Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nerwowa sesja na Wall Street

0
Podziel się:

W poniedziałek w USA gracze szukali najmniejszego pretekstu, żeby podnieść indeksy. Takim pretekstem okazały się być dane makro.

Nerwowa sesja na Wall Street

W poniedziałek w USA gracze szukali najmniejszego pretekstu, żeby podnieść indeksy. Takim pretekstem okazały się być dane makro.

Indeks wskaźników wyprzedających (LEI) zamiast, jak oczekiwano, spaść o 0,1 procent, wzrósł o taką właśnie wartość. Problem w tym, że od kilu lat te dane w najmniejszym nawet stopniu nie są prognostykiem. Mówi się (a raczej mówiło się), że trzy kolejne spadki LEI zapowiadają recesję, a ja przypominam sobie okres sprzed 2 lat, kiedy to LEI spadały siedem miesięcy z rzędu, a recesji nawet na widnokręgu nie było widać. Bardziej interesujące było to, co mówili Warren Buffett i Jean-Claude Trichet, prezes ECB. Obaj twierdzili, że końca kryzysu jeszcze nie widać. To ostrzeżenie jednak gracze postanowili zlekceważyć.

Rynek akcji zwracał uwagę tylko na pozytywne informacje. Teoretycznie pozytywem było to, że Microsoft podjął rozmowy z Yahoo o możliwej fuzji. Teoretycznie, bo przecież kurs Microsoftu spadał, a Yahoo rósł kosmetycznie. Jednak Goldman Sachs podniósł rekomendację dla sektora producentów półprzewodników i dla Amazon.com, a Citigroup dla Texas Instruments, a to musiało poprawiać nastroje. Negatywem był raport kwartalny, który opublikowała sieć sprzedaży Lowe's. Mało, że zysk był niższy od oczekiwań (spadł 18 procent) to spółka obniżyła prognozy na ten rok.

Gracze po rozpoczęciu sesji rzucili się do kupowania akcji tak jakby uwierzyli, że hossa wróciła i nie trzeba patrzeć ani na wysoką cenę ropy ani na inne niepokojące sygnały napływające z gospodarki. Dopiero na dwie godziny przed końcem sesji pojawiła się chęć do realizacji zysków. Pretekstem było ostrzeżenie Sandisk, który przestrzegł, że zmniejszone wydatki konsumentów ograniczą zyski. NASDAQ zakończył sesję na minusach, a szeroki rynek (S&P 500) neutralnie. Korekty i realizacje zysków są nie do uniknięcia i zawsze pojawiają się nieoczekiwanie. Na razie nie zmienia to obrazu technicznego rynku.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję znowu w przeciwfazie do innych giełd europejskich (za to podobnie do giełdy węgierskiej). Indeksy spadały, a WIG20 szybko znalazł się na poziomie o jeden procent niższym od piątkowego zamknięcia, a potem nadal się osuwał. Podtrzymywała indeks KGHM, której akcje drożały. Outsiderem była Agora, najbardziej chyba szkodziła TPSA, której akcje notowane były bez dywidendy (1,50 zł.). Tak naprawdę to rynkiem kasowym rządziły niepodzielnie kontrakty. Wtedy, kiedy nie ma dużego obrotu ich wpływ jest olbrzymi, a przecież obrót na tej sesji był znikomy.

Zachowanie naszego rynku wyglądało na tle innych giełd europejskich fatalnie - tam wyraźne wzrosty, u nas duże spadki. Podobnie zachowywał się węgierski BUX, co rodziło obawy o podobne traktowanie przez zagranicę giełdy węgierskiej i polskiej. Sensu w tym jednak jest niewiele, bo sytuacja gospodarcza obu tych krajów jest krańcowo różna. Polska gospodarka jest w doskonałym stanie, a węgierska od dawna ma problemy. Działaniom rynku kontraktów pomagał bardzo mały obrót. Nie ma kapitału - nie ma wzrostów.

Dzisiaj jest dzień o tyle interesujący, że WIG20 stoi na krawędzi wygenerowania sygnału sprzedaży. Jeszcze jeden spadek i taki, wstępny sygnał zobaczymy. Są jednak dwa problemy. Po pierwsze wtedy, kiedy rynek zachowuje się nielogicznie i traci korelację ze światem nie sposób przewidzieć, co będzie się działo podczas sesji. Po drugie mały obrót podważa wiarogodność sygnałów. Nie zdziwię się jednak wcale, jeśli indeksy będą nadal w przeciwfazie i WIG20 wzrośnie.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)