Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Spełnią się marzenia Kaczyńskiego - komentarz Money.pl

0
Podziel się:

4 lipca nie przejdzie w Polsce do historii jako dzień szczególny. Nie będziemy obchodzić święta demokracji, jeść indyka, a już na pewno kaczki.

Spełnią się marzenia Kaczyńskiego - komentarz Money.pl

4 lipca nie przejdzie w Polsce do historii jako dzień szczególny. Nie będziemy obchodzić święta demokracji - wybory prezydenckie nie zmienią Polski ani na lepsze, ani na gorsze. Jak byliśmy podzieleni, tak będziemy. Przez tę polaryzację trudno *nam *jednak będzie przeżyć do następnych.

Nie ma powrotu do Czwartej Rzeczpospolitej ani narodzin Piątej. Jest młody kraj z potencjałem szybkiego rozwoju, o dużej dynamice gospodarczej, liczący się w Europie. Ale także z problemami: relatywnie wysokim bezrobociem, sporym deficytem w finansach publicznych, jednym z najwyższym wśród państw Starego Kontynentu wskaźnikiem biedy, potrzebą reformy systemu emerytalnego, niewydolną służbą zdrowia, słabą armią, który - jak wszyscy - musi zmierzyć się ze skutkami kryzysu gospodarczego.

Potrzeba mu reform. Dość drastycznych i często nieakceptowanych społecznie. Na przykład zwiększenia składki na ubezpieczenie zdrowotne, ale powiązanej z gruntownymi przemianami w strukturze opieki medycznej, które mogą się wiązać z likwidacją wielu placówek. Podniesienia wieku emerytalnego i w końcu likwidacji wielu branżowych przywilejów przysługujących m.in. górnikom, służbom mundurowym, sędziom i prokuratorom. Krótko: oszczędności i racjonalności w wydawaniu pieniędzy.

PAP/Bartłomiej ZborowskiBronisław Komorowski prezydentem

Ale to niemożliwe, przynajmniej przez najbliższy rok. Żadna siła polityczna nie podejmie żadnych, nawet najmniejszych kroków, by wprowadzić w życie te zmiany przed wyborami, najpierw samorządowymi, które czekają nas w tym roku, później przed parlamentarnymi, w połowie przyszłego. Wszystkie będą w tym czasie grać problemem akceptowalności i refundacji zabiegów in-vitro, moralnością, przywiązaniem do tradycji, katolickimi korzeniami.

Tak, jak było to w minionej kampanii prezydenckiej: nudnej, żałobnej, pozbawionej emocji i konkretów, która jednak podzieliła Polaków - a o to przecież chodziło spin doktorom zarówno PiS jak i PO. Niestety, przyniosło to więcej złego niż dobrego - podzieliło Polaków niemal po równo.

W gruncie rzeczy prawie tyle samo osób poparło Bronisława Komorowskiego co Jarosława Kaczyńskiego. I choć to Komorowski wprowadzi się wkrótce do pałacu przy warszawskim Krakowskim Przedmieściu, to zwycięzcą jest Kaczyński, który prezydentem wcale zostać nie chciał. Komorowski-ugodowiec nie ma ani siły politycznej, ani prawnej by cokolwiek w kraju zmienić. Przegrany-wygrany zbuduje natomiast na nowo mocne szeregi partii, znacznie uszczuplone w katastrofie smoleńskiej.

Zmotywowany ogromnym poparciem społecznym będzie szykował się do wyborów parlamentarnych. Do mediów powrócą Kurski i Ziobro. Bielan będzie jeszcze bardziej agresywny, a na zapleczu Adam Lipiński zewrze szeregi. I jeśli uda im się dogadać z panną na wydaniu - Lewicą, spełnią się marzenia Kaczyńskiego - znowu zostanie premierem. A będzie to czas szczególny - Polska przejmie przewodnictwo w Unii Europejskiej. I rozpocznie się wojna nie tylko polsko-polska, ale polsko-unijna.

Autor jest redaktorem naczelnym Money.pl

wybory
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)