Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Moskwa podpisala gazowy kontrakt z Pekinem. Donald Tusk nie ma wątpliwości: To paniczny sposób szukania klientów

0
Podziel się:

Co umowa oznacza dla Polski i Europy? Eksperci opowiadają.

Moskwa podpisala gazowy kontrakt z Pekinem. Donald Tusk nie ma wątpliwości: To paniczny sposób szukania klientów
(PAP/Radek Pietruszka)

Rosyjska agencja przekazała, że dokument dotyczy dostaw 38 miliardów metrów sześciennych surowca rocznie przez 30 lat. Interfax podał również, że kontrakt podpisano w obecności prezydentów Rosji i Chin, Władimira Putina i Xi Jinpinga. _ - To raczej sukces Chin _ - zawyrokował Donald Tusk. - _ Rosja zdecydowała się w nim chyba na cenę w granicach opłacalności _.

[aktualizacja 23:10]

_ - Zapoznałem się z komentarzami ekspertów, jeśli chodzi o rosyjsko-chiński kontrakt gazowy. Wiele na to wskazuje, że cena, jaką wynegocjowały Chiny, jest między innymi efektem kryzysu ukraińskiego i kryzysu w relacjach europejsko-rosyjskich. Rosja tak bardzo potrzebowała sukcesu i dywersyfikacji, czyli znalezienia innych klientów, że chyba zdecydowała się na ceny w okolicy opłacalności. Chyba jest to raczej sukces chiński, a nie rosyjski _ - zaznaczył polski premier.

Dodał, że ten kontrakt pokazuje, jak ważna jest polska akcja na rzecz niezależności energetycznej Europy. _ - Nie wykluczam, że taki dość paniczny sposób szukania innych klientów przez Rosję - za tak relatywnie niską cenę, jak przypuszczają eksperci - może być także spowodowany świadomością, że Europa tak czy inaczej będzie szukała innych źródeł energii i większej, własnej niezależności _ - powiedział.

Jego zdaniem, umowę trzeba traktować jako znak czasu, że skończyły się łatwe czasy dla eksportera gazu, jakim jest Rosja. - _ Dla mnie ważne jest to, że (dziś) publicznie Jose Barroso potwierdził znaczenie dla Komisji Europejskiej i dla całej Unii Europejskiej tej idei unii energetycznej i tej polskiej inicjatywy. Nie chodzi tutaj o komplementy, ale raczej o to, że jest szansa, że te propozycje KE dotyczące bezpieczeństwa energetycznego będą zbieżne tak w 90 proc. z propozycjami Polski _ - powiedział premier, który uczestniczył w Brukseli w konferencji pt. _ Wytyczanie drogi do europejskiej strategii bezpieczeństwa energetycznego _.

Jak dodał, _ na stole _ pozostaje jeszcze kwestia, w jakim stopniu uwspólnotowienie zakupów gazu jest do zaakceptowania dla państw członkowskich. _ - To od początku jest największe wyzwanie, ale wydaje się, że coraz więcej naszych rozmówców rozumie, że warto poszukać mechanizmów, które spowodują, że pozycja Europy będzie silniejsza wobec Rosji _ - powiedział. Podkreślił, że te słowa są najlepszą puentą dla chińsko-rosyjskich rozmów na temat gazu.

_ - Chińczycy mogą stawiać twarde warunki i egzekwować korzystne rozwiązania dla siebie, bo są gigantycznym biorcą gazu. Unia Europejska mogłaby spokojnie uzyskiwać podobne rezultaty, gdyby prowadziła negocjacje jako wspólnota. To jest lekcja dla naszych oponentów czy tych sceptyków, którzy nie bardzo wierzą w sens wspólnych zakupów gazu _ - powiedział.

Podpisanie kontraktu chińsko-rosyjskiego nie było takie pewne

Wcześniej rano poinformowano, że do podpisania kontraktu nie dojdzie. Przed rozpoczęciem obecnej wizyty Putina w Chinach media rosyjskie przekazały, że jest niemal pewne, iż w jej trakcie kontrakt zostanie podpisany. _ FT _ przypomina, że porozumienie zakładało podpisanie umowy na 30 lat, w ciągu których Rosja zarobiłaby ponad 450 miliardów dolarów.

