Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Luty: Studenci powinni płacić. Przynajmniej częściowo

Luty: Studenci powinni płacić. Przynajmniej częściowo

Wyświetlaj:
Andrzej Kmicic / 98.116.21.* / 2009-06-17 04:08
Ludzie przeciez to takie proste.Jednak USA to bardzo madry kraj.Tu mozna studiowac za darmo.Ale trzeba byc dobrym studentem.Przecietni musza slono placic.Wiem cos o tym bo moje dziecko studiuje na dobrej uczelni w NY i mnie ta nauka nic nie kosztuje.Ale jest najlepsza studentka na roku.
Pilsener / 2009-06-17 08:04 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
Zgadza się - jest też rozwinięty system stypendiów, choćby sportowych. Jaki sens chwalić się "bezpłatną" edukacją jak:
- jest ona faktycznie droższa
- jest licha
- i dostępna najwyżej dla co trzeciego studenta
bandzior rp / 83.17.81.* / 2009-06-16 22:34
niech palanty podstawówkę zrobią płatną
ZGRED RP / 83.17.81.* / 2009-06-16 22:25
STARE GRZYBY i BURŻUJE wykształcili się za komuny za
darmo do tego jeszcze brali stypendia a teraz dążą do tego
żeby były płatne,jak dzieci z biednych rodzin a zdolne będa mogły studiowac? wychodzi na to że jak wcześniej ,gamoń ale z bogatej rodziny
Pilsener / 2009-06-17 08:07 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
Przejrzyj na oczy - właśnie teraz z bezpłatnych studiów korzystają najbogatsi, a najubożsi męczą się na zaocznych i wieczorowych bo ich rodzin nie stać na to, żeby dzieciaka utrzymać. Na 3 studentów 2 płaci i statystycznie są to dzieciaki z uboższych rodzin - to jest sprawiedliwe wg Ciebie?
prawiezaratralalala / 77.254.138.* / 2009-06-16 21:19
Już pora przegrupować publiczne finansowanie szkolnictwa. Środki do tej pory rozłożone i marne winny być kierowane do kilku ośrodków uniwersyteckich i politechnicznych. Reszta - wolny rynek i za pieniądze prywatne.
Nie warto narzekać na to co jest, co było. Dokonał się niewątpliwy awans społeczny ludzi, którzy w komunie nie ruszyliby dupy. Teraz są niby magistrami i niech tak zostanie. A kilka polskich uczelni powinno podjąć już próbę dołączenia do I-go świata nauki. Na to potrzebne są wszystkie pieniądze.
FERMA KACZORóW / 83.17.81.* / 2009-06-16 22:39
bo co ty do tej bandy należysz co za darmo się jakoś wykształcili , pozwól innym tez się dokształcic
Wkurzony_spawacz / 212.49.52.* / 2009-06-16 18:16
Jedynie dla 1-3% zdolnych z najbiedniejszych rodzin państwo powinno opłacić studia na kierunku który należy do ważnych dla państwa. W Polsce dochodzi do paranoi: niewykształceni murarze, biedne ekspedientki opłacają studia dla dzieci z rodzin zamożnych! Opłacają bo płacą podatki które są wykorzystywane do utrzymywania uczelni.
Ponadto roi się od studiujących kierunki hobbystyczne- np.: politologia, towaroznastwo pedagogika, prace ręczne... Chce się ktoś 5 lat bawić, niech się bawi! Ale za własne pieniądze.
sprawidliwy iobiektywny / 83.17.81.* / 2009-06-16 22:47
co ty pieprzysz ja należę do grupy tych biednych i mam córkę co bardzo dobrze się uczy i gdyby bylo jak ty piszesz
nigdy nie stac by mnie bylo sfinansowac studiów i tak teraz musieliśmy wziąśc kredyt
Pilsener / 2009-06-17 08:12 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
G.. prawda, na dzienne studia dostają się dzieciaki z najlepiej sytuowanych rodzin i wszystkie statystyki to potwierdzają. Gdybyś był faktycznie taki biedny, to córka musiałaby pracować - ja w wieku 15 lat już pracowałem na budowie i wyobraź sobie, że takich ludzi jest wielu! Ile córeczce wysyłasz kabzy co miesiąc? 1500? 2000? A net też pewnie masz z MOPS'u? A najgorsze jest to, że 90% stypendiów trafia do takich "biedaków".
Wkurzony_spawacz / 212.49.52.* / 2009-06-16 23:32
dlaczego mam płacić i większośc społeczeństwa za Ciebie i Twą córkę, a przy okazji za studia dzieci burżuazji? Ani ja nie studiowałem, ani moi bliscy nie będą tego robić. W imię czego mamy płacić za czyjeś hobby?
Uczeń Mistrza / 95.49.239.* / 2009-06-16 16:31
To jest rektor państwowej uczelni !!!!???? KPINA !

Trzeba być naprawdę chorym z nienawiści do młodych ludzi aby kazać im płacić z naukę....w państwowej uczelni,
Tym bardziej jeśli się samemu wykształciło ZA DARMO,!!!!!!

