W budżetówce pensje są od lat zamrożone. Ale to czysta teoria, mydlenie oczu wyborcom. Pojęcie "zamrożone płace" znaczy ni mniej ni więcej tylko tyle że budżet na wynagrodzenia nie ma prawa wzrosnąć. Ale w każdej dużej firmie zatrudniającej setki pracowników co roku jakieś osoby są zwalniane i jakieś odchodzą na emeryturę. Dzięki temu pracodawca wcale nie musi zwiększać budżetu na wynagrodzenia, w niektórych sytuacjach ten budżet w skali globalnej może nawet zmaleć względem roku poprzedniego a i tak pieniądze na zatrudnienie córki albo szwagra bądź na podwyżkę dla kilku "swoich" zawsze się znajdą. Tak to działa. Wiem co piszę - pracuję w dużej firmie państwowej i takie numery są tu od lat na porządku dziennym. Niezależnie od tego jaka ekipa jest u władzy i z czyjego nadania jest prezes.