in.in
/ 87.206.101.* / 2008-10-13 01:36
Witam po dlugiej przerwie,
Na ten moment czekalem kilka dobrych kwartalow.
Sobotnie wydanie Parkietu z krzyczacym wyrazeniem KRACH na pierwszej stronie, blade oblicza najtrwardszych zarzadzajacych, oglupiale spojrzenie tzw narodowych tele-analitykow plecacych coraz wieksze bzdury co chwili zaznaczajac ze wszystko przewidzieli, wiesci z gield na kazdej stacji z Wiadomosciami, artykuly kilkustronicowe na temat dramatu gield w tygodnikach ktore z natury tematami ekonomicznymi sie nie zajmuja, domniemywania ludzi ze "swiat sie wali" i gloszone glosno teorie ze "juz nic nie bedzie takie jak poprzednio", nie wspominajach o przerazonych pseudo-doradcach finansowych ktorzy totalnie nie wiedza co sie dzieje i jak zwykle doradzaja to czego akurat klienci nie powinni zrobic. O to w miare aktualny stan emocjonalny "rynku". Czy moze byc gorzej? A pewnie ze moze? Ale czy na pewno? A cholera wie! Czy bedzie lepiej? A pewnie ze bedzie lepiej! Ale kiedy teraz czy pozniej? A kto to wie!
Gieldy maja wiele wspolnego z porami roku. Po lecie przychodzi pora deszczow a kilka miesiecy pozniej sroga zima, po ktorej nadchodzi dlugo oczekiwana wiosenka i cieplutkie mile lato - taki cykl. To truizm. Tak wiem ale specjlanie go przytoczylem. Nie, nie po to aby dodac otuchy. Ale po to aby pokazac pewna zasadnicza roznice. Termin nadejscia pory roku mozna w miare przewidziec. Nawet jak wiosenka nie zawita w kwietniu to zawita miesiac pozniej. I tyle. Cykle gieldowe maja to do siebie ze moga niestety albo stety (w zaleznosci od punktu siedzenia) trwac i trwac miesiacami, latami a nawet dziesiecioleciami. I jezlei ktos zaczyna przeiwdywac ze bessa potrwa do tego i tego momentu to mnie az zatyka od smiechu. Bo na jakiej podstawie? Tajemna wiedza, znak od Najwyzszego, analiza przeszlosci (ktorego wydarzenia z krotkiej 15 letniej historii gpw), wyzsza matematyka? Sklad indeksu dzisiaj nie rowny indeksowi z przed 5 lat. Z reguly kazda hossa i bessa nie pokrywa sie czasowo z poprzednimi cyklami. Oczywiscie jest niewielka szansa ze timingowcowi UDA sie przewidziec jeden czy dwa punkty zwrotne. Pytanie tylko czy jest w stanie to systematycznie powtarzac?
Smieszni ci ludzie w tele co mowia ze "nie chwyta sie spadajacego noza" albo ze "indeks nie spadnie ponizej jakiegos tam progu bo biegnie akurat tedy jakies tam wspracie czy zniesienie Fibonnaciego". A tlum slucha uwaznie zastygniety w bezruchu bo nadal nie wie co robic. Zreszta ci tele analitycy tez nie wiedza. Czaruja swoja techniczna wiedza ale sami prawdopodobnie tez nic nie robia. Czekaja az sytuacja sie wyjasni bo teraz czasy niepewne. To ostatnie jest najlpesze, bo kiedy tak naprawde czasy sa pewne?
Ze srebnego ekranu bije wrazenie ze inwestowanie to taka gra na kilka dni albo sztuka zlapania dolka. Zupelnie nie promuje sie dlugofalowego swiadomego podejscia przy inwestowaniu swoich oszczednosci czy mowieniu o prawdziwych fundamentach spolek czy chocby poszczegolnych branz gospodarki. Kreuje sie emocje ponad miare (dzis negatywne, 2 lata temu pozytywne). Co wiecej na forach az roi sie od dyskredytowania stwierdzen ze "inwestowanie jest dlugoterminowym procesem" bo zapewne "TFI czy inni magicy zaczynaja naganiac ponownie na fundusze". No tak bo przeciez duzy zysk ma byc juz po kilku dniach!
Przegladam w "podlodze" proste wskazniki historyczne i porownuje je z tym co bylo 2 lata temu. Dzis duzo spolek w okolicach ksiazki z C/Z w okolicach 10. Dwa lata temu trudno bylo uraczyc cokolwiek z C/wk ponizej 3 i C/Z ponizej 30. OK wiem licza sie przyszle zyski i one beda pod presja. Ale czy wszystkich spolek/branz? A poza tym na jaki disaster czekasz inwestorze zezy odwazyc sie zajac pozycje?
Tak, jestem tym co zaczyna przebierac nogami jak "leje sie krew", gdy tlum rusza w odwrotna strone i tzw tele specjalisci mowia ze "nie lapie sie spadajacych nozy". Tak, lubie przyjmowac postawe kontrarianska (ala Phil Fisher). Dlaczego? Bo dawno dawno temu (polowa lat 90tych) zachowywalem sie jak tlum i nic z tego nie wyszlo poza stratami. Od momentu zapoznania sie z biblia Grahama, fantastycznymi przemysleniami Fishera, Malkiel'a nie mowiac o Buffecie, jest inaczej. Wogole odszedlem od wykresikow i kocham sprawozdania. Dlaczego? Bo nie jestem w stanie zainwestowac ciezko zarobionych pieniedzy ufajac analizom technicznym. Musze wiedziec co kupuje i ile za to place. Jak dobrze to zrobie to rynek kiedys tam doceni "moja spolke". Przy analizie technicznej jest zbyt wiele wyjatkow. Wymaga to wycwiczenia w sobie pewnej postawy. Jakiej?
- inwestowanie jest procesem ciaglym, ba powiem wiecej jest wpisane w moje zycie na dobre i na zle. Dlatego nie rozpatruje lokat bankowych jako alternatywy ale wylacznie jako zla koniecznosc dla przechowania kaski pod rozsadne zakupy. I dlatego sa to kilku tygodniowe depozyty (wiem ze trace na odsetkach ale coz taka strategia czekania na duuuuuze ponadprzecietne zyski w dluzszym horyzoncie)
- inwestowanie z d