Tak trzeba kształcić aby Państwo poprzez gospodarkę potrafiło odzyskać wydane na edukacje pieniądze !!!!!!!!!!!!!!!
No ale jak się ma takich "wybitnych " rektorów to jest jak jest............
realista obserwator / 188.33.107.* / 2009-06-16 18:51
jak chciałem pójść na studia to musialem sobie na nie zarobić
dlatego wybrałem zaoczne
i nie czuję że nauczyłem sie mniej od tych którzy w tym czasie byli na dziennych

nie chcę z moich podatków dokładać do tychktórzy chcą sie zabawiać w akademikach
dlatego JESTEM ZA PŁATNYMI STUDIAMI
dofinansowanie tylko do 15% zdolnych i 20 % najbiedniejszych
dkryo / 83.17.81.* / 2009-06-16 22:55
to widac jak na tych zaocznych cie wykształcili ,radze ci idz dokształc sie ,zacznij REALNIE OBSERWOWAC
nigdzie nie zrzeszony / 83.17.81.* / 2009-06-16 22:52
no i właśnie nauczyli cie głupoty ,więc dalej sie kształc i
realnie obserwuj
Uczeń Mistrza / 95.49.239.* / 2009-06-16 22:19
Zabawianie się w akademiku, rajdy, obozy, miało również elementy dydaktyki.(przuynajmniej kiedyś).....Studia to coś więcej niż zgłębianie "materiału" , to także rozwój duchowy, poszukiwanie , doświadczanie... To również jest potrzebne w życiu zawodowym. Ale najważniejsze podczas studiów powinna być zupełna niezależność od finansów... Studentowi, który musi pracować aby zarobić na studia ( nie na wódkę, benzynę do auta, modne ciuchy.... ) odbierana jest ta niezależność...przede wszystkim w... MYŚLENIU.
Uczeń Mistrza / 95.49.239.* / 2009-06-16 22:25
i jeszcze dodam ,że Przyjmowanie do pracy "magistrów" zatroskanych wyłącznie finansami, niepotrafiących widzieć dalej niż jeden miesiąc, bez jakiegokolwiek samodzielnego myślenia, jest naprawdę stratą pieniędzy. Wystarczy zwykłe zasadnicze.... ot i cała sprawa.
hmmm... moze "b" / 212.121.216.* / 2009-06-16 14:44
Od blisko 10 lat mieszkam na obczynie, ale studia skonczylam w Polsce, wiec podziele sie z Wami moimi wrazeniami z obydwu systemow szkolnictwa wyzszego. Kiedy zlozylam podanie o prace, dolaczylam przetlumaczony odpis mojego indeksu z Polski wraz z wypisem wszystkich przedmiotow, ktore w nim byly. Nie wymagali tego, ale chcialam zobaczyc ich miny, kiedy zobacza moja liste ponad 40 PRZEDMIOTOW!!! Bylam taka dumna. Kobieta na recepcji zobaczyla, ze jest tam miedzy innymi "psychologia kliniczna" i spojrzala na mnie jakby chciala powiedziec, "co Ty robisz starajac sie o prace w szkole?!". Powiedziala, ze czeka na liscie do psych. klin.- 5 LAT!! No i jeszcze bardziej z tej dumy uroslam, ze ja taka madra jestem. Nie wspomnialam, oczywiscie, ze nie mam pojecia czym jest ps. klin. A taka, niestety, jest prawda- podobnie jak w przypadku jeszcze kolejnych 10- 15 przedmiotow z mojego indeksu. Chodzenie na te zajecia, to byla strata czasu. Wykladowca olewal, my olewalismy. Jeden semestr przedmiotu tak zawilego nie wystarczy, nawet w zarysie, wiec po co go w ogole wprowadzac. Tutaj robia o polowe mniej przedmiotow, ale wiedza mnie zaginaja na kazdym prawie kroku. Wiedza, ktora rzeczywiscie jest potrzebna do wykonywania zawodu.
Jesli zas chodzi o wspolplacenie, to kiedy bylam w Polsce bylabym oczywiscie na nie- jako biedna studentka. Teraz, kiedy mam porownanie, mysle, ze system wspolplatnosci jest swietny, ALE... Tak jak w Europie, panstwo, zamiast ladowac w studentow powinno stworzyc system kredytow- nie taki byle jaki, jak ten kiedy ja studiowalam, ze trzeba miec bardzo niskie dochody, ale jednoczesnie znac bardzo bogatych zyrantow . To sa kredyty dla sprytnych, nie dla biednych. Kredyt powinien byc gwarantowany- dla panstwa to przeciez tansze niz ladowac w studenta i nigdy nie odzyskac tych pieniedzy. Jednoczesnie to by ograniczylo troszke ilosc studentow. Swietnie, ze jestesmy tak wyksztalconym narodem, ale rozejrzyjcie sie dokola- ilu znacie mgr-ow i inz-ow, ktorzy sie przeslizneli przez studia, bo: albo byla to ucieczka przed wojskiem, albo chcieli przedluzyc mlodosc, bo podejscie starszego pokolenia naszych rodzicow, ktorzy nie mogli studiowac, jest nadal takie: dopoki studiujesz, jestes na moim utrzymaniu; albo poszli na studia, bo wszyscy inni szli. Na pewno znacie ludzi, ktorzy nie tyle chcieli studiowac, co po prostu poszli na studia dla "niewlasciwych" powodow,. Po co rzad ma za nich placic- oni i tak tej wiedzy nie wykorzystaja. Mysle, ze podejscie tych osob byloby inne gdyby musieli placic za studia. Natomiast w sytuacji, gdy studia sa platne, jest gwarantowany kredyt, ktory splacac sie zaczyna DOPIERO WTEDY, gdy przekroczy sie pewien pulap zarobkowy, byloby mniej studentow typu "bo nie wiem co innego robic", a ci, ktorzy naprawde chca sie ksztalcic, mieliby zagwarantowany wyzszy poziom, a nie "masowke". Jednoczesnie pracodawcy zaczeliby doceniac wyksztalconych ludzi, bo nie byloby ich "na peczki", co prowadziloby do tego, ze ci ludzie mieliby szanse na przyzwoite zarobki, a wiec mozliwosc splaty kredytu. Przeciez w tej chwili mamy chora syt. w Polsce, gdy na najnizsza nawet pozycje wymagaja mgr, ale to dlatego, ze tych mgr-ow jest tak duzo i dyplom staje sie po prostu kolejnym papierkiem.
Podsumowujac: platne studia -> dogodny kredyt -> ograniczona liczba studentow ->tytul mgr znow nabiera wartosci-> popyt na ludzi wyksztalconych -> dobrze platna praca-> mozliwosc splaty kredytu.
Pozdrawiam
Pilsener / 2009-06-17 08:19 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
Dobrze napisałaś z tą psychologią kliniczną, ja na "wielkim" uniwerku miałem na dziennych chyba z 12 godzin zajęć tygodniowo, ale przedmiotów 8 na semestr! (bo zajęcia to koszta dla uczelni a studenci tak czy owak na darmówkę złożą podania, nawet jak kompletnie ich takie kierunek nie interesuje i nic dziwnego, że niektórzy biorą 3 kierunki jak się da). Przecież to kpina, a nie edukacja - są oczywiście dobre kierunki i wydziały, ale to elitarne miejsca dostępne może dla 1-2% wszystkich maturzystów - reszta jest skazana na marność w imię "bezpłatnych" studiów. W tym podsumowaniu też masz oczywiście rację, ale niestetu niewielu (zwłaszcza młodych niestety) ludzi tak myśli.
Już_mgr / 217.153.188.* / 2009-06-16 12:55
s************ i tyle wam powiem. Uczelnie zapominają o swoim priorytetowym celu - kształceniu. Granty na badania, nowe budynki, wyższe pensje, wyjazdy zagraniczne... tak, to ważne, ale ucz-elnia powinna uczyć! I na to kłaść nacisk. Tymczasem ze szkół wyższych chcą stworzyć dobrze prosperujące firmy, dla ekskluzywnego grona klientów. Wynajem mieszkania we Wrocławiu + czesne za semestr - kogo będzie na to stać? Córki i synów Panów i Pań posłanek na pewno. Oni zarabiają wystarczająco.
A co z dziećmi nauczycieli, pielęgniarek, innych z budżetówki czy tzw. klasy robotniczej? Do roboty i tyle, ktoś musi w końcu sprzątać na tych uczelniach.

