Paulinka
/ 2009-03-12 17:33
/
Szczęście sprzyja lepszym
Nasze państwo w tym roku musi
sprzedać obligacje za 155 mld złotych, aby mieć pieniądze na spłatę
zobowiązań wynikających z długu oraz na załatanie dziury budżetowej
czyli aby zrównoważyć deficyt pomiędzy wydatkami państwa a przychodami.
Sytuacja robi się dramatyczna, gdyż przez 2,5 miesiąca udało się
Ministerstwu Finansów sprzedać jedynie obligacje o wartości 4 mld
złotych. Nikt nie chce kupować obligacji długoterminowych. Kupują
jedynie 26-tygodniowe. Instytucje finansowe traktują nasze papiery
wartościowe jako papiery dużego ryzyka. Polska już niedługo może stać
się krajem niewypłacalnym z tego powodu. Gdyby do tego doszło
to łatwo domyśleć się co czeka naszą
złotówkę. Gdy złotówka zacznie znów mocno tracić to wpadną w poważne
problemy nasi kredytobiorcy i kredytodawcy czyli banki. Kilka dni temu
prezes NBP Skrzypek stwierdził, że banki powinny zysk, który wypracowały
w 2008 roku w wysokości 14 mld. złotych nie przeznaczać na wypłatę
dywidendy ale potraktować jako zawór bezpieczeństwa przed nadchodzącymi
problemami. A w naszym regionie tj. Europy Środkowo-Wschodniej problemy
zaczynają przybierać katastroficzny charakter. Rząd Łotwy ogłosił, że
jak Łotwa nie dostanie pomocy pieniężnej z MFW to grozi jej upadłość w
ciągu 3 miesięcy. W poniedziałek 9.03.09 r. na Litwie rozniosła się
pogłoska, że rząd chce zdewaluować krajowa walutę lita. Litwini masowo
ruszyli do kantorów, aby wymieniać lita na euro. Tak więc na skraju
upadłości w naszym regionie już mamy Łotwę, Litwę, Ukrainę, Rumunię i
Węgry. W takiej sytuacji i nasza złotówka długo nie utrzyma się na
obecnych poziomach.
Kolejnym doskonałym przykładem, iż wkrótce w globalnej gospodarce
również rządy mogą napotkać problem z finansowaniem jest kolejny zestaw
danych z Chin.
W styczniu eksport z Chin spadł aż o 25,7% r/r, znacznie mocniej niż
oczekiwał rynek, zaś nadwyżka w handlu zagranicznym skurczyła się do
zaledwie 4,8 mld USD w porównaniu z 40 mld jeszcze w listopadzie. To
pokazuje, iż Chiny nie są odporne na procesy dotykające innych dużych
eksporterów. Przykładowo Japonia po 13 latach dużych nadwyżek notuje już
deficyt w rachunku bieżącym. Mało tego, wzrost w chińskiej gospodarce
ratują głównie inwestycje publiczne. W pierwszych dwóch miesiącach roku
wzrosły one o 26,5% r/r bijąc oczekiwania rynkowe. Premier Chin
stwierdził, iż ten element może pomóc w osiągnięciu 8% wzrostu
gospodarczego założonego przez rząd. To nie są dobre informacje dla
krajów potrzebujących finansowania z Azji.
Niedługo Chiny i inne wielkie państwa nie będą miały zrównoważonych
przychodów i nadwyżki pieniężnej uzyskiwanej z eksportu nad importem.
Będą mogły więc, czerpać jedynie pieniądze z własnych rezerw, które
zaczną się mocno kurczyć. Jak dojdzie do poważnego uszczuplenia rezerw i
nie przyniosą one oczekiwanych efektów to światu grozi dalsza zapaść
gospodarcza i finansowa. W Wielkiej Brytanii na walkę z kryzysem
dodrukowuje się funty. Taka polityka doprowadzi do wzrostu inflacji.
Barack Obama znów za kilka tygodni ogłosi nowy plan ratowania
gospodarki. Będzie to kolejny już plan. Można więc wyciągnąć wniosek, że
poprzednie nie przyniosły takich rezultatów jak oczekiwano. Liczba
domów, którym grozi zajęcie wzrosła w USA o 30 %. Gospodarka światowa
skurczy się w 2009 roku aż o 2 % czyli będzie to najgorszy rok od
zakończenia II wojny światowej.
Ostatnie wzrosty to jedynie nadzieja na lepsze jutro po wynikach
Citygroup i GP Morgan, które w lutym nie odnotowały strat a zysk.