Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Przemyśl: Protest pracowników szpitala psychiatrycznego przeciwko odwołaniu dyrektora

0
Podziel się:

Blisko 100-osobowa grupa pracowników
Wojewódzkiego Podkarpackiego Szpitala Psychiatrycznego w Żurawicy
k. Przemyśla zablokowała w piątek bramę wjazdową do tej placówki,
protestując przeciwko decyzji Zarządu Województwa Podkarpackiego o
odwołaniu dyrektora szpitala Jacka Barketa.

Blisko 100-osobowa grupa pracowników Wojewódzkiego Podkarpackiego Szpitala Psychiatrycznego w Żurawicy k. Przemyśla zablokowała w piątek bramę wjazdową do tej placówki, protestując przeciwko decyzji Zarządu Województwa Podkarpackiego o odwołaniu dyrektora szpitala Jacka Barketa.

Protestujący, popierani przez wszystkie działające tam związki zawodowe, nie wpuścili do szpitala wicemarszałka województwa podkarpackiego Kazimierza Ziobry, który usiłował wręczyć dyrektorowi pismo odwołujące go z tej funkcji.

Spotkanie z wicemarszałkiem przed szpitalną bramą przerodziło się w ostrą wymianę zdań i burzliwą demonstrację, zarówno przeciwko odwołaniu dotychczasowego dyrektora, jak i powołaniu nowego. Ma nim zostać Janusz Kołakowski, b. wicestarosta jarosławski, a obecnie naczelnik jednego z wydziałów Urzędu Miejskiego w Jarosławiu.

Ostry sprzeciw protestujących wywołały słowa wicemarszałka, który "na powitanie" zapytał ich: "Czy wy się tu opalacie?" Pikietujący uznali to za przejaw arogancji i lekceważenia. Biorący udział w proteście przebywali bowiem na urlopach na żądanie. W tym czasie szpital funkcjonował normalnie, gdyż pozostała część załogi, także popierająca protest, ani przez chwilę nie opuściła pacjentów.

Protestujący żądali, by wicemarszałek podał im przyczyny odwołania dyrektora, który cieszy się dużym zaufaniem i uznaniem 250-osobowej załogi szpitala. "Nasz szpital, jako jeden z nielicznych na Podkarpaciu, nie jest zadłużony i poradził sobie nawet z podwyżkami płac, co w dużej mierze jest zasługą dyrektora Barketa" - powiedziała PAP dyrektor ds. ekonomiczno-finansowych Halina Rudnicka.

Lekarze zatrudnieni w tym szpitalu, którzy podkreślali zasługi dyrektora, piastującego tę funkcję od ponad 10 lat, zagrozili złożeniem wymówień z pracy. Wszyscy żądali rozpisania konkursu, w którym zostałby wyłoniony dyrektor mający właściwe kwalifikacje do zarządzania szpitalem. "W uczciwym konkursie wygrałby najlepszy, a nie człowiek z klucza" - twierdzili pracownicy szpitala.

Wicemarszałek Ziobro nie umiał podać przyczyn odwołania dyrektora, który o tej decyzji dowiedział się z mediów. Stwierdził jedynie, że "dyrektor stracił zaufanie elit społeczno- politycznych" oraz "w pewnym momencie angażował się politycznie".

W odpowiedzi usłyszał, że załogę nie interesuje, czy dyrektor jest z lewicy, czy prawicy. "Dla nas jest dobrym fachowcem, lekarzem, menadżerem i człowiekiem" - stwierdzili protestujący. "Doszliśmy zatem do wniosku, że skoro się tak namordował, to może odejść" - skwitował to Ziobro, czym wywołał kolejne oburzenie.

Nie mogąc wejść na teren szpitala, wicemarszałek zagroził wezwaniem policji, ale ostatecznie zrezygnował z tego i odjechał do Rzeszowa. Pikietujący, którzy wywiesili transparenty m.in. z napisami: "Nie oddamy naszego dyrektora" oraz "Precz z kolesiostwem", zapowiedzieli, że będą protestować do skutku.(PAP)

msz/ itm/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)