Za rządów prof. Lutego na PWR widać było znaczenie pieniądza. Nowe budynki rosły jak grzyby po deszczu, podczas kiedy studenci uczyli się na zabytkowym sprzęcie.

Obawiam się, że dodatkowe pieniądze od studentów trafią raczej do kieszeni wykładowców niż na sale wykładowe.
[Ten komentarz został zgłoszony do usunięcia przez 1 osobę - studentMIM.]
ZGRED RP / 83.17.81.* / 2009-06-16 22:59
NI UJĄC NIC DODAC ,NAPISAŁEŚ PRAWDE
CHWD PO / 213.76.158.* / 2009-06-16 12:51
RZĄD WPROWADZAJĄC TAKIE ZMIANY, WPROWADZA CIEMNOGRÓD, LUDZIE Z DWOMA FAKULTETAMI SĄ BARDZIEJ KOMPETETNI NA STANOWISKACH W PRZEMYŚLE CZY JAKIEKOLWIEK DZIEDZINIE ŻYCIA SPOŁECZNEGO.
Nova. / 212.160.172.* / 2009-06-16 10:01
Odpłatność za drugi kierunek studiów wcale nie podreperuje budżetu uczelni. Uczelnie państwowe można porównać do rządu polskiego - ile by nie dostał, to i tak będzie miał deficyt. Wyjściem z sytuacji jest uzdrowienie zarządzania finansami na uczelniach prywatnych lub wogóle wprowadzenie takiego zarządzania w co poniektórych.
Z drugiej strony przedstawianym uzasadnieniem dla wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek jest umożliwienie studiowania większej ilości studentom na danej uczelni. Jest to oczywiście kompletna bzdura i można to podsumować krótko - co ma piernik do wiatraka.
Sama studiowałam na państwowej uczelni i mam dwa fakultety. Jeżeli nie realizowałabym tego drugiego kierunku, to po prostu byłoby o jednego studenta mniej na określonych zajęciach tego kierunku.
mruk / 2009-06-16 11:34 / Bywalec forum
Nie wiem, czy chodzi jedynie o podreperowanie finansów.
Racjonalnie myśląc, studiowanie na dwóch kierunkach to:

1) kierunki są zbliżone. Więc po co to robić? Można i powinno się samemu dokształcić. Bezwzględnie płatne!!!

2) kierunki są różne: Np. matematyka i biologia, prawo i medycyna. To ma sens i uważam, że powinno być popierane przez państwo, pod warunkiem b. dobrych stopni. Brakuje przecież sędziów, którzy nie byliby przez lekarzy "robieni w balona". Tacy prawnicy w USA zarabiają krocie. Z definicji płatne!!! Powinny jednak być STYPENDIA TYLKO DLA WYBITNYCH.

