Jak rząd chował przed Money.pl Plan Finansowy Państwa

Jak rząd chował przed Money.pl Plan Finansowy Państwa

Fot. kprm.gov.pl

Czy pan/pani widział Wieloletni Plan Finansowy Państwa 2011-2014? - z takim pytaniem dziennikarze Money.pl przez prawie dwa tygodnie dzwonili do polityków i ekonomistów. Przeprowadzaliśmy tę ankietę, ponieważ mimo wielokrotnych próśb ani rząd ani Ministerstwo Finansów nie chcieli przekazać nam tego dokumentu. W czasie gdy tęskno czekaliśmy na łaskę informacji, nabrał on cech mitycznych. Do tego stopnia, że gdy już przyszedł, to strach go było w ogóle otworzyć.

Wszystko zaczęło się na tydzień przed posiedzeniem rządu, na którym ministrowie zaakceptowali ten dokument. Wraz z pierwszym kwietnia zaczęliśmy dobijać się do resortu finansów i kancelarii premiera z prośbą o udostępnienie kluczowego dokumentu z punktu widzenia portalu finansowego. Wysłaliśmy nawet oficjalną prośbę faksem, by formalnościom stało się zadość.

Zamiast Wieloletniego Planu Finansowego 2011-2014 przychodziły do nas pozdrowienia od służb prasowych i różnego rodzaju zapewnienia. Dla wygody Czytelnika uprościmy te przekazy do dwóch dominujących wersji.

Po pierwsze: byliśmy informowani, że istnieje kilka wersji tego kluczowego dokumentu i dla naszego dobra (byśmy nie zgłupieli albo nie ogłupili Czytelników) otrzymamy go dopiero, gdy przybierze formę jednolitą. Po drugie: przekonywano nas, że dokument nie może być opublikowany bez podpisu premiera, a ten z jakiś tajemniczych powodów jeszcze go nie złożył.

Sprawdzaliśmy więc, czy tak ważna dla funkcjonowania państwa strategia nie trafiła przypadkiem do opozycji albo do posłów Platformy z komisji finansów lub ekonomistów - nawet tych, którzy należą do Rady Gospodarczej przy premierze. Gdy potwierdzało się, że owszem - planu nikt nie widział, pytaliśmy, czy to nie dziwne?

Wieloletni Plan Finansowy: Rząd dąży do podniesienia CIT
- Nie będę tego komentował - skomentował z nieskrywanym zdziwieniem całą sytuację profesor Dariusz Filar, który w Radzie zasiada. - Powiem tylko, że tego dokumentu nie mam.

Zdziwienia nie krył - choć powinien - nawet poseł Platformy Obywatelskiej i szef komisji finansów Paweł Arndt: - To dziwne, dokument istnieje, więc powinniście już go państwo dawno go mieć - zapewniał. Zaakcentował słowo istnieje, bo i w to zaczęliśmy wątpić. Stało się to tuż po tym, jak ziarno wątpliwości zasiał w naszych głowach profesor Krzysztof Rybiński: - Ja się nie dziwię, że ten rząd nie pokazuje ważnego dokumentu. Ja się zastanawiam, czy Wieloletni Plan Finansowy Państwa 2011-2014 w ogóle powstał - powątpiewał profesor.

Wtedy zdecydowaliśmy, że skoro nie chcą nam go dać, to napiszemy, że możliwe, że go w ogóle nie ma. Lojalnie uprzedziliśmy o tym urzędników. Znów kazali dać sobie czas. Wiedzeni uzasadnioną nieufnością nie ustaliśmy jednak w poszukiwaniach niezależnych źródeł informacji. Zadzwoniliśmy do opozycji, pytając Beatę Szydło, czy czasem PiS - bo to przecież partia, która wie, jak inwigilować - spenetrował rząd na tyle, by wykraść jeden z najważniejszych i najmniej tajnych dokumentów.

