ścianowiec
/ 89.72.227.* / 2014-11-25 09:57
W oddziałach wydobywczych i przygotowawczych pracuje ok. 20% zatrudnionych w kopalni, z czego w przodkach i ścianach ok. 50%. Czyli np. z 4 tys. pracowników kwk tylko 400 robi w warunkach szkodliwych lub niebezpiecznych - reszta podpina się pod ciężkie warunki. Większość (w tym zz) oczywiście chce udowadniać światu, że sygnaliści, maszyniści, dysponenci, wydawcy, kalfaktorzy czy kto tam jeszcze (że o kombinatorach z biurowca i związków nie wspomnę) ciężko pod ziemią pracują. Tymczasem jednak rzeczywistość jest taka, że praca dla bardzo wielu jest lekka, miła i przyjemna - bez podtekstów.
Przez ostatnie 50 lat górnictwo się trochę zmieniło, część z górników (w tym i dyrektorzy, prezesi i wszelkiej maści ministrowie) albo bronią swoich interesów (co jest zrozumiale) albo się boją ruszyć tę "stajnię Augiasza" (co ich dyskwalifikuje kompetencyjnie) albo o niczym nie wiedzą (co ich też dyskwakifikuje). Wielu korzystających z przywilejów górniczych ma pracę wręcz skandaliczne "szkodliwą": wcześniej wymienieni oraz: płacowcy, normowszczyki, mechanicy w stacji ratowniczej, przygotowanie produkcji, inwestycje, kontroling, rozdzielnie pz, i oczywiście naczelni i dyrektorzy na szpicy (też przysługuje wcześniejsza emerytura). Ech - dużo by o tym mówić, tylko kto się odważy? Kto zacznie sprzątać? Kto w imię interesu kopalni potrafi zacząć od siebie?
Takie generalne porządki są w dobrze pojętym interesie wszystkich ciężko pracujących górników - tych 400, o których na wstępie. Są również w interesie pozostałych (tych nie-400) jeśli chcą, aby górnictwo przetrwało jako porządna firma i aby "górnik" mógł być dumny z siebie.
To jest możliwe pod warunkiem zatrudnienia do reformy górnictwa uczciwych, kompetentnych, bezinteresownych i odważnych fachowców - tylko skąd ich wziąć?
ech!
--
Komentarz wysłany ze strony mobilnej
http://m.money.pl/