3) zwykła pomyłka wyboru studiów. Sorry Gregory, płacisz. Jak kupisz buty o numer za małe i pochodzisz w nich, też przecież płacisz!

4)wątpliwe połączenia kierunków: socjologia i historia. Płatne, bez państwowych stypendiów. Bawić można się na własny koszt. W razie wątpliwości (bo muszą być) pkt 2.
arch / 2009-06-16 09:43 / Tysiącznik na forum
Trzeba dzisiaj ukształtować człowieka odpowiadającego wymogom „wolnego rynku”. Już Rockefeller i Carnegie, pod pretekstem dobra publicznego, zabiegali o wprowadzenie powszechnego obowiązku szkolnego.
Ich ideałem systemu edukacji, było pruskie szkolnictwo zaprojektowane tak, by produkować masy bezmyślne i posłuszne woli „wodza”.
System pruski został wprowadzony w USA w połowie dziewiętnastego wieku. Amerykański teoretyk tego systemu, Alexander Inglis, opublikował w 1918 roku pracę zatytułowaną „Principles of Secondary Education”, w której
przedstawił podstawowe elementy „wolnorynkowego” szkolnictwa.

Szkolnictwo to ma spełniać sześć podstawowych funkcji:

• Ma być „odruchowe”, a nie twórcze, tzn. wyrabiające konkretne odruchy w odpowiedzi na konkretne bodźce;
• „integrujące”, tzn. stymulujące działania zgodne z trendami większości (tłumu);
• „ukierunkowujące”, tzn. uwypuklające indywidualne role poszczególnych jednostek w społeczeństwie;
• „różnicujące”, tzn. rozwijające te umiejętności jednostek, które niezbędne są do wypełniania zdefiniowanych
uprzednio różnorakich ról społecznych;
• „selektywne”, tzn. piętnujące jako „gorsze” i „nieprzydatne” te jednostki, które wykazują się niezależnością i indywidualizmem w myśleniu i działaniu;
• dla dzieci „elit” natomiast, „przygotowawcze” do roli „przywódców” i „kontrolerów” tłumu, w zakresie pięciu wyżej wymienionych funkcji.
mruk / 2009-06-16 10:58 / Bywalec forum
Bzdury piszesz.
Dlaczego Amerykanie w czasie wojny polowali na naukowców i inżynierów niemieckich?
Ci potem zbudowali im ich rakiety, czołgi i samoloty. Poczytaj sobie może o najlepszych konsgtrukcjach, z lat 50 i 60-tych ubiegłego wieku.

Jak spotykam takie wypowiedzi, zastanawiam się, dlaczego nigdy nie pomyśleliście, jak to się stało, że małe w sumie Niemcy potrafiły 2x walczyć z całym cywilizowanym światem? Za dużo oglądaliście "Kapitana Klossa" i "Czterech pancernych", czy naczytaliście się Korwina-Mikke i Michalkiewicza?
axxell / 83.143.213.* / 2009-06-16 12:13
Dokładnie taki rodzaj szkolnictwa, tzn oparty na takich zasdach jakie podał arch , wprowadzono w Japonii po II WŚ.
Było to na wyrażnie zyczenie i pod kontrolą USA, celem byo wyeliminowanie w jak najwiekszym stopniu indywidualnosci i jednostek wybitnych oraz niezaleznych.
Udało to sie wysmienicie. Japonia jest dobrym przykłądem "sukcesu" takiego modelu kształcenia, a co za tym idzie przyszłego modelu społeczeństwa (w Japoni juz aktualnego modelu). wprawdzoe Japonia w latach 90 XX wieku powoli zaczeła zmieniac swój system szkolnictwa (oczywiście cały czas jest mowa o szkolnictwie publicznym), w kirunku indywidualizowania, ale na efekty musi jeszcze czekac, a juz jej (Japonii) brakuje indywidualności i jednostek wybitnych które rozruszały by Japońska nauke, kulturę, ect.
Jak zawsze najlepszy jest tzw złoty srodek. Japonia z jednej strony jest przykąłdem sukcesu ale i porazki.
Sukcesu , bowiem system oswiatowy dla jej olbrzymia ilosc wysoko wyspesjalizowanych specjalistów, techników, inzynierów, nawet naukowców, ale zamknął ich umysły. Sa to swietni spesjalisci ale juz nie twórcy, nie wizjonerzy. Potrafią ulepszyc i udoskonalic kazda technologie, ale nie potrafia stworzyc nic nowego.
Teraz Japonia jak społecznośc , jako kraj, baardzo cierpi z powodu btaku takich twórców, Oczywiście importuje ich jak mozre najwięcej, ale japonia to specyficzne środowisko i obcokrajowcy cięzko tam sie aklimatyzują.
A ci wyksztauceni, tworzący i działajacy, od czasów cesarstwa, juz wymieraja.
Szkolenie elit to zupełnie inna dziedzina, tam nie obowiazuja programu szkolnictwa publicznego.
mruk / 2009-06-16 12:27 / Bywalec forum
Japończycy nie są twórczy?
Nie pocieszałbym się tak...
Oni raczej nie lubią zajmować się naukami podstawowymi.
Ci co chcą to robić, emigrują do USA, albo nawet do Europy.
axxell / 83.143.213.* / 2009-06-16 12:35

Japończycy nie są twórczy?
Nie pocieszałbym się tak...

