Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Satalecki
|

Kryzys: Co robić z naszymi pieniędzmi?

0
Podziel się:

Jeśli historia lubi się powtarzać, to bessa ma się ku końcowi. Sprawdź czy możesz na tym zarobić.

Kryzys: Co robić z naszymi pieniędzmi?
(PAP/EPA)

Trzy bessy na GPW, czwarta w toku

W 18-letniej historii Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie prawdziwe bessy zdarzyły się 3 razy. Co ciekawe, żadna z nich nie trwała dłużej niż 2 lata. Uściślając jeszcze bardziej: pierwsza trwała nieco ponad rok (od lutego 1994 do kwietnia 1995 r.), druga - bardzo krótko - od maja 1998 do października 1998 r.), a trzecia ponad półtora roku (od marca 2000 do października 2001 r.).

Obecnie znajdujemy się pod wpływem czwartej bessy w historii GPW. Co ciekawe trwa ona już właśnie ponad rok. Co więcej, w przeciągu ostatnich 12 miesięcy nasz parkiet (mierzony indeksem WIG)
stracił już 38 proc. na wartości, a od szczytu hossy w lipcu 2007 roku 46 procent.

Okres spadków Wartość spadków [proc.]
03.1994 - 04.1995 -71
05.1998 - 10.1998 -40
03.2000 - 10.2001 -49

Źródło: Obliczenia własne

Jak widać zarówno procentowy spadek wartości indeksu WIG jak i ramy czasowe (nieco ponad 14 miesięcy) wskazują, że bessa ma się obecnie ku końcowi. Nie należy bowiem przykładać dużej wagi do okresu 1994-1995, gdy rynek był mało płynny, w obrocie znajdowało się zaledwie kilkadziesiąt spółek, a liczba zarejestrowanych rachunków sięgała aż 120 tysięcy.

Powyższa teza niesie ze sobą bardzo istotne wnioski, szczególnie dla ludzi, którzy wahają się, co zrobić ze swoją gotówką.

Bessa? Wspaniale!

Money.pl przeanalizował, jak zachowywał się WIG zarówno podczas spadków, jak i w kolejnych latach po ich zakończeniu.

Bessa Stopa zwrotu 2 lata od szczytu Stopa zwrotu 3 lata od szczytu Stopa zwrotu rok od dna bessy
02.1994 - 04.1995 -32 proc. 5,76 proc. 86,3 proc.
05.1998 - 10.1998 +18,8 proc. -17,5 proc. 26,02 proc.
03.2000 - 10.2001 -29,6 proc. -37 proc. 7,91 proc.

Źródło: Obliczenia własne

W najprostszej sytuacji są ci, którzy mają nadmiar gotówki i chcą ją zainwestować. Paradoksalnie obecna sytuacja na rynkach jest im jak najbardziej na rękę. Jak widać w tabeli powyżej, jeśli zainwestowaliśmy w koszyk firm odwzorowany przez indeks WIG dokładnie w momencie zakończenia bessy, po roku zyskalibyśmy, w zależności od czasu, od niecałych 8 proc. do nawet 86 proc. w przypadku słabo regulowanego rynku w roku 1995.

To, co widać pod postacią liczb, inwestorzy giełdowi znają jako hasła: _ po każdej bessie przychodzi hossa _, czy _ kupuj gdy krew się leje _.

Zakładając, że czas przeceny wygasa, ci którzy zastanawiają się nad ulokowaniem swoich pieniędzy, powinni zainteresować się naszą giełdą. Pamiętając o zasadach, które nauczyło nas ostatnie kilkanaście miesięcy, czyli: dywersyfikacji (nielokowaniu wszystkich środków w jedną spółkę, branżę, typ funduszu), nie podążaniu ślepo za szybko przemijającą modą (np. produkty oparte na wzrostach ropy), trzymaniu się wcześniej ustalonych celów (np. zakładając sobie próg 10 proc. strat, poniżej którego inwestycja będzie upłynniona, lub sprzedaż akcji w zakładanym przez nas czasie) czy w końcu analiza własnych zdolności finansowych, czyli ile środków możemy przeznaczyć na agresywne inwestycje, licząc się z możliwością strat.

A co z tymi, którzy nie poddali się presji i wytrzymali ze swoimi inwestycjami do dziś? Najprawdopodobniej są stratni kilkadziesiąt procent i obawiają się o dalsze losy swoich inwestycji. Zakładając powyższy scenariusz rada jest tylko jedna - czekać, jeśli mamy pieniądze być może także sukcesywnie powiększać wartość inwestycji.

Jest jednak jedno _ ale... _

Ryzyko dla dotychczasowych inwestorów polega na tym, że historia wcale nie musi się powtarzać. Szczególnie jeśli dotyczy ona tak młodego rynku, jakim jest GPW. Pierwsza bessa w Warszawie to właściwie _ choroba wieku dziecięcego _ naszego parkietu. Druga miała już fundamentalne, makroekonomiczne podstawy, choć ich zakres nie dotyczył całego świata. Trzecia dotyczyła właściwie jednej branży - spółek internetowych, których akcje zostały nadmuchane do rozmiarów bańki spekulacyjnej.

Problem polega więc na tym, że obecny kryzys jest chyba najpoważniejszym w dziejach GPW. Od rynku nieruchomości w USA, poprzez wysoką inflację i malejące tempo wzrostów całego świata, kończąc obecnie na kryzysie sektora finansowego i bankructwach banków, obecna bessa zdaje się sięgać o wiele głębiej niż jej poprzedniczki. Mimo to, że na razie nie dotyczy bezpośrednio naszego kraju.

Co jeśli ten scenariusz się sprawdzi? Jeśli WIG przebije dno z 18 września tego roku, a Amerykanie nie zdołają pomóc zadłużonym instytucjom finansowym?

Taki scenariusz oznaczałby precedens w dziejach naszej giełdy i dalsze, groźne, spadki. Wtedy najlepiej byłoby zainwestować większość pieniędzy na wysokooprocentowanej lokacie, akceptując obecną stratę, i doczekać do końca bessy. Ewentualnie wybrać jeden z bezpiecznych instrumentów, jak niektóre produkty z gwarancją kapitału lub fundusze pieniężne czy dłużne. A najlepiej, w ramach dywersyfikacji - wszystko na raz.

A, że taki precedens jest możliwy, warto spojrzeć na wzrost ostatniej hossy: od marca 2003 r. do lipca 2007 r. WIG zyskał na wartości prawie 5-krotnie.

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)