Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rybiński: Rostowski jest jak dr Jekyll i mr Hyde

0
Podziel się:
Rybiński: Rostowski jest jak dr Jekyll i mr Hyde

Money.pl: Bank Światowy w najnowszej prognozie przewiduje dla Polski 2,2 proc. wzrost PKB. To realna prognoza?

Prof. Krzysztof Rybiński, Szkoła Główna Handlowa, * *były wiceprezes NBP*:* Tak, wzrost gospodarczy w tym roku będzie w przedziale między 2 a 3 procent, więc myślę, że to jest prawdopodobna prognoza. Ewentualnie może być tak, że po dobrych dwóch pierwszych kwartałach roku, dwa kolejne będą gorsze. Ale tak, prognoza jest prawdopodobna.

A tymczasem rząd w Planie Konwergencji zakłada wzrost 3,4 proc., podczas gdy w ustawie budżetowej podawał 1,2 procent. Skąd taka rozbieżność?

To zależy od przyjętych celów. W ustawie budżetowej chodziło o to, żeby zrobić sobie odpowiednią rezerwę, żeby potem można było mówić np. że wyszło lepiej. Natomiast zupełnie o co innego chodziło w przypadku konwergencji. Bo Komisji Europejskiej trzeba przedstawić się w taki sposób, żeby pokazać, że w ciągu trzech lat jesteśmy w stanie zmniejszyć deficyt. A żeby do tego doszło, trzeba założyć w miarę wysoki wzrost gospodarczy. No i stąd istotne różnice.

Polski rząd i minister finansów zachowują się trochę jak dr Jekyll i mr Hyde. To znaczy dr Jekyll jest za granicą, gdzie pokazuje właśnie dobry wzrost gospodarczy i optymizm, a w kraju, ponieważ ma inne cele do zrealizowania, pokazuje dużo bardziej pesymistyczne założenia.

Ale to nie jest nic nowego, to wpisuje się w taką metodę działania rządu, który pokazuje różne prognozy w zależności od tego, czy są one na kraj, czy za granicę. Dotyczy to w szczególności ministra finansów.

Konkretnie Jacka Rostowskiego, czy tego stanowiska w ogóle?

Ja od dłuższego czasu obserwowałem zjawisko, gdzie osoby, które były trzeźwo chodzącymi po ziemi ekonomistami, kiedy przyjmowały stanowiska rządowe, zmieniały się. Tam po prostu wkracza polityka, to są już związane ręce, których niezależny ekonomista np. uczelniany, nie tolerowałby. To bardzo brutalne prawa polityki. I to nie jest tylko kwestia ostatnich lat.

Chociaż w przypadku ministra Rostowskiego jest to rzeczywiście daleko posunięte. Ja pamiętam wiele tekstów reformatorskich jeszcze profesora Jacka Rostowskiego. A teraz z jego strony nie widać prawie żadnych reform strukturalnych. Tu więc widzę silną zmianę, ale nie jest to przypadek odosobniony.

Czy to powszechne na świecie zjawisko?

To jest nasza specjalność, a nie ma żadnego powodu, żeby co innego mówić odbiorcom zagranicznym, a co innego krajowym. Ale widać, z jakichś powodów taką strategię realizujemy. Zresztą póki co ona jest skuteczna, bo wysyłanie takich optymistycznych komunikatów pozwala budować pozytywny wizerunek Polski za granicą.

O planie konsolidacji finansów czytaj w Money.pl
Natomiast ma to oczywiście krótkie nogi, bo ostatecznie liczą się fakty i to co będzie rzeczywiście w Polsce za dwa, trzy kwartały. A także, czy będą jakieś reformy które ograniczą deficyt.

Czy w takim razie w ogóle warto wierzyć prognozom? Które Pana zdaniem są najbardziej godne zaufania?

Z pewnością jest tak, że warto patrzeć na prognozę średnią. Bo średnie prognozy w długim okresie zwykle wypadają lepiej, niż pojedyncze prognozy danych analityków. Inna rzecz to spora doza szczęścia. Bo dana firma w jednym roku może mieć farta i dobrze prognozować, założyć coś trafniej, a po roku może mieć pecha i nie trafić. Ja osobiście zawsze z uwagą słucham tego, co mówi prof. Gomułka, bo jego obserwacje i uwagi są bardzo celne.