Odczytałes moją wypowiedż jako pocieszanie się?

Japończycy nie sa twórczy, przynajmniej pokolenia powojenne, oczywiście zalezy co rozumie sie przez słowo twórczy. Udoskonalanie tez jest twórcze.
Ale nie tego rodzaju twórczość , mam na mysli.
Pozatym odnosze się do sytuacji społeczeństwa Japońskiego i do Japońskiego szkolnictwa, nie neguje ze wielu Japończyków szkoli się na uniwerkach swiata w tym scisłe elity japońskie na renomowanych uczelniach w Wlk.Brytanii czy USA. Poza tym jest spora diaspora japońska, ba w samej Japoni sa szkoły ksztłcace wg innego schematu niz ten narzucony szkolnictwu publicznemu.
Nie o tym pisałem. Wyszedłem z załozenia ze pewne sprawy sa oczywiste i nie wymagaja tłumaczenia.
Pilsener / 2009-06-16 09:38 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
Wszystkie studia powinny być płatne, bo tylko w ten sposób można:
- podnieść jakość kształcenia
- zwiększyć dostęp do studiów
- ograniczyć cwaniactwo i niesprawiedliwość

Dla najuboższych i najzdolniejszych oczywiście system stypendiów, dla reszty: praca lub kredyt. Obecny system jest rażąco niesprawiedliwy - wszyscy zrzucają się na "darmówkę" dla elity a statystyki są nieubłagane: na dzienne i bezpłatne studia dostają się dzieciaki z najlepiej sytuowanych rodzin, często z koneksjami. Uczelnie natomiast to relikty PRL'u przesiąknięte nepotyzmem, są kuźnią i owszem - ale nie nauki tylko partyjnych kadr, wśród partyjnych aparatczyków aż roi się od beneficjentów polskiego systemu edukacji - szkoda tylko, że nie są nimi studenci.
mruk / 2009-06-16 11:53 / Bywalec forum
Kto by cię leczył?
Kto budował domy, mosty, zajmował się materiałami?
Finansowanie przez rodziców jest możliwe w przypadku studiów - michałków: socjologii, historii, ekonomii, prawa, etc.

Niektóre studia są zwyczajnie za drogie (które? - te, które nie istnieją jako prywatne!).

A
becny system jest rażąco niesprawiedliwy - wszyscy zrzucają się na "darmówkę" dla elity a statystyki są nieubłagane: na dzienne i bezpłatne studia dostają się dzieciaki z najlepiej sytuowanych rodzin, często z
koneksjami


Masz rację! Wszyscy mamy takie same żołądki. Tylko niedobry Bóg jednych uczynił mądrymi, drugich głupimi. Jedni urodzili się w bogatych, wykształconych rodzinach. Przez to potrafią poprawnie mówić ( a więc być dobrze rozumianym przez innych!!! - mnie osobiście rażą dukający po 'polskawemu" sędziowie...). Szansa, że kandydat z tkiej rodziny zna też logikę i matematykę też są większe. A więc to co jest, ta "niesprawiedliwość" zwyczajnie się społecznie opłaca!

I nie bój się - ci inteligentni i pracowici dadzą sobie radę. Tak jak moi rodzice przed wojną.
A i teraz, na obozie w Serpelicach (laureaci "Kangura") z matematyki prym wiodły dzieci z małych Pipidówek.
Można im życie ułatwić rozsądnym systemem stypendialnym.
studentMIM / 2009-06-16 09:41 / Tysiącznik na forum
1. Zgadzam się, ale podstawą tego systemu musiałyby być kredyty gwarantowane przez państwo
2. Mówiąc o uczelniach jako reliktach PRL zbytnio generalizujesz. Ta wypowiedź pasuje do kilku kierunków humanistycznych, a nie do ścisłych
Pilsener / 2009-06-16 09:49 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
To pokaż mi jakąś polską uczelnię ścisłą, która jest wysoko w jakimś rankingu międzynarodowym - "ścisłe" uczelnie do perfekcji opanowały dojenie budżetu w wydawaniu kasy na nikomu niepotrzebne i niepraktyczne badania naukowe, publikowane w niszowych pismach - dlatego blado wypadamy zarówno jeśli chodzi o liczbę patentów, jak i publikacji w prestiżowych periodykach.
mruk / 2009-06-16 12:09 / Bywalec forum
Widzę, że piszesz o czymś, o czym nie masz zielonego pojęcia.
Nasi studenci z informatyki należą do najlepszych w konkursach łowców głów choćby Microsoftu. Konkurują jedynie z Rosjanami. Cóż, to są studia równie tanie, jak socjologia...

Ale generalnie jest źle. Dzięki takim jak ty, co nic nie rozumieją.
Jest za mało pieniędzy (i to wielokrotnie!), nie pisz więc o złym wydawaniu. Większość badać jest niepraktyczne i niszowe. Potem dopiero okazuje się, że niektóre z nich były potrzebne...
Trochę tak jak z giełdą. Potem wiadomo, kiedy trzeba było kupić a kiedy sprzedać akcje.

Organizacja też jest zła. Ale nie aż tak, by to tłumaczyło sytuację spowodowaną głównie brakiem pieniędzy.

