Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Miller: PO dopiero pozna ciężar odpowiedzialności za powódź

0
Podziel się:
Miller: PO dopiero pozna ciężar odpowiedzialności za powódź

Money.pl: Fala powodziowa płynie coraz dalej na północ zatapiając kolejne gminy i miejscowości. Premier Donald Tusk jeździ po kraju i sprawdza stan przygotowań, wizytuje zalane tereny. Obiecał też, że powodzianie dostaną po 6 tysięcy złotych jednorazowej zapomogi. Czy jednak rząd zrobił wszystko co w tej sytuacji było konieczne?

*Leszek Miller, były premier, szef MSWiA w 1997 roku: *Myślę, że jest jeszcze za wcześnie żeby oceniać działania rządu, bo najtrudniejsze dopiero przed nim. To co na razie widać to tylko woda, jednak gdy ona opadnie, zobaczymy zniszczenia w pełnej skali. I wtedy rząd będzie musiał wykazać się sprawnymi i skutecznymi działaniami pomocowymi, czy to w odbudowie, czy w zapewnieniu środków do życia. Przed nim będzie szereg zagrożeń z którymi będzie musiał sobie poradzić.

Jednym z nich będzie zagrożenie epidemiologiczne, z którym trzeba będzie sobie poradzić jak najszybciej. Po spłynięciu wody pozostaną tysiące martwych rozkładających się zwierząt, zalane szamba i cmentarze. Te zagrożenia trzeba będzie szybko likwidować, bo dojdzie do epidemii.

Kolejnym problemem dla rządu będą ludzie, którzy zaczną wracać do swoich domów. W momencie gdy zobaczą ogrom zniszczeń to pojawi się w nich złość i pretensja. Będą domagać się szybkiej pomocy finansowej i szybkich działań ze strony państwa. Jeśli te roszczenia nie zostaną spełnione, to rząd może stracić sporo poparcia w sondażach, bo pretensje będą kierowane pod adresem władzy.

W 1997 roku był pan szefem MSWiA i zmagał się z powodzią. Czy z tych doświadczeń wyciągnięto odpowiednie wnioski?

W porównaniu do nas obecny rząd ma o wiele lepszą sytuację, jeśli chodzi o stan prawny. Jest i działa ustawa o stanie klęski żywiołowej. Przez 13 lat stworzone zostały ramy prawno-organizacyjne umożliwiające sprawne działanie w sytuacji powodzi. W ustawie są wyszczególnione centra, które służą koordynacji kryzysowej na różnych szczeblach od gminy po ministra. I to teraz działa w praktyce i jest wykorzystywane.

Wreszcie ustawa jasno wskazuje, że główny ciężar odpowiedzialności za przeciwdziałanie powodzi spada na ministra spraw wewnętrznych i administracji. W 1997 r. nie było jednej osoby. Wtedy powołaliśmy główny komitet przeciwpowodziowy pod przewodnictwem ministra środowiska, wtedy odpowiedzialność trochę się rozmywała. Natomiast dzisiaj jest jasno powiedziane: kto i za co odpowiada.

Jakie działania podjął Pana rząd aby uchronić kraj od ponownego zalania?

Proszę pamiętać, że my rządziliśmy zaledwie 3 miesiące i potem były wybory. Tak więc, nie zdążyliśmy nawet rozwinąć naszych planów. W tym czasie najpierw koncentrowaliśmy się na ograniczeniu powodzi, a potem na jak najszybszym usunięciu jej skutków. **[

Żelichowski: W naszym systemie trudno wskazać winnych zaniedbań ]( http://www.money.pl/archiwum/mikrofon/artykul/zelichowski;w;naszym;systemie;trudno;wskazac;winnych;zaniedban,3,0,622595.html )**Wyeliminowaliśmy zagrożenia epidemiologiczne, które po przejściu wody były największym niebezpieczeństwem. Powołaliśmy do życia specjalne zespoły, które przez kilka miesięcy jeździły po całym kraju i zbierały martwe zwierzęta z gospodarstw, lasów i pól, a następnie paliły je w wielkich stosach.

Zostawiliśmy rządowi Jerzego Buzka raport, w którym przedstawialiśmy własne doświadczenia, a także proponowaliśmy wiele rozwiązań. Buzek z części skorzystał, jak np. kontynuacja działań ministra ds. usuwania skutków powodzi, który działał jeszcze przez wiele lat po powodzi.

Oczywiście, nie skorzystał z wszystkich naszych doświadczeń. Rząd Buzka zaniedbał stan formalno-prawny. Przecież dopiero w 2002 r. uchwalona została ustawa o klęskach żywiołowych.

Zmieniono stan prawny i rozpisano na rolę odpowiedzialność za likwidację skutków klęki żywiołowej, jednak w zakresie ochrony nie zrobiono raczej wiele. Przez 13 lat na zapobieganie powodziom wydano sześć razy mniej środków, niż na ich usuwanie.

Od 1997 r. każda kolejna ekipa coś zrobiła, oczywiście że można twierdzić, że to za mało. Ale nawet o wiele bogatsze kraje mają problemy z powodziami. Choćby w 2002 r. bogate Niemcy bardzo poważnie ucierpiały w skutek powodzi. Myślę, że zrobiliśmy tyle na ile nam pozwalały środki finansowe. Jednak gdyby rzeczywiście nic w tej kwestii nie zrobiono, to dziś sytuacja byłaby znacznie gorsza.

Jednak nie udało się zrealizować zabezpieczeń na Wiśle i na Żuławach. A na program dla Odry wydano jedną trzecią planowanej sumy.

