Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Szatan z politycznej klasy

0
Podziel się:

Premier niezbyt precyzyjnie określił miejsce postoju szatanów, więc teraz rozmaici interpretatorzy, dziennikarze śledczy, komentatorzy, prześmiewcy, a i zwykły lud, poszukują racicznego z ogonem, który cuchnie siarką.

Płaskoń: Szatan z politycznej klasy

Premier niezbyt precyzyjnie określił miejsce postoju szatanów, więc teraz rozmaici interpretatorzy, dziennikarze śledczy, komentatorzy, prześmiewcy, a i zwykły lud, poszukują racicznego z ogonem, który cuchnie siarką.

Wobec enigmatycznych wskazówek rezultaty penetracji muszą być ułomne. Wiadomo przecież, że Zły może być wszędzie. Także w otoczeniu premiera, a nawet - strach pomyśleć - w nim samym, w kieszeni jego garnituru albo pod czarnym parasolem, którym ochraniają go funkcjonariusze BOR.

"Jaki diabeł mnie podkusił" - myśli z pewnością Jarosław Kaczyński o Romanie Giertychu i też nie wie, czy zrobił to sam Lucyfer czy tylko któryś z przybocznych wodza piekieł. Żeby szef rządu w 40-milionowym państwie musiał roztrząsać spis lektur szkolnych!

Inna sprawa, że mógł się poradzić mamy, a nie od razu zwoływać na konsultacje polonistów. Matka sama pisze książki, zatem ma wiedzę oraz gust i bez trudu rozsądziłaby, kto większym pisarzem był: Dobraczyński z PRON-u czy Gombrowicz z emigracji.

A teraz jeszcze wicepremier Roman nie ukrywa, iż chce być marszałkiem Sejmu, chociaż Ludwik Dorn nie ogłosił zamiaru oddania laski. Trzeba lepszego dowodu na istnienie szatana? Pycha, chciwość i tak dalej, włącznie z pierwszym grzechem Dekalogu, jako że premier nie toleruje osobników, którzy mają innych przywódców przed nim.

Paweł Zalewski zapomniał, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła i został zawieszony w członkostwie PiS, zanim wyszedł ze studia, gdzie domagał się, żeby minister Fotyga powiedziała wreszcie jasno, co naprawdę polska delegacja utargowała w Brukseli. Cóż za bezczelność! Szef sejmowej komisji spraw zagranicznych apeluje, żeby szefowa od tych samych spraw w rządzie ujawniła coś, czego zwyczajnie nie wie.

Prezydent też nie wie ani premier. Skoro jednak mówią, że osiągnęliśmy sukces, to powinno wystarczyć, a dociekliwość jest już wabieniem szatana. Co prawda szef Parlamentu Europejskiego oświadczył, iż polskiemu rządowi coś się roi na temat dżentelmeńskiej umowy, ale on też może nie wiedzieć. Najważniejsza, że nasza delegacja wróciła cało i nie umarła za pierwiastek, szczędząc tym samym budżetowi państwa wydatków na pogrzeby.

Z ministrem sprawiedliwości sprawa jest prostsza. Gdy na konferencji prasowej Zbigniew Ziobro zdementował artykuł o śledztwie w sprawie śmierci Barbary Blidy, który dopiero następnego dnia miał się ukazać drukiem, wiadome siły w wiadomych stacjach TV z miejsca zaczęły sugerować wiadome powiązania. A to nieprawda. Żaden szatan nie podsłuchał ani nie wykradł plików z komputera "Gazety Wyborczej". Ziobro zachował się tak, jak dowcipnisie, którzy u schyłku PRL rozesłali po redakcjach depeszę, iż wydział astronomiczny KC PZPR odwołuje zapowiedziane na jutro zaćmienie słońca.

Różnica polega jedynie na tym, że tamci mieli spore problemy, a minister sprawiedliwości ani trochę nie żartuje.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu
i redaktorem naczelnym "Panoramy Opolskiej"

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)