A poza tym nasze społeczeństwo jest egalitarne i antyinteligenckie. Nie będzie płacić nauczycielowi, inżynierowi więcej niż "uczciwie pracującemu" robotnikowi.
Więc polski inżynier emigruje i konstruuje Fiaty w Turynie, w Tychach robotnik składa te Fiaty...
Najbardziej to widoczne jest w przemyśle stoczniowym. Spotkałem się z opinią, że było jedną z głównych przyczyn jego upadku w Polsce.
Pilsener / 2009-06-16 13:54 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
"Nasi studenci z informatyki należą do najlepszych" - bzdura. Bo kilku wygrało? Z dwóch czy 3 najlepszych uczelni? Popatrz na przeciętny poziom! Nie sztuka mieć dobrych studentów wybierając z 30-stu maturzystów - sztuką jest wykształcić tych 30! A tu polska wypada bardzo blado - co z tego, że elitę mamy dobrą? Elita to margines, to nie elita rozbijająca się po konkursach informatycznych pracuje w fabrykach i to nie wąska elita (która i tak na 99% będzie pracować dla zagranicznych uczelni) decyduje o przyszłości kraju. Wśród magistrów mamy więcej funkcjonalnych analfabetów niż w Szwecji wśród ogółu ludności - takie są niestety fakty. Dostęp do dobrych studiów jest w polsce na poziomie Burundi, dlatego mam głęboko taki system, co kształci wąską elitę a reszcie każe spie.... na Madagaskar.
mruk / 2009-06-16 14:46 / Bywalec forum
Tak się głupio składa, że na 100 osób tylko parę jest inteligentnych. Złośliwa większość nazywa ich teraz elitą. Dlatego nie ma sensu, by więcej niż circa 6-10% ludzi miała wyższe wykształcenie. Nie da się nauczyć słonia fruwać.

Informatyków podałem, bo to jeden z niewielu tanich kierunków nie "humanistycznych". I konkurujemy i średni poziom mamy całkiem niezły.
Zgadzam się, że społecznie liczy się poziom wykształcenia ludzi średnich intelektualnie.
Ale tu akurat nie drgnęło nic od 60 lat. W PRL-u ludzie kończyli maturę na dużo wyższym poziomie niż teraz. Teraz po słabej maturze idą na "studia" o poziomie PRL-owskich szkół pomaturalnych - tyle, że wtedy nie mówiło się o takich ludziach, że mają wyższe wykształcenie.

Ludzi o wyższym wykształceniu nie jest wcale więcej niż 20 lat temu, teraz więcej ludzi ma dyplomy....

I jeszcze jedno - z analfabetyzmem funkcjonalnym walczą nauczyciele w szkole podstawowej, nie na wyższych studiach, więc uwaga o nim jest cokolwiek nie na temat.

Ale zgadzam się, analfabetów funkcjonalnych jest w Polsce coraz więcej i będzie coraz więcej w miarę, jak polska szkoła podstawowa i gimnazjum wdrażają idee amerykańskiego (i steinerowskiego) szkolnictwa. Zresztą coraz więcej gimnazjalistów zwyczajnie sylabizuje.

Jeszcze jedno - nie jest to problem tylko Polski. Po "rewolucji" 1968r boryka sie z nim cała Europa, a zawsze borykała się plebejska Ameryka.
studentMIM / 2009-06-16 14:22 / Tysiącznik na forum

Popatrz na przeciętny poziom!

Nie jest istotny poziom przeciętny, ale poziom najlepszych. Przeciętni nie ciągną gospodarki do przodu, a najlepsi.
No i nie mogę się się zgodzić, że najlepsi będą pracować za granicą. Z tego, co słyszę u siebie na wydziale, to jednak wolą zastać w Polsce (dla nich warunki rozwoju są dobre wszędzie)
Ja-Gaar / 2009-06-16 11:18 / Bestia Miiny
Z kazdym twoim kolejnym postem utwierdzam sie w przekonaniu ze jestes cymbalem.

Z pewnoscia, po wprowadzeniu oplat polskie uczelnie pobija Cambridge i Oxford a juz na pewno MIT.

Chyba w wysokosci czesnego.
Pilsener / 2009-06-16 14:17 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
A ty jesteś pewnie typowym i przeciętnym beneficjentem polskiego systemu edukacji, który jedyne co potrafi wnieść do dyskusji to obelgi.
studentMIM / 2009-06-16 09:56 / Tysiącznik na forum
Moim zdaniem rankingi nie są miarodajne, jeśli chodzi o poziom kształcenia (bardziej jeśli chodzi badania naukowe).
Zresztą trzeba patrzeć na konkretne wydziały, a nie na całe uczelnie. Dobrym przykładem (przynajmniej tak mi się wydaje) jest tu mój wydział MIMUW, z którego studenci co rusz wygrywają konkursy międzynarodowe.
Pilsener / 2009-06-16 14:12 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
"co rusz wygrywają konkursy międzynarodowe" - niedaleko mnie też jest UWM, gdzie są takie wydziały - ostatniego przyjeli ze średnią 5,2 - a ja miałem "tylko" 5,15 i to znaczy, że mam się uczyć na jakiejś prywatnej uczelni, gdzie nie dość, że poziom niższy to jeszcze mam płacić? A może mam iść na kierunek mniej popularny byle tylko nie płacić? Popatrz, ilu polskich studentów studiuje to co chce (a nie tam, gdzie były miejsca) i studiują na dobrych wydziałach dobrych uczelni! 5%? 10%? Ilu z pasją studiuje to, co lubi? Tu nie chodzi o te kilka %, tylko o przyszłość wszystkich maturzystów w polsce i o zapewnienie im przyzwoitego wykształcenia.