Negocjacje z Pekinem rosyjski Gazprom prowadzi od ponad 10 lat. W 2013 roku Rosja i Chiny uzgodniły zawarcie 30-letniego kontraktu na dostawę do 38 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Kontrakt miał być podpisany do końca zeszłego roku, potem w styczniu 2014 roku jako datę złożenia podpisów pod kontraktem Gazprom podawał luty.

Jak ostrzega dziennik Kommiersant - Rosja może stracić wschodnie rynki gazu. W opinii gazety, niszę gazową, która pojawiła się na rynkach azjatyckich, wkrótce wypełnią inni dostawcy błękitnego paliwa. Dla koncernu Gazprom oznaczać to będzie krach wschodniego programu gazowego.

Moskwa zamierza podpisać kontrakt gazowy z Pekinem, który przewiduje dostawy surowca na poziomie 38 miliardów metrów sześciennych rocznie. Negocjacje rozbijają się o kwestie cenowe. Chiny chcą płacić mniej niż 360 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Rosja nie zamierza schodzić poniżej tej kwoty.

Eksperci cytowani przez _ Kommiersanta _ podkreślają, że bez chińskiego kontraktu, Gazprom będzie musiał przesunąć w czasie inwestycje związane z ujednoliceniem systemów przesyłu paliwa, a także zweryfikować plany wschodniego programu gazowego. Według gazety, Gazprom ma już niewiele czasu na realizację swoich planów, bowiem w 2020 r. na światowych rynkach pojawią się ogromne ilości gazu ze Stanów Zjednoczonych, Australii i Afryki.

Chiny to największy konsument gazu na świecie (władze szacują, że w tym roku kraj będzie potrzebował około 186 miliardów metrów sześciennych surowca - o 10 procent więcej niż przed rokiem). Kontrakt z nimi to najlepsza okazja dla Rosji, by zróżnicować kierunki eksportu i uniezależnić się od odbiorców z Europy, a to z kolei budzi niepokój na Zachodzie. Jeśli dojdzie do podpisania umowy, wszelkie groźby sankcji dla Kremla przestaną mieć znaczenie - podkreślają komentatorzy.

Rosja chce połączyć ceny gazu dla Chin z cenami ropy, podobnie jak robi to wobec importerów europejskich. Pekin twierdzi, że ceny te są wygórowane. Dotychczas CNPC gotów był płacić nie więcej niż 250 dolarów za 1000 metrów sześciennych paliwa, natomiast Gazprom żądał cen porównywalnych do tych, jakie uzyskuje w Europie.

Dziś Gazprom dostarcza aż 160 miliardów metrów sześciennych gazu do 20 europejskich krajów - najwięcej do Niemiec, Turcji i Włoch. W sumie eksport na Zachód stanowi aż 80 procent dochodów rosyjskiego koncernu.

Nowa strategia firmy zakłada między innymi rozpoczęcie eksportu na rynki azjatyckie i do krajów w obrębie basenu Oceanu Atlantyckiego, w tym do krajów latynoamerykańskich - czytamy w serwisie internetowym spółki.

Eksperci uspokajają: kontrakt praktycznie nic nie oznacza dla Europy

Zdaniem fachowców, Rosjanie nie mają żadnego interesu w ograniczaniu dostaw do Europy, bo sprzedają tu gaz drożej niż do Chin. Jak zauważył były minister gospodarki Piotr Woźniak, należy z dużą ostrożnością podchodzić do podawanych w mediach cen. Podkreślił, że 350 dol. to mniej od średniej niemieckiej ceny importowanego z Rosji gazu i poniżej średniej ceny płaconej przez Europę. Ta różnica może sięgać nawet 50 dol. - ocenił Woźniak.

