Trwa na GPW wyczekiwanie na nowy rekord indeksu WIG20 tymczasem do przełomu doszło na mniejszych spółkach. Jeśli dojdzie w najbliższych dniach do wzrostów, to motorem mogą być właśnie nieco zapomniane Misie.
We wczorajszym podsumowaniu sesji, Paweł Satalecki pisał, że ,,rynek jest gotowy na bicie rekordów. Te mogą się zdarzyć lada dzień." Ja niestety taki pewny tego nie jestem. Oczywiście rekordy są wydawałoby się na wyciągnięcie ręki, ale to już druga sesja w ostatnim czasie, gdy właśnie pomimo tej bliskości rekord nie pada. Wczoraj zabrakło zaledwie 4 pkt do poziomu 3919 pkt., może się czepiam, ale nie jest to styl w jakim podczas hossy ustanawia się rekordy.
Tymczasem wczoraj w USA panowały zgoła odmienne nastroje. Inwestorzy realizowali zyski, czego efektem był spadek indeksu Dow Jones o 0,8 proc. O podobną wielkość spadł S&P500, zaś Nasdaq zakończył sesję spadkiem o 0,91 proc. W tej sytuacji trudno liczyć na poranną lukę hossy i rekord na GPW ,,z marszu". Zwłaszcza że rynki coraz bardziej nerwowo oczekują na ,,wrażliwe" środowe dane inflacyjne z USA.
Trochę w cieniu WIG20, zupełnie niepostrzeżenie indeksy mWIG40 i sWIG80 przełamały ważne opory i wyszły z trzymiesięcznej konsolidacji górą. Owe poziomy to odpowiednio 4840 pkt. i 18 681 pkt., które teraz są bardzo silnymi wsparciami. Taki układ techniczny każe właśnie w tym segmencie upatrywać ewentualnego motoru wzrostu.
Warto zwrócić uwagę szczególnie na akcje, które stały za wczorajszym wzrostem mWIG40. Może to być bowiem zapowiedź dobrych wyników kwartalnych (bądź jak kto woli, oczekiwań inwestorów wobec tych raportów). Lokomotywami mWIG40 były spółki deweloperskie (Gant, BBI Development i Echo)
, oraz instytucje finansowe (Handlowy, IDM)
. Duży wpływ na indeks miały jednak również takie spółki jak LPP i AmRest. Obie spółki niemal w tym
samym czasie informowały ostatnio o wzroście przychodów, co teraz jest dyskontowane w kursach. Czyżby to były jedyne spółki, które mają szanse pokazać dobre wyniki za III kwartał? Z pewnością nie.