Zamachowiec wmieszał się w tłum milicjantów, którzy przyszli do bazy wojskowej po miesięczną wypłatę w mieście Maidan.
Mający na sobie kamizelkę z ładunkami wybuchowymi zamachowiec, wysadził się w powietrze w centrum irackiej stolicy.
Świadkowie starcia podkreślają, że rebelianci mieli ze sobą czarne flagi z symbolami, którymi posługują się islamiści z ISIL - grupy dżihadystów, która oderwała się i skonfliktowała z Al-Kaidą.
W serii zamachów w stolicy Iraku i mieście Hilla zginęło dzisiaj co najmniej 49 osób - poinformowały policja i służby medyczne. Dzień wcześniej w zamachach w Bagdadzie zginęły 23 osoby.
Do najnowszych ataków doszło w czasie podwyższonej fali przemocy niespotykanej w Iraku od 2008 roku.
Celem ataku było małe lotnisko w stolicy Iraku, które na co dzień jest wykorzystywane przez iracką armię.
Do zdarzenia doszło w miejscowości Balad Ruz na północ od Bagdadu.
Do ataku doszło pięć dni po śmierci pięciu wyższych oficerów, w tym dowódcy dywizji podczas operacji przeciwko bojownikom w prowincji Anbar.
Nie jest na razie jasne, dlaczego tak wielu wysokich rangą wojskowych przebywało w rejonie kontrolowanym w znacznej części przez sunnickich rebeliantów powiązanych z Al-Kaidą.
Ponad połowę tych ofiar odnotowano w położonej na zachód od Bagdadu prowincji Anbar, która jest matecznikiem sunnickiej rebelii zbrojnej.