Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Filar: Drukowanie pieniędzy przez Bank Anglii to bomba inflacyjna

0
Podziel się:
Filar: Drukowanie pieniędzy przez Bank Anglii to bomba inflacyjna

Money.pl: Bank of England planuje dodrukowanie 75 mld funtów w gotówce. Ma to pomóc gospodarce borykającej się z recesją. W jaki sposób wpompowanie pieniędzy - de facto bez pokrycia - może być impulsem dla wzrostu gospodarczego?

prof. Dariusz Filar, członek Rady Polityki Pieniężnej: Nie wydaje mi się, by to pompowanie pieniędzy miało na celu pobudzenie wzrostu gospodarczego. To jest raczej próba ratowania stabilności systemu finansowego. I to w dodatku jest to próba zorientowana bardzo krótkookresowo.

Z jednej strony istnieje obawa, że cały system jest niestabilny i musi zostać gwałtownie zasilony, ale przecież z drugiej strony wiadomo, że wprowadzenie takich dodatkowych ilości pieniądza do gospodarki prędzej czy później musi skutkować wzrostem inflacji.

Co prawda to nie jest perspektywa kwartałów. Bo to wpompowanie może przełożyć się na wzrost inflacji nawet w perspektywie 3 do 5 lat. Ale tym niemniej nie zmienia to faktu, że jeszcze w tej dekadzie Bank Anglii może mieć bardzo poważne problemy z inflacją. Zresztą tak samo jak banki innych krajów, które zdecydowały się na pompowanie gotówki w system.

Raport Money.pl
*Gospodarcze potęgi w zapaści. PKB pikuje * Dziś poznaliśmy dane o PKB w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Eksperci nie mają wątpliwości. W tym roku nie należy oczekiwać dobrych wiadomości. zobacz raport Money.pl

A może Bank of England obawia się deflacji i dlatego podejmuje takie działania?

W krótkiej perspektywie faktycznie istnieje możliwość, że dynamika wzrostu cen się bardzo wyraźnie obniży. Coraz częściej mówi się o tym, że ona może być zerowa. Z tym, że takie obawy odnoszą się raczej do Stanów Zjednoczonych. Ale trzeba pamiętać, że gospodarka brytyjska jest znacznie mocniej powiązana z USA niż inne gospodarki europejskie.

To znów jest perspektywa od dwóch do czterech kwartałów. A w dłuższej perspektywie narasta cykająca bomba inflacyjna. Mamy do czynienia z rozumowaniem tego typu: poradźmy sobie z tym co bezpośrednio nam zagraża, a tym co będzie zagrażało za dwa, trzy lata będziemy martwić się później.

To też jest dowód na to, w jaką sytuację wpędziły się gospodarki krajów wysokorozwiniętych. Jeżeli staje się przed takimi dylematami, to już sama istota dylematu wskazuje na stan choroby.

Nam w Polsce drukowanie _ pustych _ pieniędzy kojarzy się jak najgorzej, bo z przełomem lat 80. i 90. i hiperinflacją. Skoro podobny krok jak BoE rozważa Europejski Bank Centralny, to może nie taki diabeł straszny jak go malują?

Ten diabeł jest straszny. A to, że podejmuje się takie ryzyko to dowód na to, jak głęboko niestabilna jest sytuacja finansowa współczesnego świata.

Rząd Japonii wpadł na inny pomysł w walce z kryzysem. Po prostu rozdaje gotówkę.Każdy Japończyk ma dostać równowartość 121 dolarów, by je wydać i pobudzić koniunkturę.Może to jest lepsze rozwiązanie?

Japończycy mają już doświadczenia z tzw. quantitative easing czyli ilościowym poluzowaniem polityki pieniężnej. Gdy poprzednio mieli zerową stopę procentową, przeprowadzali już manewry z wpompowywaniem pieniądza do gospodarki.

W Japonii z jednej strony są bardzo duże oszczędności gospodarstw domowych, a z drugiej gospodarka ma ogromne nadwyżki potencjału. Jeżeli Japończycy rzeczywiście zdecydowaliby się wydać te pieniądze, to ich gospodarka jest w stanie szybko i bez presji inflacyjnej zaspokoić ten dodatkowy popyt. To też jest jednak sięganie po niekonwencjonalne środki, bo zmusza do tego sytuacja.

A czy my w Polsce powinniśmy w ogóle rozważać w tej chwili takie działania, jak te podejmowane w Wielkiej Brytanii czy w Japonii?

Nie. Spokojnie. Cały czas podkreślam, że powinniśmy porównywać się chociażby z naszymi bratankami Węgrami. My mamy dodatnią dynamikę sprzedaży detalicznej. Choć teraz osłabła, to wciąż jest na plusie. Węgrzy od dwóch lat nieprzerwanie miesiąc po miesiącu mają ujemną dynamikę. Tam sprzedaż się kurczy. U nas wciąż rośnie.

Wciąż mamy też niemal 8 proc. wzrost płac. Najnowsze dane GUS-u pokazują, że dynamika spożycia indywidualnego wciąż jest powyżej 5 proc. Więc naprawdę tego typu zachęcanie społeczeństwa do wzmożonej konsumpcji nie wydaje się potrzebne.

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)