Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Wójcikowski: Prezes NBP w kocich łapkach

0
Podziel się:

Dzień za dniem mija - a kandydata na prezesa NBP jak nie było, tak nie ma. Niepewność z polityki coraz bardziej przenosi się na rynki finansowe.

Wójcikowski: Prezes NBP w kocich łapkach

Dzień za dniem mija – a kandydata na prezesa NBP jak nie było, tak nie ma. Niepewność z polityki coraz bardziej przenosi się na rynki finansowe.

Zgłupiał zupełnie złoty, którym jeszcze miesiąc temu 100% analityków wróżyło nieprzerwane pasmo umacniania się. Giełda, która miała rosnąć do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej, postraszyła inwestorów lekką paniką i rozchwianiem emocji. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie przedstawić wizję polskiej polityki pieniężnej w najbliższych 3-4 latach.

Ale zacznijmy od początku. Najpierw miała być pani profesor Urszula Grzelońska. Wychwalali ją politycy Polski solidarnej, jako swoiste alter-ego dla profesora Balcerowicza. Że taka światła, że nie stoją za nią doktryny, że jej prognozy trafniejsze i dogłębniej rozumieją otoczenie i „drugiego człowieka”. A potem kandydatka znikła z postumentu tak szybko, jak się na nim pojawiła. Rynki finansowe dowiedziały się bowiem o jej poglądach ekonomicznych i zaapelowały do polityków o nie wprowadzanie ponownie socjalizmu, choćby tego najbardziej pobożnego i z największą z ludzkich twarzą.

Potem pojawiła się koncepcja pani profesor Zyty Gilowskiej. Że ona pójdzie do banku, a na jej miejsce w rządzie czmychnie pan Marcinkiewicz. Pani Zyta nie czuje się dość biegła w monetarystycznych fanaberiach, reżimach kursowych i innych takich. Woli za to makroekonomię, politykę fiskalną i podatki. I nie kocha pana Kazia. A pan Kazio jako zwykły minister do rządu nie wejdzie – za bardzo siebie ceni. Pan Kazio zawsze może „sprawdzić się w biznesie” – jako jakiś prezes zarządu – np. w Policach się miejsce zwolniło.

Następnym odcinkiem telenoweli był ten z panem profesorem Janem Sulmickim. Profesor wydawał był się mocnym koniem, ale przepadł w przedbiegach. Okazało się, że był członkiem PZPR i to chyba nie tak nic nie znaczącym, żeby jego kandydatura mogła się utrzymać. Poza tym zajmował się głównie nurtami interwencjonistycznymi i kejnesowskimi. Zrezygnował więc z powodów rodzinnych.

Teraz leci odcinek pt. profesor Edmund Pietrzak. Tyle, że ci którzy go panu prezydentowi podsunęli, zapomnieli powiedzieć, że to „gorszy” liberał (czytaj antychryst) niż dwóch Balcerowiczów razem wziętych. Z tej kandydatury najbardziej się ucieszyła PO, gotowa poprzeć kandydaturę w ciemno - bez żadnych warunków wstępnych. Za to partie przystawkowe zagroziły w razie wystawienia takiego kandydata zerwaniem koalicji.

Kto więc będzie prezesem NBP? Ja obstawiam jednak profesor Gilowską, gdyż po aferze teczkowej jest ona wobec braci Kaczyńskich najbardziej dyspozycyjna i są w stanie namówić ją na ten polityczny ruch. A jedynie on gwarantuje uspokojenie nastrojów. Dużo czasu już nie zostało, ale podczas wigilii zwierzęta mówią ludzkim głosem, więc odpowiednio poinformowane o wszystkim koty pana premiera z pewnością potrafią pomóc. Wszystko więc w łapkach kota.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)