Te partie przyznały, że przegrają wybory

Zdrowy rozsądek podpowiada, że najmniejsze szanse na duży, a nawet mały wynik ma PJN. Dlatego właśnie jego członkowie wykoncypowali, że pochwalą się rozwiązaniem najbardziej dla kredytobiorców kuszącym - czyli zamrożeniem kursu franka na poziomie 2,75 złotego. Różnicę między faktycznym kursem, a tym pułapem miałoby pokrywać państwo. No cóż, projekt kosztowny dla budżetu i potencjalnie rewolucyjny. Bo cała reszta zadłużonych miałaby prawo zanieść pod Sejm opony i starym zwyczajem okopcić nim mury parlamentu. PJN proponuje, bo wie, że nie będzie musiał tego realizować.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/250/t126714.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/masz;kredyt;we;franku;jestes;w;podwojnie;patowej;sytuacji,16,0,881680.html) Masz kredyt we franku? Zobacz dlaczego jesteś w podwójnie patowej sytuacji
Nieco większe, ale ciągle małe uzasadnienie ekonomiczne, miałaby koncepcja Prawa i Sprawiedliwości. Posłowie tej partii - ekonomiści z konieczności, a nie z wykształcenia - proponują by bank oferował klientowi widełki cen franka, w ramach których będzie on spłacał kredyt.

Gdy kurs skoczy ponad ustalony przedział, dopłaca bank, gdy spadnie poniżej, bank bierze nadwyżkę spłacanej raty dla siebie. Sytuacja bardzo ryzykowna dla banków, więc niebezpieczna dla gospodarki. No cóż, pomysł, który z daleka pachnie głośnymi już opcjami, można proponować, gdy się wie, że nie będzie okazji, by go realizować.

Koncepcja średnio oderwana od rzeczywistości należy do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Partia, która ostatnio poczuła, że może zostać koalicjantem zaproponowała, by w umowę kredytową wpisać najwyższą możliwą wartość spreadu. Podobnie - jako średnią - można sklasyfikować koncepcję obecnej koalicji rządzącej, która chce zapewnić kredytobiorcom możliwość spłacania kredytów frankami kupionymi w kantorach i specjalnych platformach internetowych.

SLD, PSL i PO grają więc ostrożnie, bo wiedzą, że może trzeba będzie te pomysły wdrożyć. Oba, jak przystało na koncepcje umiarkowanie postępowe, nie zaszkodzą, ale i pewnie niewiele pomogą.

Tego podziału na tych, którzy szanse na rządzenie mają i tych, którzy szans takowych sami sobie nie dają, byłby bardzo klarowny, gdyby nie jeszcze jedna koncepcja. Prawo i Sprawiedliwość wymyśliło bowiem, by umożliwić zadłużonym we frankach tanie przewalutowanie kredytów. Pomysł ten dla powyższej klasyfikacji jest o tyle znaczący, że pozbawiony sensu.

Załóżmy, że przykładowy kredytobiorca w czasie, gdy kredyty frankowe były najpopularniejsze, w przeliczeniu na złote wziął ich 100 tys. Teraz po wielomiesięcznym dramacie na franku winny jest 150 tys. złotych. Jak bardzo jest mu w tym momencie potrzebne darmowe przewalutowanie - czyli usankcjonowanie straty na stałe? Równie chyba mocno, jak PiS-owi lobotomia.