Dawid134347
/ 83.21.238.* / 2008-12-25 19:14
Aktualnie większość sprzedawanych mieszkań oscyluje w cenie 5000zł-8000zł za m2 powierzchni użytkowej. Powstaje pytanie, jaka jest realna wartość mieszkania?
Nie trudno to obliczyć, wystarczy posłużyć się średnim kosztem budowy metra kwadratowego. Dane te udostępnia Główny Urząd Statystyczny: http://www.stat.gov.pl/gus/45_4671_PLK_HTML.htm
Podany koszt dotyczy cytuje "wszystkich kosztów poniesionych od początku realizacji do momentu oddania budynku do użytkowania" a dane te są dostarczane przez developerów, więc są wiarygodne. Wniosek jest tylko jeden. Realna cena [taka jak w innych cywilizowanych krajach] to całkowity średni koszt budowy [dla Polski 3000zł] + 10-15% marży developera = 3300zł-3450zł za metr.
Moim zdaniem takich cen będziemy mogli oczekiwać w bliskiej przyszłości, tj. latach 2009-2011. Swoje zdanie opieram na następujących argumentach:
1. Zaostrzenie liczenia zdolności kredytowej przez banki, trudności w pozyskaniu pieniądza, 2-3 krotny wzrost marż. To wszystko powoduje, że kredyty hipoteczne są mniej atrakcyjne i trudniej dostępne.
2. Globalny kryzys gospodarczy, którego przyczyną będzie zahamowanie konsumpcji i wzrostu gospodarczego oraz wzrost bezrobocia.
3. Kryzys branży budowlanej. Aby rozpocząć nowe inwestycje developerzy będą zmuszeni sprzedać już wybudowane, zalegające mieszkania po realnych cenach, akceptowalnych przez rynek. Jeśli przestaną budować to upadną a na ich miejsce przyjdą nowe, lepsze firmy, budujące w cenie GUS'owskiego koszta budowy m2 + 10-15% marży. Warto w tym miejscu dodać, że developerzy aktualnie nie budują bo jest zima a nie bo się nie opłaca.
4. Koniec popytu inwestycyjnego na mieszkania. W 2006-2007 roku ceny rosły w szaleńczym tempie dlatego wielu inwestorów zakup mieszkania traktowało jako inwestycje. Teraz już nikt nie wierzy we wzrosty natomiast poddawany spekulacją jest rozmiar przyszłych spadków. Wiele mieszkań kupionych na inwestycje jest teraz sprzedawanych z obawy o szybką utratę wartości.
5. Niższe koszty materiałów budowlanych i robocizny niż na górce z 2007 roku.
6. Pęknięta bańka medialna na temat rynku nieruchomości. Jeszcze do niedawna od 2006 roku na wszelkiej maści portalach mogliśmy przeczytać, że ceny będą zawsze rosły i to w zawrotnym tempie. Następnie pisało się o stabilizacji w okresie gdy ceny powoli spadały. Teraz gdy spadki są coraz większe pisze się o nieznacznych spadkach i bardzo dobrych prognozach na przyszły rok. Oczywiście autorami artykułów [proszę na to zwracać uwagę!] są firmy, którym zależy na wysokich cenach lub nakłonieniu ludzi do zakupu mieszkania.
7. Duża podaż, mały popyt. Pozwolę sobie zacytować kawałek artykułu Pana Michał Macierzyńskiego, zresztą polecam przeczytać cały, ze wszystkimi punktami się zgadzam, niektóre nawet pokrywają się z moimi: http://www.bankier.pl/wiadomosc/11-powodow-dla-ktorych-ceny-mieszkan-w-Polsce-spadna-1842264.html
"Koronnym argumentem za tym, że ceny mieszkań muszą rosnąć, jest ich poważny deficyt. Poważne firmy wyliczają, że można go szacować na około 1,5 miliona mieszkań. Niektórzy zapędzają się nawet do dwóch milionów. W ciągu tych kilku lat nie pokuszono się o sprawdzenie tej wielkości. Wszyscy przyjęli deficyt za pewnik, a twierdzenie powtarzane wielokrotnie stało się funkcjonującą „prawdą”. Jaka jest rzeczywistość? Odnośnikiem powinien tu być narodowy spis powszechny przeprowadzony w 2002 roku. Według niego statystyczny deficyt mieszkań wynosił wówczas 1,7 mln lokali. Statystyczny - to znaczy obejmował on coroczne ubytki mieszkań oraz ok. 126 tys. mieszkań do rozbiórki zarejestrowanych w narodowym spisie powszechnym. Deficyt w wysokości 1,7 mln mieszkań oznaczałby, że analitycy - na co dzień zajmujący się dogłębną analizą rynku - teoretycznie mają rację. Problem w tym, że to tylko statystyka, która jest podawana wybiórczo. Dlaczego? Otóż z 1,7 miliona mieszkań 615 tys. brakowało na wsi, a 1,089 w miastach. To ważna informacja, bo jeśli mówimy o mieszkaniach, to mamy na myśli przede wszystkimi miasta, a nie wieś. Kolejną rzeczą osłabiającą siłę tych 1,7 mln brakujących mieszkań jest fakt, że wciąż wiele mieszkań oddawanych do użytku to budownictwo indywidualne. A tam raczej nie ma mowy o 40-procentowej marży ukrytej w cenie metra mieszkania. Żeby jednak ostatecznie pogrążyć wiarygodność tych 1,7 mln brakujących wciąż mieszkań warto podać dane GUSu dotyczące liczby mieszkań oddanych do użytku od 2002 roku do końca sierpnia 2008. Jest to ni mniej nie więcej, a… 825 tysięcy! Ciekawa jest też informacja podana przez GUS w czerwcu 2008 roku. Urząd szacuje mianowicie, że w końcu marca 2008 r. w budowie było 681,1 tys. mieszkań, tj. o 8,0% więcej niż w końcu marca 2007 r. Czy potrzeba jeszcze jakiegoś komentarza? Przy okazji - warto pamiętać, że przed wejściem do Unii Europejskiej miliony Polaków nie mieszkały pod mostami. W międzyczasie zaś z naszego kraju wyjechało kilkaset tysięcy, przeważnie młodych, rodaków. Skalę brakujących mieszkań o