A jeśli chodzi o instytucje, czy np. możemy porównywać trafność prognoz Banku Światowego z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, czy tu * chodzi *tylko o szczęście?

To w dużej mierze jest szczęście, bo prognozowanie polega na tym, że się przewiduje pewne trendy na podstawie mniej czy bardziej skomplikowanych modeli. Dotyczy to międzynarodowych instytucji, ale i banków, czy prywatnych instytucji, które prognozują.

Zwrócę uwagę, że MFW w minionych nawet nie latach, ale dekadach,fatalnie się myliłw swoich ocenach. Daje też mylne rekomendacje.

A jak wyglądają na tym tle prognozy banków komercyjnych? Zgodzi się Pan z zarzutami, że czasami manipulują one prognozami dla jakiegoś kraju, grając np. na osłabienie danej waluty?

Rzeczywiście tak może być, zdarza się. Z mojej obserwacji wynika, że banki często starają się pokazać jakieś wyraziste prognozy dla danego kraju, a wcześniej przyjmują odpowiednią pozycję, czyli skupują albo sprzedają walutę danego kraju. I takie praktyki, zarówno w przypadku gospodarek krajowych jak i np. spółek istniały i istnieją.

Filar: Jeżeli będziemy płakać, to z reform nic nie wyjdzie
Na szczęście są piętnowane. A teraz jest to jeszcze bardziej kontrolowane. Natomiast nie znam badań które porównywałyby trafność prognoz instytucji prywatnych i instytucji rządowych.

Z drugiej strony banki są bardziej elastyczne i, jak coś się dzieje, mogą skuteczniej zmieniać swoje prognozy. Natomiast instytucje państwowe prognozują w dłuższym cyklu. Dlatego przez pewien czas, na krótką metę, mogą być mniej precyzyjne. Jednak w dłuższej perspektywie np. banki centralne powinny lepiej prognozować, bo mają dostęp do większej ilości informacji. Historyczne badania to potwierdzają, ale nie wiem jak to jest w ostatnich latach.

Polska też pada ofiarą takich prognoz?

Akurat tego tak bym nie ujął. Ale znam takie przykłady, że np. bank z Londynu opracował bardzo negatywną prognozę o Polsce i z tego tytułu stracił możliwość doradzania polskiemu rządowi przy prywatyzacji.

O sobie mogę powiedzieć, że np. jak byłem jeszcze ekonomistą jednego z banków, pisaliśmy analizy, które pokazywały rząd w niekorzystnym świetle, ale mówiły prawdę odnośnie pewnych reform. Pamiętam jak wicepremier polskiego rządu dwukrotnie interweniował u prezesa z żądaniem, żebym został zwolniony. To się oczywiście nie udało, ale tego typu naciski miały miejsce więcej niż raz. I nie dotyczyły tylko mnie.

To nie świadczy najlepiej o prognozowaniu.

To pokazuje, że prognozowanie nie jest działalnością czysto teoretyczną i abstrakcyjną. Tylko wiąże się z konkretnymi interesami. I jeżeli te interesy, czy to rządu, czy prywatnych inwestorów, są narażone na szwank, to czasami mogą się pojawiać naciski. I to jest chleb powszedni. Nie tylko w Polsce.

Budżet w raportach Money.pl
*Deficyt 2010. Kwota rekordowa, ale było gorzej * Minister finansów zapowiada, że w budżecie państwa na 2010 rok zabraknie ponad 52 mld złotych na sfinansowanie zaplanowanych wydatków.
*Budżet 2010. Dywidendy zje prywatyzacja * Rząd liczy za to na 12,5 miliarda złotych więcej z podatków. Więcej zapłacą palacze i kierowcy służbowych aut.
*Wielki prywatyzator Buzek. Grad go nie przebije * Najwięcej prywatyzował rząd Jerzego Buzka. W latach 1999-2000 pozyskano w ten sposób ponad 40 mld złotych.
*Trzeci kwartał miał być najgorszy, okazał się najlepszy * Polska gospodarka radzi sobie najlepiej w całej Unii Europejskiej. Wynik PKB za III kwartał to wzrost o 1,7 procent w skali roku.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)