Przeczytaj dalej, jak rząd opublikował Wieloletni Plan Finansowy Państwa 2011-2014.

- Niestety, nie widziałam Wieloletniego Planu Finansowego Państwa 2011-2014 - przyznała smutno wiceprezes największej partii opozycyjnej. - I to właśnie takie zagrywki powodują, że zagraniczne agencje obniżają nasze ratingi. Wszyscy tracą zaufanie do rządu - wpadła w słuszne, skądinąd, oburzenie.

Zdradziła nam jednak, że jest ktoś, kto Wieloletni Plan widział. I to na własne oczy. Posłanka powiedziała nam, że może go mieć ekonomista Janusz Jankowiak. Tak Jankowiak! Jankowiak chyba widział! Dzwonimy:

- Widział Pan?

- Tak widziałem...

Cisza, szok, cisza.

- A skąd Pan miał?

- Panowie wybaczą, ale nie mogę tego ujawnić

Zaraz po tym oddzwonił do nas wicedyrektor biura ministra finansów Szymon Milczanowski i zapewnił, że w godzinę Plan zostanie opublikowany. Chwilę po nim skontaktowało się z nami Centrum Informacyjne Rządu, że owszem Plan będzie opublikowany, ale najpierw musi wydrukować go Monitor Polski, a to może potrwać nawet dwa dni. Odczekaliśmy. W końcu pojawił się w Biuletynie Informacji Publicznej resortu finansów.

Dlaczego więc tak się skarżymy. Bo tak nie powinno być. Bo nie tak miała wyglądać polityka informacyjna rządu, która stacza się w odmęty propagandy już od wielu miesięcy. Bo cała ta komedia, która rozegrała się między naszą redakcją a służbami informacyjnymi rządu, to wstyd. Bo spodziewaliśmy się innych standardów po partii, która określała się mianem nowoczesnej, otwartej i profesjonalnej. A jakie one są wie najlepiej Olgierd Rudak, prawnik Money.pl, który na co dzień piętnuje prawne absurdy polskiej rzeczywistości.

- Patrząc na niezwykłą sekretność funkcjonowania polskiego prawodawcy można mieć wrażenie, że cofnęliśmy się gdzieś do końca kwietnia 1791 roku i jesteśmy oto w oku zmagań o Konstytucję Trzeciomajową: jeśli my ich nie przechytrzymy, to nas, bagnetami, załatwią - mówi. - Mimo stałego obowiązku informowania o pracach legislacyjnych, odpowiednie serwisy internetowe są aktualizowane dość rzadko, sposób prezentacji danych jest bardzo niewygodny, a wyciągnięcie niektórych brakujących informacji graniczy z cudem - dodaje.

Takim właśnie cudem dostaliśmy Wieloletni Plan Finansów Państwa 2011-2014. Czy było warto walczyć o ten dokument? No cóż, można powiedzieć, że jest na tyle enigmatyczny, gołosłowny i życzeniowy, że lepiej by było, gdyby okazało się, że w ogóle nie istniał.

Czytaj w Money.pl
Staniszkis dla Money.pl: Tusk potrzebuje psychoanalityka
Profesor Jadwiga Staniszkis zdradza, dlaczego straciła zaufanie do prawie wszystkich polityków.
Chochołowski: Recepta na sukces rządu? Dużo grzeszyć!
Platforma ma 54-procentowe poparcie. Za co?
Rząd przyjął założenia do budżetu na 2012 rok
PKB wzrośnie o 4 procent, inflacja średnioroczna wyniesie 2,8 procent, a przeciętne wynagrodzenie 3 tys. 624 zł., zakłada dokument.

 

Czy pan/pani widział Wieloletni Plan Finansowy Państwa 2011-2014? - z takim pytaniem dziennikarze Money.pl przez niemal tydzień dzwonili do polityków i ekonomistów. Przeprowadzaliśmy tę ankietę, ponieważ mimo wielokrotnych próśb ani rząd ani ministerstwo finansów nie chciały przekazać nam tego dokumentu. Przez dni, w które tęskno czekaliśmy na łaskę informacji, nabrał on cech mitycznych. Do tego stopnia, że gdy już przyszedł, to strach go było w ogóle otworzyć.

