Jeszcze tylko chwila, a Donald Tusk walcząc o polityczne poparcie, sam zacznie karmić piersią. Młode mamy zawdzięczają wczorajszą decyzję spadającemu poparciu dla rządu.
Wzruszająca scena. Premier trzyma na rękach małego bobasa i podczas wczorajszej konferencji prasowej zapowiada, że urlopy macierzyńskie zostaną wydłużone do roku wszystkim rodzicom. Dorzuca jeszcze przedszkola w cenie jednego złotego za każdą dodatkową godzinę opieki. W swojej łaskawości deklaruje, że decyzja została już uzgodniona z ministrem finansów. Tym, który mógł się sprzeciwić ze względu na trudną sytuację budżetu. Bo w sumie deficyt wykorzystany już w prawie 70 procentach po pierwszym kwartale nie stanowi większego problemu.
I tym sposobem mamy za sobą kolejny sukces rządu. Premier ugiął się pod naciskiem młodych rodziców, a wicepremier się nie sprzeciwił. A przecież nie musieli. Teraz tylko pozostaje im czekać, jak słupki popularności znów przez chwilę zaczną się mozolnie piąć w górę.
Bo o tym, że z popularnością nie jest dobrze, przekonują nas kolejne sondaże. Ostatnie wskazywały na to, że rządowa koalicja cieszy się już tylko nieco ponad 20-procentowym poparciem, a złe opinie wystawia gabinetowi już ponad 70 procent Polaków. A ostatnie wydarzenia mogą tylko ten stan pogorszyć.
W ostatnich dniach głośno przecież o marszałku województwa podkarpackiego, któremu prokuratura postawiła zarzuty łapówkarskie. Nie milkną też echa opisanej przez media sprawy zamiłowania ministra transportu do drogich zegarków. I choć ten odgraża się procesami, to cała sprawa popularności mu nie przysporzy. A jakby tego było mało nic nie wskazuje na to, by w zaklinanym jeszcze kilka miesięcy temu drugim półroczu sytuacja gospodarcza w kraju miała się poprawić.
Można więc powiedzieć, że _ matki pierwszego kwartału _ trafiły ze swoimi postulatami na bardzo dobry moment. Wszak premier - mówiąc o inwestycji w polskie dzieci - miał raczej na myśli inwestycję w poprawę swojego wizerunku. Szkoda tylko, że za pieniądze podatników.
Czytaj więcej w Money.pl