Kandydatka Do Pracy
/ 94.254.138.* / 2017-06-02 07:26
No to jestem w przysłowiowej d**ie. Odmówią podpisania umowy (mimo dowodu w postaci kopii wystawionych badań lekarskich) za to, że nie mam konta, zaś znajomego nie chcę narażać na defraudację. Rozumiem, że nienależne mu pieniądze, powinien on zwrócić Nadawcy, nie zaś Odbiorcy przelewu mimo, że go zna.
Faktem jest, że faktycznie fiskus może mu tu zarzucić "bezpodstawne wzbogacenie" ponieważ to konto oprocentowane i procent "za oszczędności" jest mu liczony codziennie.
Gdyby więc miał zwracać z odsetkami - to ciężko byłoby tu obliczyć jaka część tej "oszczędności" należy zwrócić Nadawcy lub Odbiorcy przelewu.
Czy znajomego chronią przed posądzeniem o defraudację/bezpodstawne wzbogacenie podpisywane co miesiąc przeze mnie i jego protokoły przekazania mi kwoty równej tej, która była na opisie przelewu pensji?
Rozumiem, że pracodawcy należy więc na jego formularzu obowiązkowym "uprzejmie proszę o przekazywanie wynagrodzenia..." dopisać na końcu pod kontem: Konto należy do osoby mi znajomej, nie jest moim kontem i nie pozostaję z nim we wspólności majątkowej.
Rozmowę o tym, że zmuszają mnie do podania konta mogę nagrać na dyktafon (moja rozmowa z kadrową - na pewno powtórzy swoje wymaganie po powiedzeniu, że znajomy nie wyraził zgody).
Wtedy w razie posądzenia o fraud/bezpodstawne wzbogacenie się - chyba odpowiada pracodawca - wiedział, że podane konto nie jest moje i wiedział, że należy do osoby innej niż mąż pozostający we wspólności (którego nie mam).