Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Andrzej Zwoliński
|

Rozłucki: Akcje dla pracowników? Trąci populizmem

0
Podziel się:
Rozłucki: Akcje dla pracowników? Trąci populizmem

Minister gospodarki Waldemar Pawlakstwierdził, że w kryzysie trzeba odłożyć prywatyzację spółek skarbu państwa przy udziale inwestorów zagranicznych, bo od nich nie uzyskamy dobrej ceny. Jego zdaniem prywatyzować trzeba sprzedając udziały pracownikom. Takie pracownicze uwłaszczenie to dobry pomysł?

Wiesław Rozłucki, doradca ministra finansów ds. przekształceń własnościowych w 1990, prezes GPW w latach 1991-2006: Zaskoczę Pana, ale samej idei akcjonariatu pracowniczego nie uważam za coś negatywnego. Na początku lat 90-tych, szczególnie w latach 89 i 90 bardzo dużo mówiło się o uwłaszczeniu załóg postkomunistycznych molochów. Wtedy to było bardzo popularne, sporo się o tym mówiło, ale zapał szybko opadł. Między innymi ze względów ideologicznych. Kontrargumenty były takie, że te zakłady nie należą tylko do załóg, ale przecież do całego społeczeństwa.

Odkładając ideologię i tamte realia, teraz akcjonariat jest dobry?

Na pewno nie jako jedyna i wyłączna forma prywatyzacji. To nie może być strategia _ albo, albo _, czyli albo kapitał zagraniczny, albo kapitał polski, a szczególnie pracowniczy i kierownictwa. W strategii prywatyzacji zawsze warto pomyśleć o mniejszościowym akcjonariacie pracowniczym.

Dlaczego upiera się Pan przy udziale pracowników w prywatyzacji?

Powiązanie w ten sposób pracownika z firmą może być bardzo korzystne. Z reguły dla pracowników najbardziej istotna jest najwyżej perspektywa wypłaty, nie myślą kategoriami rozwoju i przyszłości firmy. To z reguły jest oczkiem w głowie właściciela. Dobre są takie rozwiązania, które prowokują lub powodują zaangażowanie się pracowników w rozwój firmy. Akcjonariat jest w tym przypadku dobrym instrumentem.

ZOBACZ TAKŻE:

To co proponuje wicepremier Pawlak jest dobrze czy źle pomyślane?

Jeżeli to ma być znowu realizowane w sposób nieprzemyślany i populistyczny to nic z tego nie będzie. Jako pomysł i punkt wyjścia do dobrze przygotowanej koncepcji, nie przekreślałbym tego. Niestety do tej pory u nas, w większości przypadków w ramach prywatyzacji, pewną pulę akcji przeznaczano dla pracowników za darmo. Pracownicy szybko się tych akcji pozbywali i tak ten akcjonariat się kończył.

Tymczasem przykładem mogą być akcjonariaty w firmach francuskich. Tam pakiety akcji sprzedawano załodze przy wsparciu banków inwestycyjnych i to funkcjonowało i miało ręce i nogi. Akcjonariat pracowniczy nie jest zły, ale tylko w przypadku sprzedaży akcji, pracownikom i wtedy gdy załoga staje się udziałowcem istotnym ale mniejszościowym. Decydującą rolę powinien odgrywać duży inwestor, czy to krajowy czy zagraniczny.

Trzeba pamiętać, że taka prywatyzacja to nie tylko znalezienie kupca, ale też znalezienie odpowiedniego właściciela, który byłby w stanie zainwestować i rozwijać daną firmę.

A jeżeli załoga nie ma pieniędzy na wykupienie akcji?

To jest kwestia inżynierii finansowej. Pracownicy kupują, a bank inwestycyjny daje opcje sprzedaży po tej cenie, czyli gwarancje, że cena nie spadnie. Pracownicy mogą wtedy przez określony czas spłacać wartość udziałów. Niestety to trzeba by było dopracować, a niestety przez ostatnie 20 lat, odbywało się to tak, że ktoś rzucał hasło typu _ robimy powszechne uwłaszczenie _. Rozpętywała się dyskusja polityczna z której później nic nie wynikało.

Zna Pan przykłady udanej prywatyzacji w Polsce z udziałem akcjonariatu pracowniczego?

Niestety, polskie doświadczenia w tej sprawie są bardzo negatywne. W zasadzie mogę przytoczyć jeden pozytywny przykład GK Mlekovita, gdzie akcjonariat pracowniczy utrzymał się i firma się rozwija. Poza tym, można powiedzieć, że regułą była szybka wyprzedaż swoich udziałów przez pracowników.

Podkreślam więc, akcjonariat zdaje egzamin, ale gdy pracownicy stają się właścicielami mniejszościowego pakietu. Nie za darmo, ale przy w sparciu banku inwestycyjnego. Do tego trzeba się dokładnie przygotować.

Czytaj w Money.pl
*Rząd może zabrać spółkom 8 mld zł. Na łatanie budżetu * Prawie miliard zł dał KGHM, 2,7 mld czeka w innych spółkach giełdowych, a ponad 4,3 mld poza giełdą.
*Tylko prywatyzacja uratuje budżet? * Rząd nie ma innego wyjścia, mimo złej koniunktury musi sprzedawać udziały w państwowych spółkach. Każdy inny sposób łatania budżetowej dziury - zwiększenie zadłużenia lub podnoszenie podatków - przyniesie więcej złego niż dobrego.
wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)