Tak a propos też miałem przyjemność wygrać konkurs międzynarodowy i nawet byłem w lokalnej gazecie i co z tego? Nie przeszkadza mi to być zwolennikiem równego i szerokiego dostępu do studiów oraz wyrównania szans edukacyjnych, co mogą zapewnić tylko i wyłącznie studia odpolitycznione, a zatem prywatne i płatne na każdym etapie. Rolą państwa jest wspierać studentów materialnie i legislacyjnie a nie ingerować w wolny rynek i proces dydaktyczny (czy wręcz przejmować rolę nauczyciela).

Zamiast płacić uczelniom lepiej te pieniądze wydać na stypendia czy poręczenia kredytów, podejrzewam, że w ten sposób nawet można by zwiększyć znacząco liczbę studentów, którzy nie musieliby płacić za studia całkowicie lub częściowo (nie angażując dodatkowych środków z budżetu) - po prostu uczelnie niepubliczne wykorzystają czesne studentów lepiej.
studentMIM / 2009-06-16 14:19 / Tysiącznik na forum
1. Zauważ, że ja też jestem za płatnymi studiami, tylko sprzeciwiam się Twojemu generalizowaniu i stwierdzaniu, że nie ma dobrych uczelni w Polsce
2. Wybacz moje pytanie, bo będzie trochę wredne:
jaki to był konkurs, skoro wygrałeś go, a nie dostałeś się na UWM (które raczej wysokiego poziomu nie reprezentuje)?
3. Ja nie zauważam polityki na swoim wydziale. Ci ludzie myślą przede wszystkim o informatyce i matematyce, a nie o polityce.
4. To, że uczelnie niepubliczne wykorzystają lepiej pieniądze z czesnego jest mocno dyskusyjne. Jednak najlepsza kadra jest na uczelniach publicznych i to się długo nie zmieni.
Pilsener / 2009-06-17 08:31 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
1. Nie ma dobrych uczelni (na poziomie międzynarodowym), bywają dobre wydziały i kierunki.
2. Kto mówi, że się nie dostałem? Dostałem się, ale nie tam gdzie chciałem (podziękuję za rybołówstwo), poza tym i tak musiałem pracować, więc dzienne studia niestety odpadały a konkurs wygrałem dopiero, jak byłem już na 2 roku, były to eliminacje + finał międzynarodowej gry biznesowej organizowanej przez uniwerek w Minnesocie z tego co pamiętam - moje studia trwały jakieś 7 lat ale w końcu jest skończyłem i jestem z tego dumny (bo szło to jak krew z nosa, głównie przez pracę, zmiany miejsc zamieszkania itp.).
3. No to masz fajny wydział - w poprzedniej firmie była niedawno "pogadanka" polityczna, obecność obowiązkowa a prowadziło ją dwóch dziekanów z uniwerku, aktywnych partyjniaków, kandydat na prezydenta i sporo ojrokandytatów też z uniwerku.
4. Ta sama kadra wykłada tu i tu, muszą z czegoś żyć, zresztą kadra niedługo wyginie bo ja np. nie chciałem być asystentem za 1200 zł i podziękowałem za pracę na uczelni (zostają Ci, co nie nadają się do innej pracy), może u Ciebie jest inaczej. A najlepsze kadry są na uczelniach w USA (wśród nich dużo polaków) i podejrzewam, że długo to się nie zmieni.
studentMIM / 2009-06-16 09:15 / Tysiącznik na forum
1. Najprostszym rozwiązaniem problemu, aby nie zamykać nikomu drogi do studiowania, jest wprowadzenie kredytów studenckich (czesne+koszty życia) gwarantowanych przez państwo.
2. Dowolne finansowanie studiów z budżetu będzie prowadziło do niedopasowania kierunków studiów do rynku pracy. No bo kto ma decydować, które uczelnie/kierunki mają najwyższą jakość kształcenia?
andy2024 / 213.199.195.* / 2009-06-16 09:11
A może by tak też płacić za naukę w podstawówce, gimnazjum, technikum, liceum? W końcu za żłobek się płaci, za przedszkole też, potem za studia też się płaci więc po co przyzwyczajać rodziców że te kilka lat się za naukę dzieci nie płaci?
Pilsener / 2009-06-16 09:44 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
A policzyłeś, ile płacisz w podatkach? Gwarantuję Ci, że gdyby nie "bezpłatne" szkolnictwo zarabiałbyś o jakieś 20-30% więcej (i to po opłaceniu czesnego) a Twoje dziecko nie zostało by funkcjonalnym analfabetą, bo tak niestety "uczą" w polskich szkołach i nawet oficjalne statystyki to przyznają. Jak chcesz sponsorować bandę partyjnych towarzyszy i nierobów nauczycieli to płać, ale dlaczego zmuszasz do tego mnie? Ja chcę godnie pracować i żyć, a nie oddawać połowę dochodów po to, żeby tacy jak Ty głosili marksistowskie komunały o "bezpłatnej" nauce. Nie ma nic za darmo! Bezpłatna edukacja jest też płatna, tylko że płacisz za pośrednictwem partii, ot i cała różnica - a ja partii finansować nie chcę.
mruk / 2009-06-16 12:22 / Bywalec forum
arg
Gwarantuję Ci, że
gdyby nie "bezpłatne" szkolnictwo zarabiałbyś o jakieś 20-30% więcej (i to po opłaceniu czesnego)

To stałe argumenty tych, co zaczynają swe rządy z 300mld$ państwowych długów, a kończą z 3bln$ jak Reagan!

