A bierze się to stąd, że w Polsce choćby najgłupszy urzędnik uważa się za najmądrzejszego bez względu na staż i doświadczenie fachowca.

Dobrze by było aby każdy Polak przyjął moje myślenie w kontaktach z urzędami. A mam tak:
To ja decyduję zawsze o swoich poczynaniach a urzędnik jest jedynie po to by pilnował czy działam zgodnie z prawem. Jeśli urzędnik ma podjać jakąkolwiek decyzję w mojej sprawie to tylko dlatego, że ja tak chcę. Jeśli jego decyzja jest mi nie po drodze to ją neguję a urzędnik niech mi odowodni, że ja nie mam do tego prawa.

Bardzo często słyszę w urzędzie pytanie petenta zaczynające się od:
"Czy mogę ... .."?
Ja się nie pytam czy mogę tylko oznajmiam czego chcę. Postawienie pytania "czy mogę"? już daje urzędasowi (w jego mniemaniu) prawo do górowania nad petentem, bo skoro ten nie wie to urzędas ma wolność w interpretacji. Jeśli ja czegoś żądam to urzędas musi wiedzieć czy to jest zgodne z praweem czy nie i tyle jego.
Ja swoją pierwszą działalność rozpoczynałem w roku 1991 i rozpocząłem od sporu z US, który notabene wygrałem w odwołaniu do Izby Skarobwej.
Trochę więcej wiary we włsaną osobę a mniej poważania dla urzędasów. Szacunek im okazywany w gruncie rzeczy działa przeciwko nam samym.