Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rosja: Kisielow: Kreml będzie próbował zaprosić Obamę do tańca

0
Podziel się:

Znany rosyjski komentator polityczny Jewgienij
Kisielow ocenił w środę w rozmowie z PAP, że choć Kreml nie ma
powodów do radości ze zwycięstwa Baracka Obamy, to jednak będzie
próbował zaprosić go do tańca.

Znany rosyjski komentator polityczny Jewgienij Kisielow ocenił w środę w rozmowie z PAP, że choć Kreml nie ma powodów do radości ze zwycięstwa Baracka Obamy, to jednak będzie próbował zaprosić go do tańca.

Zdaniem Kisielowa, "dla Rosji nie ma zasadniczego znaczenia, kto zwyciężył w tych wyborach". "Ci wszyscy rosyjscy politycy, którzy jak dzieci cieszą się z triumfu Obamy, nie mają pojęcia o tym, jak zbudowana jest amerykańska polityka i dyplomacja. Jeśli liczą, że w sprawach o zasadniczym znaczeniu Obama będzie zajmował prorosyjskie, uległe stanowisko, to głęboko się mylą" - powiedział.

Komentator wskazał, że "wystarczy przypomnieć sobie, jak twardymi partnerami dla Moskwy byli John Kennedy i Jimmy Carter, liberalni prezydenci, do których dzisiaj często porównuje się Obamę".

"Mając na uwadze, że Obama ma obok siebie tak wytrawnego polityka, jak Joe Biden, a także takich znakomitych doradców, jak Zbigniew Brzeziński, Richard Holbrooke czy Mike McFaul, czyli ludzi świetnie orientujących się w tym, co dzieje się w Rosji, i nie mających żadnych złudzeń co do putinowskiego reżimu, to jestem absolutnie przekonany, iż Kreml nie ma powodów do radości z powodu zwycięstwa Obamy" - powiedział Kisielow.

Według komentatora, "Moskwa będzie jednak podejmowała próby zaproszenia Obamy do tańca". "Wszelako nie można zapominać, że sama Rosja przeżywa okres zamętu i wrzenia. Przewiduję, że w Rosji w związku z kryzysem finansowym i gospodarczym nieuchronnie będą się nasilać wewnętrzne waśnie i batalie polityczne" - oświadczył.

Kisielow wyjaśnił, że "ten i ów będzie wykorzystywał kryzys finansowo-ekonomiczny do tego, by pod jego osłoną podzielić od nowa własność, coś znacjonalizować, coś komuś odebrać". "Wszystko to nieuchronnie doprowadzi do konfrontacji między różnymi grupami, kolejnej wojny między wieżami Kremla. A teraz wieże są też w moskiewskim Białym Domu" - dodał.

Komentator zaznaczył, że "to wszystko może przenieść się na politykę zagraniczną".

"Nie wykluczam, że biurokracja zechce zupełnie serio przekonać prezydenta czy premiera - u nas nie wiadomo, kto jest ważniejszy - iż Obama jest liberałem. A co to znaczy liberał w rozumieniu Putina i jego ekipy? To mięczak, człowiek, który nie potrafi wytrzymać ciosu, skłonny do idealizmu, niezdolny do prowadzenia twardej polityki; człowiek, który będzie się oglądał na wartości moralne. Z takimi sobie poradzimy. Najpierw zmusimy do popełnienia błędów, a później obrócimy je na naszą korzyść" - powiedział Kisielow.

"Obama to jednak człowiek, który najpierw pokonał Hillary Clinton, a później Johna McCaina. To prawdziwy bojownik" - wskazał.

Komentator przypomniał również, że "amerykański prezydent istnieje wewnątrz systemu". "Jest partia, jest większość w Senacie i Izbie Reprezentantów, jest waszyngtoński establishment dyplomatyczny. Trzeba zobaczyć, kto zajmie stanowisko sekretarza stanu. Kto zostanie doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. Kto w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego będzie odpowiadać za kierunek rosyjski" - powiedział.

W opinii Kisielowa "jest za wcześnie, by mówić o tym, czy Obama zmieni stanowisko USA w sprawie tarczy antyrakietowej, która jest główną kością niezgody w relacjach z Rosją". "Czym innym jest to, co kandydat mówi w warunkach walki wyborczej, a zupełnie czym innym to, jakie kroki czyni sformowawszy swoją ekipę i administrację, wziąwszy na swoje barki cały ciężar odpowiedzialności za politykę wewnętrzną i zagraniczną USA" - zauważył.

"Uwzględniając specyfikę amerykańskiej polityki - tej realnej, a nie wyborczej - nie jestem przekonany, czy Obama zrezygnuje z niektórych pryncypialnych spraw w polityce zagranicznej USA z ostatnich lat. Co więcej, rozumiejąc, że będzie ciągle testowany na twardość charakteru, czy nie pęknie, czy nie przejawi słabości w zasadniczych sprawach, będzie się starał być świętszy od papieża" - powiedział Kisielow.

Komentator podkreślił, że "każdy ekspert wie, że 10 antyrakiet w Polsce i radar w Czechach nie stanowią żadnego zagrożenia dla Rosji". "Nie mam wątpliwości, że problem ten jest świadomie dramatyzowany przez określone siły polityczne, w tym te rządzące Rosją. Potrzebny był im wizerunek USA jako globalnego zła, stojącego w opozycji do podnoszącej się z kolan Rosji. Było to potrzebne wyłącznie do wewnętrznych celów politycznych" - wskazał.

"Ostatnia kampania parlamentarna i prezydencka w Rosji była zbudowana na mobilizowaniu elektoratu przeciwko zagrożeniu z zewnątrz. Wszystkich pokonali - komunistów, liberałów i oligarchów. Przeciwko komu konsolidować elektorat? Przeciwko zagrożeniu zewnętrznemu. Nie miało to nic wspólnego z realnymi interesami bezpieczeństwa. To polityka" - powiedział.

Kisielow nie wykluczył, iż "wszystko skończy się tym, że w Moskwie Obamę przestaną lubić i uczynią z niego kolejnego wrednego antysowietczyka".

Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)