Wszystko zaczęło się na tydzień przed posiedzeniem rządu, na którym ministrowie zaakceptowali ten dokument. Wraz z pierwszym kwietnia zaczęliśmy dobijać się do ministerstwa finansów i kancelarii premiera z prośbą o udostępnienie kluczowego dokumentu z punktu widzenia portalu finansowego. Wysłaliśmy nawet oficjalną prośbę faksem, by drodze oficjalnej stało się zadość.

Zamiast Wieloletniego Planu Finansowego 2011-2014 przychodziły do nas pozdrowienia od służb prasowych i różnego rodzaju zapewnienia. Dla wygody Czytelnika uprościmy te przekazy do dwóch dominujących wersji. Po pierwsze: byliśmy informowani, że istnieje kilka wersji tego kluczowego dokumentu i dla naszego dobra (byśmy nie zgłupieli albo nie ogłupili Czytelników) otrzymamy go dopiero, gdy przybierze formę jednolitą. Po drugie: przekonywano nas, że dokument nie może być opublikowany bez podpisu premiera, a ten z jakiś tajemniczych powodów jeszcze go nie złożył.

Sprawdzaliśmy więc, czy tak ważna dla funkcjonowania państwa strategia nie trafiła do weryfikacji ani w ręce opozycji, ani posłów Platformy z komisji finansów, ani ekonomistów - nawet tych, którzy należą do Rady Gospodarczej przy premierze. Gdy potwierdzało się, że owszem, że planu nikt nire widział, pytaliśmy, czy to nie dziwne?

- Nie będę tego komentował – skomentował z nieskrywanym zdziwieniem całą sytuację profesor Dariusz Filar, który w Radzie zasiada. – Powiem tylko, że tego dokumentu nie mam.

Zdziwienia nie krył – choć powinien – nawet poseł Platformy Obywatelskiej i szef komisji finansów Paweł Arndt: - To dziwne, dokument istnieje, więc powinniście już go państwo dawno go mieć – zapewniał. Zaakcentował słowo istnieje, bo i w to zaczęliśmy wątpić. Stało się to tuż po tym, jak ziarno wątpliwości zasiał w naszych głowach profesor Krzysztof Rybiński: - Ja się nie dziwię, że ten rząd nie pokazuje ważnego dokumentu. Ja się zastanawiam, czy Wieloletni Plan Finansowy Państwa 2011-2014 w ogóle powstał – powątpiewał profesor.

Wtedy zdecydowaliśmy, że skoro nie chcą nam go dać, to napiszemy, że możliwe, że go w ogóle nie ma. Lojalnie uprzedziliśmy o tym urzędników. Znów kazali dać sobie czas. Wiedzeni uzasadnioną nieufnością nie ustaliśmy jednak w poszukiwaniach niezależnych. Zadzwoniliśmy do opozycji, pytając Beatę Szydło, czy czasem PiS - bo to przecież partia, która wie, jak inwigilować – spenetrował rząd na tyle, by wykraść jeden z najważniejszych i najmniej tajnych dokumentów.

- Niestety, nie widziałam Wieloletniego Planu Finansowego Państwa 2011-2014 – przyznała smutno wiceprezes największej partii opozycyjnej. - I to właśnie takie zagrywki powodują, że zagraniczne agencje obniżają nasze ratingi. Wszyscy tracą zaufanie do rządu – wpadła w słuszne, skąd inąd, oburzenie.

Zdradziła nam jednak, że jest ktoś, kto Wieloletni Plan widział. I to na własne oczy. Posłanka powiedziała nam, że może go mieć ekonomista Janusz Jankowiak. Tak Jankowiak! Jankowiak chyba widział! Dzwonimy:

- Widział Pan?

