Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Jaki program na wybory? Telewizyjny!

0
Podziel się:

Podczas audycji na żywo zadzwonił do stacji radiowej słuchacz wyborca i próbując przekrzyczeć polityków, zapytał pryncypialnie: a jaki macie program?

Płaskoń: Jaki program na wybory? Telewizyjny!

W studiu były obecne niemal wszystkie opcje, lecz żadna nie poczuła się w obowiązku udzielić odpowiedzi. Pewnie dlatego, że musiałyby mówić jednym głosem: najlepszy program, jaki mamy, to program telewizyjny.

Przez dwa lata budowania IV RP Prawo i Sprawiedliwość epatowało Polaków wyciskaczem potu o remoncie chałupy, natomiast Platforma Obywatelska odpowiadała serialem na temat awantur, jakie trwają przy malowaniu ścian w czasie tego remontu. Sojusz Lewicy Demokratycznej stał na uboczu produkcji fabularnej i zadawalał się udziałem w bieżącej dokumentalistyce.

Słusznie ktoś zauważył, że skoro reprezentacja narodu od rana do zmierzchu siedzi przed kamerami, to nie ma już kiedy zajmować się realizacją programów wyborczych. Tym bardziej, że pochłaniały ją jeszcze słuchowiska montowane przy użyciu ukrytych magnetofonów.

ZOBACZ TAKŻE:
PiS brało łapówki, ale przestało?W okresie kampanii produkcja filmowa musi rzecz jasna przybrać na sile, a remake obrazu „Dawno temu w Ameryce" według scenariusza i w reżyserii Michała Kamińskiego jest dopiero początkiem festiwalu, który potrwa do 21 października. Ekipa Donalda Tuska odwarknęła na razie amatorską inscenizacją o demontażu stolika PiS, lecz sztab realizatorów PO już się szyderczo uśmiecha, więc lada dzień odbędzie się kolejna premiera.

Zespół LiD także kończy prace nad ekranizacją przygód dzielonego opozycjonisty, choć robi to w absolutnej konspiracji i nawet kierownik Wojciech Olejniczak nie chce uchylić rąbka tajemnicy na temat przesłania dzieła.

Wyobraźmy sobie, że żyjemy w czasach przedmedialnych, kiedy rzeczywistości nie dało się zagłuszyć przy pomocy kamer oraz mikrofonów. Wysłannicy króla jegomości podążają konno od sioła do sioła, roznosząc wici o wiekopomnych dokonaniach pana i władcy. Lud jest ciekaw szczegółów, zatem wypytuje, jakież to skarby królewscy wojowie zagarnęli w czasie tropienia sprzedajnych na dworze.

Wysłannicy nie mogą odpowiedzieć szczerze, że jeno butelkę okowity doktora kardiologii oraz krawat ministra Kaczmarka, więc kręcą i kręcą, aż mijają wieki i powstaje kino. Teraz już można mignąć na ekranie błyszczącym mercedesem i walizką pełną dolarów, a ciemny lud wszystko kupi. Urok kina polega przecież na tym, że podczas seansu wielu widzów naprawdę wierzy, iż po ulicach biegają bestie, z którymi muszą się zmierzyć jedyni sprawiedliwi.

Realizatorzy także powinni być niezłomni w wierze, jeśli chcą wypaść przekonująco. Dlatego nie należy zawracać im głowy jakimiś programami wyborczymi, bo to rzecz wtórna. Na razie ważniejsze jest skompletowanie obsady, gdyż dobry kierownik produkcji wie, że od tego zależy w dużej mierze kasowy sukces. Zwłaszcza gdy udaje się podkupić pierwszoplanowych aktorów, którzy niedawno owocnie pracowali dla konkurencji.

Po niespodziewanych transferach z ekipy Kaczyńskiego do zespołu Tuska PiS powinien się teraz zainteresować osobą Leszka Millera, za którym stoi przecież kawałek elektoratu, mimo że on sam wypadł z łask swoich dawnych towarzyszy. Diametralna zmiana barw politycznych byłego premiera mogłaby co prawda spowodować chwilowe perturbacje w obozie władzy, ale przecież Jacek Kurski umiał wytłumaczyć nie takie absurdy. I lud je też kupował.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym "Panoramy Opolskiej".

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)