Jest tutaj problem semantyczny, bowiem w Hiszpanii niezwykle politycznie poprawny rząd premiera Zapatero postawił nie tyle na wiatraki, co usprawiedliwiałoby użycie terminu: _ wystawić do wiatru _, ile na energię słoneczną.
Pominę już przyczynę, dla której chce się – w pośpiechu, na siłę – wykorzystywać energię słoneczną, mianowicie globalne ocieplenie, spowodowane ponoć przez człowieka (ta hipoteza jest zresztą naukowo coraz słabsza!).
Skoncentruję się tylko na towarzyszącej temu strategii rozwoju, proklamującej przyszły dobrobyt wynikający z tworzenia _ zielonej gospodarki _, zielonej, czyli odtwarzalnej, energii i _ zielonych miejsc pracy _ w tejże gospodarce.
To mitotwórstwo narodziło się w Europie, w UE, i najbardziej entuzjastycznie nastawionym rządem jest – czy może już tylko był - socjalistyczny rząd premiera Zapatero. Ponieważ nawet w słonecznej Hiszpanii produkcja energii elektrycznej z energii słonecznej jest niesłychanie kosztowna, a technologie wielce nieefektywne, więc by zachęcić producentów wprowadzono subsydia dla producentów.
Najważniejsze z nich, to cena za dostarczoną do ogólnej sieci energię, dochodząca do 550 proc. ceny otrzymywanej przez elektrownie. A do tego dochodziły i inne subsydia.
Prof. G. Calzada Alvarez przedstawił nie tak dawno temu raport z badań, z którego wynika, że hiszpański model energii odnawialnej opartej na energii słonecznej prowadzi do destrukcji miejsc pracy. Każde nowo powstałe miejsce pracy w sektorze _ zielonej gospodarki _ niszczy 2,2 miejsca pracy gdzie indziej w hiszpańskiej gospodarce.
Autor zastrzega się, że utrata miejsc pracy mogłaby być nawet większa, gdyby wziąć pod uwagę przenosiny niektórych energochłonnych rodzajów produkcji przemysłowej poza Hiszpanię, gdzie ceny energii nie rosną w takim stopniu.
Oczywiście, miejscowi _ zieloni _ – w swoim stylu, wypróbowanym wielokrotnie także gdzie indziej – próbowali podważyć badania profesora Uniwersytetu Juana Carlosa w Madrycie, zarzucając mu, że pracuje dla koncernów energetycznych. Ekoszaleńcy i ich polityczni protektorzy mają jednak rosnący problem. Bowiem przeciek z raportu rządowego na ten sam temat potwierdził wyniki badań prof. Alvareza.
Z przecieku wynika, że współczynnik straconych miejsc pracy na jedno stworzone miejsce w sektorze energii odnawialnej jest nawet wyższy niż wynika to z cytowanych badań prof. Alvareza.
W dodatku mitologia _ zielonych miejsc pracy _ otrzymuje coraz więcej ciosów z różnych stron. Instytut im. Bruno Leoniego zbadał efektywność _ zielonej gospodarki _ i doszedł do tych samych konkluzji. Tyle, że absolutne relacje są jeszcze gorsze niż w przypadku Hiszpanii. We Włoszech jedno miejsce w sektorze zielonej energii powoduje utratę 4,8 miejsc pracy w całej gospodarce oraz 6,9 miejsc pracy w przemyśle!
Tymczasem w UE prace nie ustają nad przekształcaniem już i tak ledwo zipiącej, semi-stagnacyjnej gospodarki zachodnioeuropejskiej na tory przyspieszonego wzrostu kosztów energii. A nawet namawia się kraje do zwiększenia normy obniżki CO2, aby _ dać dobry przykład i wywrzeć presję moralną na inne kraje _. Prosimy nie wystawiać nas do słońca, _ pardon _, do wiatru!
Autor felietonu jest profesorem ekonomii, członkiem Rady Polityki Pieniężnej