD, którzy ochoczo wystąpili z wnioskiem o powołanie komisji śledczej. Wyjątek stanowi zapewne Leszek Miller, któremu - jak ostatnio można odnieść wrażenie - wszystko już zobojętniało, a prawdziwą Schadenfreude sprawić może kompromitacja idącej po władzę prawicy, prezydenta, premiera i - last but not least - własnych kolegów klubowych, którzy - tak jak Krzysztof Janik - wyparli się go. Tak więc to, co ma odwrócić uwagę społeczną od Orlenu i zniszczyć prawicę, nie wskrzesi też lewicy, lecz może pociągnąć ją na dno.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)