Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

O współpracy gospodarczej z Amerykanami i o polskim winie

0
Podziel się:

I z offsetem nie jest zbyt super. I z wszystkimi opowieściami, jak to my cudownie zarobimy, realizując z Amerykanami półkolonię w Iraku. Dobrze, jak nam Amerykanie pomogą. Ale przede wszystkim jednak trzeba liczyć na siebie - powiedział Ryszard Holzer, dziennikarz „Pulsu Biznesu”

Marek Tejchman: Minister Woźniak wysłał wiceministra Naimskiego do Stanów Zjednoczonych, tam minister Naimski podobno rozmawiał o tym, żeby Amerykanie zrozumieli polskie potrzeby w zakresie zróżnicowania źródeł dostaw energii i surowców energetycznych. Minister Woźniak wczoraj stwierdził, że w gruncie rzeczy żadnych konkretów nie może powiedzieć, ale jest dobrze, bo Amerykanie zostali uwrażliwieni i minster Woźniak może podnieść kciuk do góry.

Halina Bińczak, "Rzeczpospolita": Z wrażliwością w polityce ja bym dużych nadziei nie wiązała. A z wrażliwościa Amerykanów na czyjekolwiek potrzeby energetyczne oprócz ich własnych tym bardziej. W handlu liczy się, kto na tym korzysta i jeżeli te korzyści są razem większe niż byłyby oddzielnie, to można liczyć na rozwój, a na wrażliwość nie bardzo.

Marek Tejchman: Ale poszliśmy do Iraku, a Kościuszko kiedyś Westpoint zbudował.

Halina Bińczak: No i co z tego mamy?

Ryszard Holzer, "Puls Biznesu": Rosjanie są słynni z takiego powiedzenia, że Amerykanie rozdają wędki, a nie ryby.

Halina Bińczak: Sobie rozdawali w Iraku, jeśli już mamy być ściśli.

Ryszard Holzer: Trochę rozdali, powiedzieli: „Macie wędki, jesteście wolny kraj, demokratyczny, możecie się rozwijać, załatwcie sobie sprawę”. Z naszymi stosunkami z Ameryką to jest w ogóle ciekawa sprawa, bo one są strasznie jednostronne, jak się popatrzy na dane, na liczby dotyczące wymiany handlowej, to widać, że to jest politycznie super. Nasi politcy w kółko tam jeżdżą. O d prezydenta dowolnego, bo następny też będzie jeździł. Ministrowie robią tam różne konkiety na balach w Waszyngtonie. Natomiast jak się popatrzy na gospodarkę, to mizernie z tym jest tak naprawdę.

Halina Bińczak: Ale to widocznie dlatego, że inaczej się nie opłaca. Polski eksport do Stanów to jest około czterech procent całego polskiego wywozu.

Ryszard Holzer: Niecałe dwa miliardy dolarów.

Halina Bińczak: To są chyba całe obroty. Nie jest to wielka kwota. I moim zdaniem jej niewielki rozmiar wynika z tego, że jest to duża odległość. Możliwości handlu między krajem niewielkim, jakim jest Polska a krajem olbrzymim i bardzo zróżnicowanym, jak Stany, są ograniczone w tym sensie, że oni mogą handlować z bliższymi sąsiadami. Mają NAFT–ę, Meksyk i Kanadę obok, tam bardzo szybko rosną obroty. To jest taki handel, jaki może być.

Ryszard Holzer: Idę na zwarcie, tak nie można powiedzieć. Węgrzy eksportują dwa razy tyle do Stanów co Polska.

Halina Bińczak: Węgrzy w ogóle więcej eksportują niż my.
Ryszard Holzer: Na łeb nie, oni eksportują w liczbach bezwzględnych dwa razy więcej od nas. To w przełożeniu na człowieka jest osiem razy więcej. Czesi eksportują tyle samo mniej więcej, co my. Co znowu na głowę to jest dwa i pół razy więcej niż my.