- Tak widziałem...

Cisza, wynikająca z szoku, cisza.

- A skąd Pan miał?

- Panowie wybaczą, ale nie mogę tego ujawnić.

Potem oddzwonił do nas wicedyrektor biura ministra finansów Szymon Milczanowski i zapewnił, że w godzinę Plan zostanie opublikowany. Zaraz po nim skontaktowało się z nami Centrum Informacyjne Rządu, że owszem Plan będzie opublikowany, ale najpierw musi wydrukować go Monitor Polski, a to może potrwać nawet dwa dni. Odczekaliśmy. I był. Pełen niedomówień, często bez konkretów, przesadnie optymistyczny – słowem pełen wad. Ale najważniejsze, że był. Lepszy bowiem wróbel w garści niż kanarek na dachu.

Dlaczego się tak skarżymy. Bo tak nie powinno być. Bo nie tak miała wyglądać polityka informacyjna rządu, która stacza się w odmęty propagandy już od wielu miesięcy. Bo cała ta komedia, która rozegrał się między nasza redakcją a służbami informacyjnymi rządu, to wstyd. Bo spodziewaliśmy się innych standardów po partii, która określała się mianem nowoczesnej, otwartej i profesjonalnej. A jakie są wie najlepiej Olgierd Rudak, prawnik, który na co dzień piętnuje prawne absurdy polskiej rzeczywistości.

- Patrząc na niezwykłą sekretność funkcjonowania polskiego prawodawcy można mieć wrażenie, że cofnęliśmy się gdzieś do końca kwietnia 1791 roku i jesteśmy oto w oku zmagań o Konstytucję Trzeciomajową: jeśli my ich nie przechytrzymy, to nas, bagnetami, załatwią - mówi. - Mimo stałego obowiązku informowania o pracach legislacyjnych, co obejmuje także projekty aktów normatywnych, odpowiednie serwisy internetowe są aktualizowane dość rzadko, sposób prezentacji danych jest bardzo niewygodny, a wyciągnięcie niektórych brakujących informacji graniczy z cudem - dodaje.

Właśnie, z cudem.

Money.pl
Czytaj także
Polecane galerie
juju
178.182.71.* 2011-04-14 00:44
Dziękuję portalowi za wytrwałość w szukanie planu przysłowiowej "pięciolatki". To tak jak za Gierka! PO chyba u nich było na naukach.:)
Portalowi dziękuję również za nie cenzurowania forum - jwst to jeden z nielicznych portali, na którym można wygłosić to co człek myśli w bardziej lub mniej emocjonalny sposób, ale nie sposób robić tego inaczej jeśli Polska tonie, a z nią nasze rodziny. Dom buduje sie przez lata a rozwala w ciągu kilku dni - to info dla tych, którzy są przekonani, że PiS nic nie zrobiło w czasie dwóch lat rządzenia. Teraz będę głosował na PiS, bo jest to jedyna siła, kórz może jeszcze cofnąć to co PO chce zniszczyć. Doprawdy nie ma świętych, ale oskarżania PiS-u o wszystko co najgorsze jest absurdem ale jednocześnie obnażaniem słabości przeciwnika - wszak PO i inni nie mają ostatnio innego tematu jak opozycja.
NIECH ŻYJE POLSKA!
nina35
195.22.98.* 2011-04-13 18:52
ciekawe co jeszcze zrobia, aby nam sie zylo lepiej, bo do tej pory to ciagle w druga strone, a my musimy sie ratowac na rozne sposoby, bez oszczednosci ani rusz
poprzecie
81.190.149.* 2011-04-13 13:25
Kariera Pana Dyzmy i głupi los tych co na niego głosują.
Dyzma, ah, Wilhelmi miał przynajmniej prezencję.
Teraz mamy tylko marne popłuczyny Nikodema Dyzmy
Zobacz więcej komentarzy (26)