W ciągu tych lat wykonano wiele umocnień. W ramach programu _ Odra 2006 _do roku 2009 wyremontowano 152 kilometry wałów, uregulowano 880 kilometrów rzek i potoków, naprawiono 12 jazów i 5 śluz oraz oddano do użytku 7 zbiorników retencyjnych. Owszem gdyby było więcej pieniędzy, to zrobiono by więcej. Jeszcze raz powtórzę, gdyby w Polsce kompletnie nic nie zrobiono - dziś sytuacja byłaby o wiele bardziej tragiczna, a straty znacznie większe. Dlatego mówienie, że od 1997 r. w zakresie poprawy zabezpieczeń przeciwpowodziowych nic nie zrobiono - byłoby kłamstwem.

Powstaje oczywiście pytanie: ile zrobi się w ciągu kolejnych 10-15 lat. Nawet jeśli inwestycje przeciwpowodziowe będą postępowały wolno, to jednak przy kolejnej powodzi, straty będą mniejsze i ucierpimy mniej.

Opozycja nawołuje do nowelizacji budżetui przystosowania go do pomocy powodzianom. Czy nowelizacja jest potrzebna?

Uważam, że nowelizacja będzie potrzebna, bo nie ma obecnie takich pieniędzy w budżecie, żeby wykorzystać je na usuwanie skutków powodzi. Rezerwa budżetowa wystarczy na doraźną pomoc.

Dlatego tutaj są dwa możliwe scenariusze. Cięcia i szukanie oszczędności albo wzrost deficytu budżetowego. Co prawda deficyt mamy wysoki, jednak uważam, że tutaj w odniesieniu do tej tragedii zostanie to zrozumiane i przyjęte. Obywatele zrozumieją, że jest to sprawa ważna i należy pomóc. Jednak myślę, że należy z nowelizacją poczekać do ostatecznego oszacowania skutków powodzi.

[

Powódź 2010. Najważniejsze informacje w Money.pl ]( http://www.money.pl/archiwum/wydarzenia/powodz;2010.html )A co z wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej? Czy teraz jest potrzebny? Trzynaście lat temu wasz rząd na takie rozwiązanie się nie zdecydował.

Wtedy były inne możliwości, choć opozycja mocno naciskała na wprowadzenie stanu wyjątkowego. Widzę różnicę w działaniach opozycji teraz i w 1997 r. Tamta była o wiele ostrzejsza, dzisiejsza działa łagodniej.

Platforma mówi obecnie, że wszyscy muszą się jednoczyć, ale nie zamierza ogłaszać stanu klęski żywiołowej. Tymczasem w 1997 rokuBronisław Komorowskiwyraźnie mówił z sejmowej mównicy, że taki stan był potrzebny.

(dop. red.) Komorowski mówił wtedy:_ Myślę, że to jest trochę tak, że z przepisów stanu wyjątkowego na pewno by wynikało jedno: wzięcie pełnej odpowiedzialności przez administrację państwową, rząd za to, co się dzieje na terenach objętych klęską powodzi. _

Dzisiaj chyba sami poznali ciężar władzy i boją się odpowiedzialności. Jednak w tym wypadku to premier ponosi odpowiedzialność za czyny i decyzje, które podjął, a także za te których nie podjął.

Raporty powodziowe Money.pl
*Pieniądze na ochronę przeciwpowodziową czekają, ale nie potrafimy z nich skorzystać * Na realizację zaplanowanych programów przeciwpowodziowych - Odra 2006, Wisła 2020 oraz pierwszego etapu Żuław 2030 - potrzeba prawie dwadzieścia miliardów złotych. Ich realizacja ślimaczy się lub nawet jeszcze nie została rozpoczęta. Powodem nie jest jednak brak pieniędzy, ale nieudolność w pozyskiwaniu unijnych dotacji.
*Powodzianie zalewają wnioskami ubezpieczycieli * To nieprawda, że Polacy nie chcą się ubezpieczać. Liczba polis dotyczących klęsk żywiołowych od 2003 roku wzrosła dwukrotnie. Wypłacono też 2,5 raza więcej odszkodowań. Dla mieszkających na terenach zagrożonych powodzią barierą są często wysokości składek jakich domagają się ubezpieczyciele. Nierzadko towarzystwa nie chcą zawierać tego typu umów.
*Na likwidację szkód wydaliśmy sześć razy więcej niż na zapobieganie powodziom * W trakcie minionych 13 lat powodzie kosztowały nas co najmniej 28 mld złotych. Natomiast na realizację wszystkich inwestycji, które mają zapobiegać wylewaniom rzek, wydaliśmy niewiele ponad 4,5 mld zł.
*Nie ma pieniędzy na zbiorniki, a PO chce sprawniej wywłaszczać * Budowa dwóch największych zbiorników retencyjnych w kraju zmusi prawie 300 rodzin do opuszczenia domów. Państwo musi też wykupić grunty o wartości ponad 300 milionów złotych. Pomimo, że marszałek Bronisław Komorowski deklaruje pomoc w wykupie gruntów pod inwestycje, nie przyspieszy to znacząco inwestycji. Przejmowanie terenów idzie bowiem sprawnie. Bardziej przeszkadza brak pieniędzy na ich budowę.
*Wiele inwestycji przeciwpowodziowych tylko na papierze * Powódź tysiąclecia kosztowała nas 14 mld złotych. Na zabezpieczenia wzdłuż Odry powinniśmy wydać co najmniej 9 mld złotych. Jednak do tej pory wykonano inwestycje warte niewiele ponad jedną trzecią tej kwoty. Budowa zabezpieczeń wzdłuż Wisły i na Żuławach wciąż pozostaje tylko na papierze.
wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)