Marek Tejchman: Ale to jest problem polskiego eksportu jako całości? Czy problem eksportu do Stanów?

Halina Bińczak: Chodzi o to, że widocznie polskim eksporterom tam się sprzedawać nie opłaca. Jak im się zacznie opłacać, to będą sprzedawali więcej. Sprawa jest prosta.

Ryszard Holzer: Może nie opłaca, a może nie umieją.

Halina Bińczak: Ale to jest biznes każdego eksportera.

Ryszard Holzer: Nie, to jest nasz biznes. My się strasznie cieszymy, że się nam eksport rozwija i fajnie oczywiście. Już gorszy kłopot jest z tym, że głównie eksport. Jesteśmy uzależnieni od eksportu, bo rynek krajowy ciągle nie chce porządnie ruszyć. Ale mało, że od eksportu. Tak naprawdę nie od transportu, tylko od tego, co się teraz nazywa „wewnątrzunijna wymiana towarowa”, czyli od handlu z krajami Unii Europejskiej. I tu się trzeba zastanowić, dlaczego tak dobrze nam idzie w krajach Unii Europejskiej, a tak marnie w Stanach. Ja bym z tą odległością nie przesadzał, biorąc pod uwagę, że my jesteśmy gdzieś w granicach sześćdziesiątego miejsca w rankingu eksporterów krajów, z których Amerykanie importują. Tuż przed nami, tak dla przypomnienia, jest Bangladesz.

Halina Bińczak: Bo mają lepszą ofertę.

Ryszard Holzer: A kawałek za nami Gabon. Dobrze, jakbyśmy sobie z tego zdali sprawę. Chyba jednak mogłoby być trochę lepiej.

Halina Bińczak: Teraz najbardziej jesteśmy uzależnieni od handlu wewnątrzunijnego. To jest akurat dosyć śmieszne, bo odkąd weszliśmy do Unii, to co miesiąc udział Unii, już poszerzonej, w obrotach polskiego handlu zagranicznego maleje. To są niewielkie zmiany, ale od wejścia do Unii chyba cały punkt procentowy zmalał. To chyba wynika z tego, że jak już jesteśmy w Unii, to mamy większe możliwości zwiększenia eksportu np. do Rosji i na wschód. Jest to paradoksalne, ale tak to wygląda. Ułatwia nam to przynależność. To jest bardzo zabawne, ja co miesiąc sprawdzam, jak nam maleje udział Unii w handlu zagranicznym.

Ryszard Holzer: I Bogu dzięki, również do Stanów Zjednoczonych. Jest kilka krajów, gdzie Unia wspiera wyjazdy na targi, szalenie ważny sposób nawiązywania kontaktów handlowych. Jest chyba około siedmiu tysięcy euro na wyjazd i około dwudziestu tysięcy euro na ekspozycję. To są tego rzędu sumy, do których można uzyskać zwrot. Więc mam nadzieję, że do Stanów też będzie rosło.

Marek Tejchman: Ale ta wymiana z Unią Europejską ma być czymś innym niż wymiana ze Stanami Zjednoczonymi. Te towary, które oferujemy Unii, to nie są towary, które możemy zaoferować Stanom.

Halina Bińczak: To zależy, poszczególny towar może być sprzedany tu i tu, a zależy jakie jest akurat zapotrzebowanie klienta.

Ryszard Holzer: Dobry przykład – meble. Około dwadzieścia procent z wszystkich euro wydanych na meble, bodajże co piąte, jest wydane na meble z Polski. A z drugiej strony osiemdziesiąt procent wszystkich mebli wyprodukowanych w Polsce idzie na eksport do Unii Europejskiej. Nasz super produkt – meble. A roczny rynek mebli w Stanach to jest trzydzieści miliardów dolarów.

