Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Łukasz Pałka
|

Krach w Japonii, mocne spadki w Europie. To już koniec hossy?

0
Podziel się:

Ostatnio podobna przecena była w 2011 roku, po tsunami i katastrofie w Fukushimie.

Krach w Japonii, mocne spadki w Europie. To już koniec hossy?
(STANISLAW KOWALCZUK/East News)

Inwestorzy już od czterech lat, czyli od uruchomienia pierwszych programów pomocowych w USA, żyją w przekonaniu, że banki centralne - w tym przede wszystkim amerykański Fed - w nieskończoność będą napędzać hossę. Jednak realna gospodarka raz na jakiś czas musi ostudzić oderwane od rzeczywistości giełdy. Taka _ zabawa _ prędzej czy później przyniesie głęboką korektę na rynkach. * *Wiele wskazuje jednak na to, że jeszcze nie teraz.

Spadek o ponad 7 procent - taki _ zjazd _ głównego indeksu na tokijskiej giełdzie mógł wczoraj rano bardzo mocno wystraszyć inwestorów. Po raz ostatni bowiem z porównywalną, jednodniową przeceną mieliśmy do czynienia w 2011 roku, po tsunami i katastrofie w Fukushimie.

Mocne spadki notowały wczoraj również giełdy w całej Europie. Niemiecki wskaźnik DAX tracił w trakcie handlu ponad 2 procent. Podobnie było w przypadku francuskiego CAC40.

WIG20 na tle indeksów w Europie podczas czwartkowej sesji Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej

W dół poszły wreszcie ceny surowców. Najwyraźniej traciła miedź, której przecena sięgnęła 3 procent i pociągnęła za sobą w dół między innymi kurs koncernu KGHM. Temu wszystkiemu towarzyszyło zamieszanie na rynku walutowym, w tym na przykład wyraźne umocnienie franka szwajcarskiego wobec złotego.

Fatalny stan gospodarki znów dał o sobie znać

Zdarzyło się więc coś, co inwestorzy zwykli nazywać ucieczką od ryzykownych aktywów w stronę tych bardziej bezpiecznych. Nic dziwnego, bo pretekstów do takiego zachowania - jak na tak krótki okres - pojawiło się całkiem sporo.

Wśród nich ten najważniejszy: Chiny. Tamtejsza gospodarka jest przez inwestorów uznawana za barometr tego, co będzie działo się na świecie. Wiąże się to bezpośrednio z popytem na towary i surowce. Im większy, tym lepsze perspektywy krajów, dla których Chiny są istotnym partnerem handlowym.

Tymczasem okazało się, że chiński przemysł wcale nie jest w tak dobrej kondycji, jak można by sobie tego życzyć. Pokazał to najnowszy odczyt wskaźnika PMI, który wyniósł 49,6 punktu. Jego znaczenie dla inwestorów najprościej da się wytłumaczyć w ten sposób, że powyżej pułapu 50 punktów można mówić o ożywieniu w przemyśle. Gdy wskaźnik spada poniżej tej granicy, to znaczy, że wśród przedsiębiorców rosną obawy o spowolnienie gospodarcze. A w przypadku tego konkretnego odczytu dodatkowo liczy się niemiła niespodzianka - chiński PMI notował już wyniki powyżej tego kluczowego poziomu i teraz znów znalazł się najniżej od siedmiu miesięcy. A to oczywiście oddala perspektywę odbicia w innych gospodarkach, takich, jak francuska czy niemiecka, w których dane o przemyśle również nie zachwyciły.

Opublikowane wczoraj wskaźniki PMI dla tych krajów znalazły się poniżej pułapu 50 punktów. Ma to szczególne znaczenie w przypadku Niemiec. Bez odbicia w największej gospodarce strefy euro nie ma w ogóle co prognozować poprawy w innych państwach Europy.

Najnowsze wskaźniki PMI w przemyśle (dane w pkt.)
Kraj Wskaźnik PMI Prognoza
Chiny 49,6 50,5
Francja 45,5 44,8
Niemcy 49 48,5
Strefa euro 47,8 47

Źródło: Money.pl na podstawie danych Markit Economics.

Warto zauważyć, że to kolejne w ostatnich tygodniach dane, które pokazują, że światowa gospodarka wcale nie wchodzi jeszcze w fazę ożywienia, a co za tym idzie, o prognozowanym na drugie półrocze odbiciu inwestorzy mogą na razie zapomnieć. Taka sytuacja to oczywiście doskonały pretekst dla tych, którzy chcą zrealizować swoje zyski z ostatnich miesięcy i sprzedać akcje.

