Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

W roku 2004 więcej szczęścia niż rozumu

0
Podziel się:

Rok 2004 – dziwnie szczęśliwy był to rok. Na giełdzie nie dało się zarobić tyle co w roku 2003, nie mniej przeciętny inwestor zaliczy go do grona tych udanych. Nieźle huśtał nam się rodzimy rynek walutowy. Rewolucji nie było w makroekonomii.

W roku 2004 więcej szczęścia niż rozumu

Rok 2004 – dziwnie szczęśliwy był to rok. Na giełdzie nie dało się zarobić tyle co w roku 2003, nie mniej przeciętny inwestor zaliczy go do grona tych udanych. Zwłaszcza jeśli wystawszy się w ogonku nabył upragnione akcje w tej największej z kolejkowych prywatyzacji w historii polskiego rynku kapitałowego. Indeksy pobiły swoje historyczne rekordy ale jakoś tak symbolicznie, a nie spektakularnie.

Przybyło ponad 30 nowych spółek, zarówno tych malutkich jak ostatni debiutant Drozapol, jak i tak wielkich niczym Bank PKO BP. Otwartym Funduszom Emerytalnym, jeszcze w 2003 roku narzekającym na ciasnotę inwestycyjną na rodzimym rynku, pod koniec roku jakby brakowało wolnych funduszy na połykanie nadchodzących emisji. Kapitalizacja rynku wzrosła prawie do 200 mld zł., czym dała pretekst do porównywania się z Wiedniem. A byłoby znacznie lepiej i radośniej gdyby nie podatki od zysków kapitałowych, jakie przyjdzie nam płacić (a może mimo wszystko nie) już kwietniu 2005 roku.

Teoretycznie, minister finansów mógłby jeszcze zawiesić pobór podatku uchwalonego przez Sejm – ale to już tylko od niego teraz zależy. W końcu deficyt budżetowy okazał się być dużo mniejszy od planowanego, a wpływy z podatku przy tych nadprogramowych oszczędnościach wydają się być mikroskopijne. Tym bardziej, że minister skarbu planuje sprzedać nam „tego towaru” w nadchodzącym 2005 roku bez liku. Kolejnym argumentem byłaby całkowita klęska programu IKE na czele z autorem tego i innych pomysłów – panem ministrem Paterem. Pozwólmy ludziom oszczędzać i inwestować ciężko zarobione i jeszcze ciężej zachowane od konsumpcji pieniądze, nie łupmy ich bezsensownymi podatkami.

Rok 2004 to huśtawka na rodzimym rynku walutowym. W pierwszym półroczu słabość naszej waluty była widoczna, jednak drugie półrocze to pasmo nieprzerwanego umacniania się złotego, aż do granic niespotykanych od siedmiu lat. Być może rok skończymy dwoma symbolami – kursem EUR poniżej 4 zł, i kursem USD poniżej 3 zł. I jakoś tak się (całkiem przypadkowo ...) składa, że kiedy rządowi potrzeba było słabego złotego, to wstrzymywał wszelkie prywatyzacje. A kiedy zapragnął silnej waluty, to prywatyzował wszystko, nawet więcej niż planował.

Sądząc z planów na rok 2005, rządowi zależy na utrzymaniu obecnego poziomu z lekkim trendem ku osłabieniu w drugim półroczu – zobaczymy czy się sprawdzi.

Rewolucji nie było w makroekonomii. Tak jak pisałem wielokrotnie, mieliśmy do czynienia z typową „górką” koniunktury, której apogeum przypadło na 2 kwartał 2004 roku. Ale ta koniunktura pomimo, iż przełożyła się na 5% wzrostu PKB w skali kraju, to jednak została okupiona wieloma niekorzystnymi tendencjami i nie przyniosła pełni uznania jej autorom w społeczeństwie.

Bezrobocie spadło tylko symbolicznie. Płace brutto mniej niż inflacja, czyli realnie spadły. Podatki wzrosły, tym bardziej jeszcze uszczuplając dochody. Społeczeństwo nie chcąc rezygnować z poziomu życia zaczęło brać przykład z państwa i zadłużać się na potęgę korzystając z niskiego (jak na polskie warunki) poziomu stóp procentowych i umacniającego się złotego. Jak to się skończy? Cóż, pożyjemy, zobaczymy... (a żyjemy w kraju o najszybszym tempie wzrostu długu publicznego).

Na koniec polityka! Tutaj w 2004 roku z jajka podrzuconego przez redaktora Michnika wykluł się prawdziwy potwór. Nie mniej był on tylko małym ptaszkiem w porównaniu z tym, który wykluje się z jajka, które musi wysiedzieć obecna komisja śledcza. W ciągu dwóch lat od ujawnienia afery, zostało zmiecione ze sceny politycznej ugrupowanie polityczne, które wygrało wybory z wynikiem ponad 40%, a wcześniej wprowadziło swojego lidera na fotel prezydencki już w pierwszej turze. A teraz zapowiada nam się dekomunizacja – zarówno ta teczkowa, jak i ta nieformalna – w wyniku zmian ustaw o zawodach prawniczych, czy też o szkolnictwie wyższym.

Uważam, że rok 2004 był dla nas bardzo szczęśliwy, bo trzeba mieć dużo szczęścia by prowadząc tak ryzykowną politykę gospodarczą móc omijać niebezpieczeństwa recesji czy kryzysu. Nie mniej, bez zasadniczych reform tego szczęścia może nam pod koniec przyszłego roku zwyczajnie zabraknąć.

Życzę Państwu w Nowym Roku podejmowania samych optymalnych decyzji i żebyście Państwo nie ponieśli konsekwencji ryzyka, które w Waszym imieniu, nie pytając Was o zdanie, codziennie z trudem i mozołem ponosi Nasze Ukochane Państwo.

gospodarka
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)