Jeszcze raz przypominam wrogom publicznego kształcenia:
Niemcy potrafiły dwa razy walczyć z całym światem właśnie dzięki niemu.
Raz od 1914 od 1918 i od 1939 do 1945. Dzięki temu, że społeczeństwa innych państw były najzwyczajniej gorzej wykształcone.

Japonia, Korea Płd. i Tajwan też zostały potęgami gospodarczymi dzięki PUBLICZNEMU szkolnictwu. Stanom Zjednoczonym starcza ściąganie wykształciuchów z innych krajów, swoich mają bardzo mało i muszą pasożytować...

PS
jest coś co łączy libertarian z bolszewikami: głupota.
Pilsener / 2009-06-16 13:58 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
Pokaż mi publiczne uczelnie, które są wysoko w jakiś rankingach, a Twoje spojrzenie na system edukacji jest subiektywne i nierzetelne, należy oceniać jakość kształcenia i jego warunki w stosunku do poniesionych nakładów. Jak tak bardzo chołubisz partyjne to może przyjrzysz się uczelniom włoskim i greckim?
mruk / 2009-06-16 16:08 / Bywalec forum
Moze najpierw pokaż jakiekolwiek DOBRE uczelnie, które nie są na garnuszku państwa .
Niestety w badania podstawowe, których prowadzenie warunkuje dobry poziom uczelni i nauczania na niej nikt inny inwestować nie będzie. Bo konkretne korzyści są bardzo, bardzo pośrednie i odległe.
Jeśli byś np. pozbawił uczelnie amerykańskie pieniędzy ze zbrojeniówki (czyli budżetu), to gwarantuję ci, że MIT spadłby do poziomu KUL...

W bajki, w które wierzysz, wierzą jedynie zwolennicy etatysty Reagana, który swój "sukces" ekonomiczny oparł na zadłużeniu państwa...
No może nie on, bo o ekonomii RR nie miał bladego pojęcia i nic z niej nie rozumiał, a raczej jego doradcy z wielkich koncernów - łasi na pieniądze z budżetu.

Uczelnie greckie, francuskie i włoskie cierpią na rewolucję 1968r. Właśni ją, z opóźnieniem wdrażamy w Polsce.
Pilsener / 2009-06-17 08:36 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
Dobre uczelnie nie na garnuszku? Proszę bardzo: Harvard, Yale, Oxford, Cambridge...
studentMIM / 2009-06-16 09:20 / Tysiącznik na forum
Studiować nie musi każdy, obowiązek nauki jest dla każdego. Oczywiście za naukę w podstawówce czy liceum też się dziś płaci (w podatkach), jednak jest tu pewna różnica. Jako osoba idąca na studia jesteś już osobą pełnoletnią i możesz decydować za siebie.
Jako zaś dziecko nie masz predyspozycji, by to czynić, więc nie możesz też podjąć samodzielnie decyzji o wzięciu kredytu gwarantowanego przez państwo.

Oczywiście pojawia się pytanie, czy nie pozwolić rodzicom decydować o edukacji ich dzieci, ale to już inny temat.
Trzeźwy rodzic / 83.21.248.* / 2009-06-16 10:22
Panie Profesorze!
Utrzymanie dziecka na bezpłatnych studiach poza miejscem zamieszkania to miesięczny koszt w wys. ok 1000 zł. Gdy ma się dwoje dzieci - 2000 zł minimum. Ile rodzin na to stać? Czy Pan wie, jaka jest sytuacja materialna
większości rodzin w Polsce? Proszę zejść na ziemię!
Pilsener / 2009-06-16 14:27 / Sofciarski Cyklinator Parkietów
Zgadza się, dlatego własnie studiują najlepiej sytuowani (bo biedaków nie stać, by utrzymać syna/córkę, musi sam pracować a wtedy studia bezpłatne odpadają) a stypendia przyznawane są po znajomości, nawet proces rekrutacji pachnie korupcją na kilometr. Dlatego zamiast studiów "bezpłatnych" kazdy płaci, ale niektórym (lub nawet większości) rząd pomaga poprzez stypendia i kredyty wypłacane poza uczelnią. Dzisiaj bezpłatnie studiują w większości ludzie, których spokojnie byłoby stać na czesne, natomiast Ci co płacą za studia często klepią biedę i ja się temu sprzeciwiam. Kolega szedł na lekcje angielskiego a ja na budowę, do magazynu lub zbierać truskawki a dzisiaj jeszcze ja mam płacić za swoje i jego studia i oczywiście dalej harować, nierzadko po nocach - to jest sprawiedliwy system?
studentMIM / 2009-06-16 13:02 / Tysiącznik na forum
Piszę na tym forum wiele razy, że jestem za tzw. kredytami studenckimi gwarantowanymi przez państwo. Tak więc w płatne studia wraz z takimi kredytami POWIĘKSZYŁYBY dostępność do studiów.
wierzbno / 89.75.141.* / 2009-06-16 23:33
Żadnych gwarancji państwowych. A odpłatność na studia wprowadzać stopniowo. Obniżyć koszty pracy.

Najnowsze wpisy