Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kłopotek: W sprawie opcji banki pójdą po rozum do głowy

0
Podziel się:
Kłopotek: W sprawie opcji banki pójdą po rozum do głowy

Money.pl: Gdyby miał Pan firmę z opcjami walutowymi, negocjował by Pan z bankiem czy czekał, aż Pana opcje zostaną unieważnione?

Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL: Zdecydowanie trzeba siadać do rozmów z bankami. Kwestia unieważnienia jest kwestią kontrowersyjną, są podnoszone głosy, że może być niekonstytucyjna. Może być również taka wersja, że Skarb Państwa mógłby narazić się na procesy odszkodowawcze. Podkreślam, że unieważnienie jest to krok ostateczny, dla tych najbardziej rażących przypadków.

Tak właśnie postąpił Zbigniew Jakubas i udało mu się.

I to jest bardzo dobry przykład dla nas: dużemu podarowano, z tego co słyszałem połowę należności. A co z małymi firmami?

Załóżmy więc, że opcje zostają anulowane. Polska staje się krajem tak nieprzewidywalnym politycznie, jak np. Rosja dla zagranicznych inwestorów. To nie za duży koszt tego pomysłu?

Nie chcę gdybać w ten sposób. Wiadomo, że takie sprawy rozstrzygają sądy. A każda sprawa musi być rozpatrywana indywidualnie. Wiadomo, że w takich procesach muszą być instrumenty prawne wzmacniające tę słabszą stronę, która być może w sposób rażący została pokrzywdzona. Mam jednak takie przeczucie, że banki pójdą po rozum do głowy i będą także negocjować. Co bankowi da bankructwo przedsiębiorstwa?

Może nasze firmy w ogóle nie mają pojęcia o inżynierii finansowej. Waluty Czech czy Węgiertakże mocno spadały, a takich problemów jak u nas z opcjami tam nie zanotowano.

Tego nie jestem w stanie powiedzieć, każdy przypadek jest różny. Powiem Panu tak - każdy z nas popełnia ten sam błąd. Gdy idę do mojego, zaufanego banku po kredyt, najbardziej patrzę na to, ile dostanę kredytu i na jaki procent. Tekstów drobnym maczkiem człowiek nie czyta. Ale w przypadku opcji było jeszcze inaczej, była nachalność nie z tej ziemi.

To się nazywa po prostu sprzedaż.

No tak. Ale dzisiaj się mówi, że w tym jest także trochę winy prezydenta. Ja bym nie chciał go za to do końca winić, ale gdyby wcześniej dyrektywa unijna (MIFiD - przyp.aut.) była w Polsce wprowadzona, to może do tak drastycznych historii by nie doszło. Widziałem ostatnio jedną umowę od poszkodowanego przedsiębiorcy, ona liczyła 48 stron! Kto to przeczyta?!

Ja też widziałem taką umowę, ta liczyła zaledwie jedną. Reszta była załatwiana przez telefon.

To jeszcze gorzej, to było to naciskanie. Fakt jest faktem - nie można tutaj stosować uogólnień. Byli i tacy, którzy zaryzykowali i chcieli zagrać na spekulacji.

Mimo wszystko nie obawia się Pan negatywnego wydźwięku unieważnienia opcji za granicą, nawet w tych poszczególnych, najbardziej drastycznych przypadkach?

Nie. Ja mimo wszystko uważam, że na naszym słabym rynku walutowym i giełdowym grają zagraniczni spekulanci. Sami się zresztą do tego przyznają.

Ale w tym chyba nic złego nie ma? Spekulacja jest nieodłącznym elementem tych rynków.

Obawiam się jednak, że jesteśmy po prostu mali w porównaniu z tymi podmiotami. Jeżeli ktoś jest rzetelny i uczciwy w działaniu - to ja takiego inwestora, nawet zagranicznego, się nie boję. Ale często to jest tak, że to jest tak zwany kapitał spekulacyjny, który po prostu żeruje na naszych słabościach, czy w ogóle na kryzysie. Ja nie jestem ekonomistą czy finansistą, ale coraz śmielej wypowiadam się na ten temat. Wie Pan dlaczego? Bo jak słucham dzisiaj niektórych tak zwanych doradców i porównuję, co oni mówili jeszcze parę miesięcy temu, to wie Pan co - najlepiej żeby się zamknęli.

No właśnie - a co by się stało, gdyby wszyscy ludzie, którzy kupowali fundusze, zaczęli zgłaszać się do sądów, bo nie zostali poinformowani o ryzyku inwestycji lub też doradcy nie dostosowali produktów do profilu ryzyka klienta? Unieważnimy wszystkie umowy funduszy?

Do sądu każdy ma prawo iść. Jednak unieważnienie z mocy prawa takich umów jest niemożliwe.

Ale to jest bardzo podobna sprawa. I tu i tu chcemy podważyć, że przedsiębiorca czy klient nie był poinformowany o ryzyku.

W tym momencie będzie argument drugiej strony, że dyrektywa nie była wdrożona w Polsce. Z drugiej strony wychodzę z takiego założenia: bank powinien uczciwie informować, nawet jak nie ma dyrektywy - gdzie można stracić, a gdzie zyskać.

Rozmawiałem z przedstawicielami jednego z banków i oni twierdzili, że przestrzegają dyrektywy, mimo że nie jest wprowadzona.

Dlatego powtarzam - nie można wszystkiego wrzucać do jednego worka. Każdy ma prawo iść do sądu, czy dyrektywa jest czy jej nie ma. Poprzez ustawę chcielibyśmy wzmocnić argumenty poszkodowanych firm. Wygranie sprawybędzie nieprawdopodobnie ciężkie, ale zobaczymy.

Nie uważa Pan, że przedsiębiorcy, eksporterzy, powinni mieć jednak wiedzę na temat instrumentów, które kupują?

Nie wyobrażam sobie, że duże firmy z dużymi obrotami nie miały takiej obsługi prawnej. Natomiast ci mniejsi, mogli już takiej nie mieć. Jeśli ktoś mi powie _ widziały gały co brały _ - ja nie mogę powiedzieć, że on też nie ma racji. Tyle tylko, że problem polega na tym, czy bank uczciwie potencjalnego klienta informował. Jest jeszcze problem tego, że banki mogły zerwać jednostronnie umowy, w przypadku gdy kurs był nie po ich myśli, a przedsiębiorcy nie mogli tego zrobić w analogicznej sytuacji. Powinno być symetrycznie.

Możemy oskarżać bank za to, że chciał zarobić po prostu więcej pieniędzy?

Mamy prawo oskarżać bank jeśli nieuczciwie, czy nierzetelnie, skrywając niektóre zagrożenia podpisywał umowy. Naciskał na klienta - to co banki potrafią przez swoich agentów.

Ale to dokładnie to samo, jak sprzedawano fundusze inwestycyjne.

No tak, ja też uciekłem z funduszy,jak spadały.

I nie czyje się Pan oszukany przez agentów?

Nie - przecież zarabiałem i byłem zadowolony. Przyszedł moment spadków i mogłem uciec. A przedsiębiorcy nie mogą.

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)