Halina Bińczak: Ale tutaj może być taka różnica, że europejskie gusty meblarskie są inne aniżeli amerykańskie. Amerykanie mają inne domy, inaczej je urządzają. Ta oferta w sensie jakości wykonania jest oczywiście zastępowalna. W sensie, na przykład, modelu mebli, czy modelu ciuchu, czy modelu świec, bo jest w Polsce producent świec ozdobnych, który bardzo dużo eksportuje do Stanów, też musi dostosowywać do rynku specyficzne cechy swojego produktu.

Marek Tejchman: A ja chciałem jeszcze wrócić do dywersyfikacji źródeł dostaw. Amerykanie mogą nam pomóc w dostępie do źródeł gazu i ropy innych niż rosyjskie. Czy to jest realna perspektywa? Czy ich wsparcie polityczne może się przełożyć na realizację projektów?

Halina Bińczak: Teoretycznie amerykańskie firmy uczestniczą w inwestycjach w Kazachstanie, w Azji centralnej, więc to ewentualnie mogłaby być jakaś szansa. Ale sądzę, że gdybyśmy finansowo poważniej podeszli do tego problemu, to i bez amerykańskiego wsparcia politycznego by się obyło. Przez ostatnie zmiany rządów nie jesteśmy w stanie zdecydować, jak my się dywersyfikujemy energetycznie. Kłopot, moim zdaniem, wynika stąd, że sami nie mieliśmy koncepcji uznanej przez wszystkie kolejne ekipy i stąd dużo problemów. Plus jeszcze Schroeder z rurą.

Ryszard Holzer: Przypomnijmy sobie amerykańskie obietnice, żeby już nawet prościej, strasznie brutalnie, może nawet wulgaryzując powiedzieć - europejskie obietnice się jednak sprawdzają, kasę dostajemy.

Halina Bińczak: No trochę mniej, ale jednak.

Ryszard Holzer: Wielkopańskie obietnice amerykańskie – nie jest z tym super. I z offsetem nie jest zbyt super. I z wszystkimi opowieściami, jak to my cudownie zarobimy, realizując z Amerykanami półkolonię w Iraku. Dobrze, jak nam Amerykanie pomogą. Na pewno to, co pani Halina mówiła – te wpływy Amerykańskie, inwestycje amerykańskie w Azji środkowej, skąd pochodzi dużo ropy naftowej, to jest istotne. Ale przede wszystkim jednak na siebie trzeba liczyć.

Marek Tejchman: Ja musze powiedzieć, że z tą gazorurką na dnie Bałtyku wiąże się jedna ciekawa anegdota, dlatego, że grupa posłów protestuje przeciwko temu, że rząd niewiele robi, żeby zablokować budowę tego gazociągu. Są tam posłowie Ligi Polskich Rodzin oraz poseł Jacek Piechota, który jako minister gospodarki jakieś trzy miesiące temu, kiedy dokładnie w dniu podpisania tej umowy między Niemcami a Rosjanami w Berlinie, był w Krynicy pytany przez naszego reportera o to, jak skomentuje tę sprawę, powiedział: „To jest prywatna sprawa dwóch prywatnych koncernów, on tego nie zamierza komentować”.

Halina Bińczak: Wtedy jeszcze był formalnie ministrem jakiegoś rządu, więc punkt widzenia tutaj zależy. Ale nie wiem, czego ci posłowie właściwie żądają od rządu. Nie wiem, czy się ma Marcinkiewicz rzucić przez morze, żeby zahamować budowę tej rury? Przecież wydaje mi się, że sporo demonstruje niechęci, cóż innego można robić w takiej sytuacji?

Marek Tejchman: Trudno zablokować tę budowę.

Halina Bińczak: Rzucenie się przez morze premiera i całego rządu niewiele by chyba pomogło.

Marek Tejchman: Nieustanne awarie polskich łodzi podwodnych nad gazociągiem.