To jednak jeszcze nie koniec hossy...Wydaje się jednak, że o ile kolejne negatywne informacje makroekonomiczne mogą wywoływać przeceny na giełdach, to jednak kluczowy dla zakończenia hossy będzie moment, w którym banki centralne zmienią swoją politykę, czyli przestaną uruchamiać kolejne programy wsparcia gospodarki przez wykup obligacji oraz zaczną podnosić stopy procentowe z rekordowo niskich obecnie poziomów.

A na razie nic nie wskazuje na to, by coś takiego miało zdarzyć się w najbliższych miesiącach. Obawy części inwestorów wzbudzają spekulacje, że już podczas czerwcowego posiedzenia amerykański bank centralny Fed zdecyduje o zakończeniu programu skupu obligacji, znanego pod nazwą QE3. Ben Bernanke przeznacza na niego 85 miliardów dolarów miesięcznie. Jak już pisaliśmy wczoraj, środki - które miały wspomóc inwestycje i tworzenie nowych miejsc pracy - w ogromnej mierze trafiają na rynki finansowe. To powoduje, że bańka spekulacyjna rośnie, a indeksy na Wall Street doszły do najwyższych poziomów w historii.

Główne indeksy na Wall Street w okresie ostatnich czterech lat Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej

O tym, że program QE3 zostanie ograniczony lub zawieszony, pozwala spekulować protokół z ostatniego posiedzenia Fed. Wyraźnie wynika z niego, że w gronie decydentów banku centralnego rośnie opozycja, która chciałaby, żeby Ben Bernanke w końcu przestał drukować dolary.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/125/m213629.jpg ) ] (http://www.money.pl/gielda/raporty/artykul/bernanke;skonczy;z;drukiem;dolarow;bedzie;panika;na;rynkach,0,0,1310976.html) *Bernanke skończy z drukiem dolarów. Będzie panika na rynkach? * O tym, jakie skutki może mieć zakończenie programu gospodarczego, przeczytasz w analizie Money.pl. Ten jednak, choć wspomina, że wykup obligacji może zostać zawieszony, to jednocześnie zaznacza, że warunkiem do tego jest trwałe ożywienie gospodarcze w USA. A za takie, co Bernanke również wielokrotnie podkreślał, można będzie uznać spadek bezrobocia w okolice 6-6,5 procent. Według ostatnich prognoz Fed może to nastąpić w 2015 roku. Wizję Bena Bernanke wspiera również fakt, że na razie inflacja w USA jest niska, co odbiera kluczowy argument krytykom QE3.

Podsumowując, można stwierdzić, że chociaż dyskusja na temat zaostrzenia polityki monetarnej w USA będzie coraz głośniejsza, to faktycznie Fed na takie kroki szybko się raczej nie zdecyduje. Wśród ekonomistów dominują głosy, że ograniczenie QE3 może mieć dojść do skutku na początku przyszłego roku. A dopóki na zaostrzenie polityki nie zdecyduje się amerykański bank centralny, to również pozostałe banki centralne nie będą _ wychodzić przed szereg _.

Polska giełda boi się o przyszłość OFETrudno oczekiwać, by w takiej rzeczywistości inwestorzy obecni na polskiej giełdzie mogli spać spokojnie. Niemniej jednak można założyć, że warunkiem głębszej korekty na rynku będą wyraźne sygnały, że banki centralne kończą ze swoją obecną polityką. Same kiepskie dane makroekonomiczne raczej nie wystarczą do tego, by na dłużej zachwiać optymizmem inwestorów. Podobnie zresztą, jak doniesienia na temat kłopotów kolejnych zadłużonych krajów strefy euro, do których również zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Podobnie wygląda sytuacja z danymi makroekonomicznymi na temat polskiej gospodarki. Informacje o produkcji przemysłowej, spadającym zatrudnieniu i oddalającej się perspektywie mocniejszego wzrostu PKB nie robią na inwestorach wrażenia. Tym, co ma znaczenie, są za to kolejne obniżki stóp procentowych. A wiele wskazuje na to, że po ostatnim ich cięciu zapowiada się co najmniej jeszcze jedno. Wówczas stopa referencyjna mogłaby spaść z obecnych 3 nawet do poziomu 2,5-2,75 procent.

Czynnikiem, który może jednak dodatkowo niepokoić inwestorów na GPW, są spekulacje na temat przyszłości Otwartych Funduszy Emerytalnych i ich ewentualnej likwidacji. Jak już pisaliśmy na początku kwietnia, OFE zgromadziły w akcjach spółek około 100 miliardów złotych. Szybki odpływ tak ogromnych środków z rynku z pewnością stałby się dla inwestorów zdecydowanie większym problemem niż wstrzymanie druku dolarów przez Bena Bernanke.

Porównaj na wykresach spółki i indeksy Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)