Wawryszuk: Prezydent przeciw kolegom. Będzie taniej o 60 milionów złotych

Dzięki tej roztropnej decyzji ludność polskich miast i wsi będzie krócej narażona na cyrk, który tradycyjnie towarzyszy przedelekcyjnej kampanii. Kandydaci na wybrańców narodu mają bowiem o jakieś dwa - trzy tygodnie mniej na to, by nękać nas swoimi genialnymi programami i pomysłami na uczynienie z państwa eldorado mlekiem i miodem płynącego.

Skróci się także czas wzmożonej aktywności parlamentarzystów, którzy zazwyczaj im bliżej dnia w którym stawiamy krzyżyk na listach, tym więcej mają inicjatyw ustawodawczych oraz recept na wyzwolenie obywateli z opresyjnego jarzma nieżyciowych przepisów. Nie trzeba przecież geniusza, by wiedzieć, że co nagle - to po diable. A pisane w pośpiechu i na kolanie ustawy, zwykle odbijają się czkawką. I to bynajmniej nie ich twórcom, ale zwykłym obywatelom.

[

]( # )Nałęcz: Ogień kampanii płonie. Wybory go ugaszą
Prezydent dokonał także wolty i zapowiedział, że wybory będą jednodniowe (znowu wbrew woli premiera). Przyjaciele rezydenta Belwederu z Platformy Obywatelskiej znieśli ten cios z godnością i szybko przekuli go na dowód jego iście salomonowej mądrości.

O dziwo nie było też miażdżącej krytyki ze strony opozycji, która pochwaliła Komorowskiego za odstąpienie od koncepcji dwudniowych wyborów, której była przeciwna. Nie obyło się jednak bez kręcenia nosem na datę 9 października. Że, rzucanie kłód pod nogi, że za mało czasu, że Platformie pewnie powiedział itp. Mimo tego trudno oprzeć się wrażeniu, że prezydent nie dał oponentom zbyt mocnych argumentów do krytyki.

Tym bardziej, że pomysł dwudniowych wyborów forsowany przez PO kosztowałby podatników dodatkowe 60 mln złotych. Dodajmy, że wydanych głównie w interesie rządzącej teraz ekipy. Bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy już w wytarte slogany o święcie demokracji.