Jak dodał, ostateczna cena może być jeszcze niższa. _ - O ile znam relacje rosyjsko-chińskie, to te 350 dol. należy pomniejszyć o rosyjskie cło eksportowe, z którego Rosjanie najprawdopodobniej w ostatniej chwili zrezygnowali. To cło wynosi obecnie ok. 100 dol., więc ostateczna cena wychodzi 250 dolarów _ - powiedział. Strona chińska żadnej ceny nie podała - dodał.

Zdaniem analityka UniCredit Flawiusza Pawluka, chiński kontrakt w żaden sposób nie dotknie Polski. _ - Aby ograniczyć dostawy, Gazprom musiałby w jakiś sposób zmienić zapisy kontraktu z PGNiG, co generalnie jest niemożliwe bez kar umownych. A ponieważ gaz z Rosji jest w tej chwili droższy niż w transakcjach spot i rosną alternatywy importu z innych kierunków, mam wrażenie, że PGNiG byłoby bardzo szczęśliwe, gdyby Gazprom zmniejszył dostarczany wolumen _ - powiedział Pawluk.

Zauważył, że generalnie Gazprom nie chce ograniczania tych dostaw, bo nie jest to w jego interesie - cena, po jakiej sprzedaje gaz do Polski, jest bardzo atrakcyjna. Czyli kontrakt chiński w czasie obowiązywania obecnej umowy z Gazpromem na Polskę żadnego wpływu mieć nie będzie - ocenił Pawluk.

Według niego być może w bardzo długim terminie istnieje jakieś nieokreślone zagrożenie, że Rosja będzie grozić Europie ograniczeniem dostaw gazu, mając alternatywę chińską. - _ Moim zdaniem żadnych perturbacji w horyzoncie kilku lat nie będzie. Zużycie gazu generalnie w Europie spada i dopóki ten trend się nie odwróci, ciężko kogoś w Europie szantażować ograniczeniem dostaw _ - podkreślił analityk.

Wskazał też, że Europa może potrzebować jeszcze mniej gazu, bo ostatnio - korzystając z bardzo taniego surowca w Ameryce - buduje się tam wiele zużywających dużo gazu instalacji petrochemicznych czy nawozowych. Europa będzie więc mogła kupić te produkty w Ameryce - zauważył.

_ - Gdyby Gazprom zawarł kontrakt z Chinami przed rozpoczęciem rewolucji łupkowej w USA, mogłoby mieć to jakiś wpływ na Europę, obecnie - już raczej nie. Zwłaszcza że Ameryka już się przygotowuje do eksportu gazu _ - ocenił Pawluk.

Nastroje wokół umowy studzi też sekretarz stanu USA John Kerry: _ Nie widzimy żadnego związku z umową dotyczącą dostaw energii i gazu, zawartą między Rosją i Chinami, nad którą te państwa pracowały dziesięć lat . (...) To nic nowego. Nie jest to nagła odpowiedź na to, co dzieje się na Ukrainie. _

Aby rosyjski gaz popłynął do Chin, potrzebne są jeszcze wielkie inwestycje infrastrukturalne - budowa gazociągu Siła Syberii do Władywostoku, z odgałęzieniem do Chin w rejonie Błagowieszczeńska nad Amurem. Łącznie z planowanym terminalem LNG we Władywostoku koszt ma wynieść 80-90 mld dol.

Według Rosjan, surowiec trafi do Chin w ciągu 4-6 lat. Gazprom zapowiedział też, że zaczyna rozmowy na temat eksportu na chiński rynek surowca z Syberii Zachodniej, skąd dotychczas gaz płynął tylko do Europy za pomocą tzw. gazociągu ałtajskiego. W planach sprzed kilku lat magistrala ta miała mieć zdolność przesyłową 30 mld m sześc.

Obecnie głównym rejonem zaopatrzenia Chin jest Turkmenistan, skąd prowadzi system gazociągów CAGP, który wkrótce osiągnie zdolność przesyłową ponad 60 mld m sześc. rocznie - porównywalną ze zdolnościami obydwu planowanych gazociągów z Rosji.

Czytaj więcej w Money.pl

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)