Bernard+
/ 83.22.113.* / 2009-04-06 11:31
Każda klika przepraszam "koalicja", która rządziła Polską po 1990 roku zawsze sięgała do kieszeni Polaków prowadzących działalność gospodarczą, gdy brakowało jej pieniędzy na swoje głupawe pomysły powodujące stały wzrost wydatków budżetowych. Obciążenia podatkowe MSP kłamliwie są nazywane różnymi składkami, ale tak naprawdę za te składki nic nie dostajemy oprócz coraz większej coraz liczniejszej i coraz droższej armii urzędasów do utrzymywania. Zgodnie więc z starożytnym spostrzeżeniem „ Że władza nie cofnie się przed żadną niegodziwością gdy ma pusty skarbiec” Należało się spodziewać tego, że jedyną grupą społeczną liczącą już 2 miliony pracujących po 60 godzin tygodniowo osób, która nie jest zorganizowana do obrony swoich interesów są drobni przedsiębiorcy i ich pracownicy więc tą grupę Polaków można obciążać bezkarnie coraz to nowymi ciężarami fiskalnymi, bo inne grupy są za silne dla strachliwych a nieuczciwych „elyt” politycznych rządzących Polską, Posłowie i senatorowie boją się tych, co organizują wielotysięczne agresywne demonstracje, okupacje budynków i strajki. Nie zaryzykuje dbająca o swoje drogie garnitury, które mogłyby zostać obrzucone jajami „elyta” parlamentarna obcięcia dotacji do deficytowych państwowych zakładów, w których koledzy członków rządzących partii dostają zwyczajowo ciepłe posadki w zarządach i radach nadzorczych. Tam władza sama się wybierająca nie będzie ryzykować konfliktu ze zdemoralizowanymi działaczami związkowymi i manipulowanymi przez nich równie zdemoralizowanymi bo przyzwyczajonymi do wysokich zarobków za marną jakość i jeszcze marniejszą wydajność pracy załogami. Zamiast przestać dotować te święte krowy wygodniej jest okraść Cichych i Pracowitych Polaków , którzy mimo rozwijania od 20 lat tego okradania nie zorganizowali się do obrony swoich praw konstytucyjnych do równego traktowania pod względem obciążeń finansowych. tylko osoby prowadzące działalnośc gospodarczą muszą płącić skałdki nawet gdy nic nie zarabiająn reszta pracujących i siedzących na budżetowych posadkach nie musi płacić 800 złotych miesięcznej składki do ZUS i NFZ, gdy ma zero dochodu.