*Ryszard Holzer: *Myślę, że nie zaszkodzi, żebyśmy się awanturowali. My tej rury nie zablokujemy, ale co się poawanturujemy, to nasze. Oczywiście to nasze, bo to się da rozgrywać w polityce wewnętrznej, ale też to nasze, bo zawsze może da się przy okazji jakiś kawałek wyciągnąć.

Marek Tejchman: Warto chyba się awanturować, dzisiaj „Rzeczpospolita” przynosi informację o tym, że polskie awanturowanie się w sprawie BPH - fuzji Unii Credito z HVB, przyniosło skutek i zwolnienia w połączonym PKO SA i BPH będą mniejsze, a i centrum decyzyjne zostanie w Polsce.

Halina Bińczak: Zawsze w takich sytuacjach jest tylko jeden problem. Przy tej fuzji banków dziwiliśmy się, dlaczego Polski Nadzór Bankowy grymasi, skoro wszędzie indziej już się pogodzili. Okazało się, jak w tej chwili, że chyba miał rację. Ale zawsze przy takim handryczeniu się o coś podstawowa kwestia to jest to, żeby wiedzieć, kiedy przestać się kłócić i dojść do zgody. Nabranie wprawy w ocenie momentu, kiedy już dosyć stawiać warunków i należy rozmawiać jest najtrudniejsza. Ale jeśli się to potrafi, to jest to naprawdę opłacalne.

Ryszard Holzer: Potrzebna jest jeszcze do tego pewna wzajemna lojalność środowisk politycznych. Żeby nie było tak, co już mamy w przypadku premiera Marcinkiewicza, że zaraz się ktoś pojawi i powie tak: „można było ostrzej, ja to bym jeszcze lepiej załatwił”.

Marek Tejchman: Roman Giertych na pewno byłby ostry w Brukseli, zobaczymy, jak by się to skończyło.

Halina Bińczak: No więc właśnie, trzeba wiedzieć, kiedy odejść.

Marek Tejchman: Jak przy każdej grze w pokera. Ja jeszcze muszę państwu powiedzieć jedną informację. Polska została uznana za kraj winiarski przez Komisję Europejską.

Halina Bińczak: To bardzo pięknie, zabiegi ludzi, którzy chcą w Polsce uprawiać winorośl, powiodły się. To jest dla nich szalenie istotne, bo dopiero jak jakiś kraj jest oficjalnie uznany za winiarski, to produkt wytworzony w takim kraju jest prawdziwym winem, więc to jest dla nich bardzo ważne. A w Polsce rozwija się wbrew pozorom bardzo dużo małych, rodzinnych winiarni. U nas są przepisy niedostosowane, nie chcę w chodzić w szczegóły, ale w efekcie oni tego wina nie sprzedają, tylko na swoje potrzeby rodziny i licznych znajomych zużywają. A tymczasem niektóre z nich są niezłe, mogłoby to funkcjonować jako lokalny specjał, byłoby to bardzo fajne.

Ryszard Holzer: Zamarłem w rozpaczliwym milczeniu, bo ta wiedza na temat przemysłu winiarskiego pani Haliny mnie zbiła z nóg.

Marek Tejchman: Jeszcze druga była informacja alkoholowa. Wczoraj mimo protestów Polski i Finlandii Komisja uznała, że wódką może być nazywane także coś, co nie jest wytwarzane z ziemniaków i ze zboża, ale również z winogron.

Halina Bińczak: To pewnie dlatego, że może członkowie Komisji przeczytali dawno już wydaną powieść radziecką Ilchaj Pietrowa „Złoty Cielec”, gdzie było napisane, cytuję: „wódkę można pędzić nawet ze stołka i bardzo dobra jest taka stołkówka”.
Ryszard Holzer: Oczywiście, a każdy przechodzi na Targowej, gdzie mieści się redakcja „Pulsu Biznesu” i widać, że to nie ważne z tego, ważne, żeby zwaliło i to jest najistotniejsze.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)