Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Syrena wróci na polskie drogi. Elektryczna Syrena Nixi ma być rewolucją

92
Podziel się:

Kultowa, legendarna, w dodatku nowoczesna i ekologiczna, bo elektryczna. O idei wskrzeszenia marki należącej do FSO mówią ostatnio wszyscy, również w kontekście rządowego Planu Rozwoju Elektromobilności. Jednak czy faktycznie jest się już z czego cieszyć?

Syrena wróci na polskie drogi. Elektryczna Syrena Nixi ma być rewolucją

Kultowa, legendarna, w dodatku nowoczesna i ekologiczna, bo elektryczna. O idei wskrzeszenia marki należącej do FSO mówią ostatnio wszyscy, również w kontekście rządowego Planu Rozwoju Elektromobilności. Jednak czy faktycznie jest się już z czego cieszyć?

W powojennej historii Polski nie mamy zbyt wielu wartych odnotowania motoryzacyjnych osiągnięć. Kilka prymitywnych, dwusuwowych motocykli i jeden większy, czterosuwowy. Samochody budowaliśmy głównie licencyjne - i bardzo dobrze - bo to, co udało nam się zaprojektować samodzielnie, było, bardzo delikatnie rzecz ujmując, słabe.

Inna sprawa, że nie było tego dużo. Mikrus MR-300 z roku 1957 był konstrukcją bardzo zapatrzoną na niemieckiego Goggomobila, ale o jakości dużo poniżej przeciętnej. Pokonanie kilkuset kilometrów bez poważnej naprawy bądź remontu było trudne.

Syrena wprowadzona do masowej, w porównaniu z Mikrusem, produkcji, była pod tym względem nieco lepsza, zwłaszcza późniejsze modele. Ale od samego początku, czyli roku 1957, gdy uruchomiono produkcję modelu 100, było to auto względem zachodnich odpowiedników prymitywne. A co gorsze, produkowano je znacznie poniżej obowiązujących w niemieckich, amerykańskich czy brytyjskich fabrykach standardów jakościowych.

Czar i urok dawnych lat

Można mieć sentyment do czasów PRL, kolorować czarno-białe zdjęcia i przymykać oko na wszechobecną bylejakość, ale wychwalanie zalet Syreny produkowanej od 1957 do 1983 roku, niezależnie od modelu, świadczy tylko o tym, że nigdy się nią nie jechało. Co innego nostalgia, co innego suche fakty.

To był jeden z najgorszych samochodów produkowanych nie tylko w naszej, oddzieloną żelazną kurtyną części świata, ale w ogóle. Śmierdzący przepalonym olejem, dymiący, hałasujący, cieknący i rozpadający się od samego patrzenia grat, niebezpieczny przy każdej prędkości. Jego jedyną zaletą, patrząc z dzisiejszej perspektywy, było to, że był.

W latach 90., starsi pewnie pamiętają, polskie media fascynowały się Syreną z silnikiem Porsche. Jeździło po naszym kraju kilka aut typu SAM, zbudowanych mniej lub bardziej prowizorycznie. Z zewnątrz wyglądały jak Syrena, ale pod panelami z włókna szklanego ukryty był niemiecki silnik wraz z kompletną elektryką i układem przeniesienia napędu, pochodzący najczęściej z rozbitego w pył egzemplarza.

Przez ostatnie lata temat Syreny powraca w różny sposób, a to jako model Sport – zaginiony, otoczony kultem i nostalgią, a to jako pomysł na masową, rodzimą produkcję. To nawet nieco zabawne, że mamy równolegle prowadzone dwa projekty, zresztą przez niespecjalistyczną prasę mylone. Pierwszy to „Syrenka” zaprojektowana przez AMZ-Kutno, co prawda bez praw do nazwy (stąd Syrenka), ale ze szczodrym dofinansowaniem ze strony Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz, co niesłychanie ważne i unikalne wśród „wskrzesicieli” polskiej motoryzacji, z homologacją. Według nieaktualizowanej od dwóch lat strony na Wikipedii, masowa produkcja pojazdu ruszyła w zeszłym roku...

Drugi pomysł ma firma AK Motor utrzymująca, że posiada prawa do nazwy „Syrena”. W niedawnym wywiadzie dla portalu Samar.pl zapytany o to Janusz Woźniak, prezes FSO, potwierdził współpracę, zaprzeczył jednak trwałemu przekazaniu praw do marki. To właśnie AK Motor zademonstrowała kilka dni temu rysunki, czy raczej wizualizacje, nowego modelu wpisującego się jednocześnie w rządowe plany.

Elektryczny dla młodzieży

Zostawmy jednak skomplikowane problemy nomenklatury czy sposoby finansowania oparte głównie na dotacjach związanych z programem INNOMOTO, a skupmy się na tych nielicznych szczegółach zaprezentowanych wraz z pojedynczymi rysunkami. Nowy polski samochód, Syrena Nixi, ma być pojazdem wyłącznie elektrycznym.

Planowany zasięg to około 150 kilometrów, szacunkowy koszt przejechania 100 kilometrów to 6 złotych. O osiągach producent nic nie wspomina, ale niewykluczone, że będą one typowo miejskie. Przy Nixi pojawia się zwrot "mikrosamochód", a to konstrukcja z definicji bardzo ograniczona. Przeznaczona najczęściej dla najmłodszych użytkowników dróg, z prawem jazdy kategorii B1 (masa własna pojazdu poniżej 400 kilogramów) i silnikiem o maksymalnej mocy 20.4 KM oraz zakazem wjazdu na drogę ekspresową i autostradę, głównie ze względu na niską prędkość maksymalną.

Tego typu konstrukcje są umiarkowanie popularne w Europie Zachodniej, m.in. we Francji. Malutkie, proste, łatwe do zaparkowania i tanie w eksploatacji auta marki Aixam lub Ligier wybierane są też chętnie przez osoby, które potrzebują samochodu sporadycznie, na niewielkich dystansach.

wiadomości
gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(92)
polok
7 lat temu
Jak będzie sponsorowane przez państwo (cena grubo poniżej 30 000 PLN) to może ludzie będą kupować. To może być dobry samochód (prototyp) dla młodzieży, i osób 60+, do szkoły, na zakupy.
Berlin
7 lat temu
Ja tam wole niemieckie bryki , niz to polskie huwno
Juba
7 lat temu
Ja myślę, że piszący ten artykuł nigdy nie jeździł Syrenką! Ja miałem ich trzy: 104, 105 i 105L. Objechałem dwa razy Bułgarię bez najmniejszego defektu. Nigdy nie urwał mi się przegub na co niektórzy narzekali. Jeden rozleciał się ale z powodu zużycia.
Rr
7 lat temu
Super autko. Przynajmniej będzie produkowane w Polsce. Sam bym je kupił na dojazdy do pracy.
Zeus
7 lat temu
Piekna sprawa. Siadasz i jedziesz w ciszy przez zasyfione miasto.
...
Następna strona