To koniec spadku cen na stacjach? Szejkowie naftowi zawarli porozumienie

Kraje OPEC dogadały się w środę w sprawie redukcji wydobycia ropy do 32,5 mln baryłek dziennie, z obecnej wielkości produkcji 33,24 mln baryłek - tak twierdzą dwa źródła Agencji Reutera. Dopiero na następnym formalnym spotkaniu w listopadzie ustalone zostanie dokładnie, który kraj dostanie jakie limity produkcji. Wtedy OPEC zwróci się do krajów spoza organizacji, m.in. do Rosji z propozycją współpracy.

Producenci ropy byli już zdeterminowani do wspólnego działania, bo budżety takich krajów jak Wenezuela czy Angola skurczyły się aż o 60 procent, a nawet bogata Arabia Saudyjska musiała ciąć pensje w ministerstwach o 20 procent i redukowała profity dla pracowników sektora publicznego. Nie mówiąc już o Rosji, której wyczerpują się fundusze "na czarną godzinę".

W krótkim terminie decyzja OPEC niewiele zmieni na światowym rynku. Produkcja krajów OPEC w sierpniu wynosiła 33,2 mln baryłek dziennie, podczas gdy popyt był na poziomie zaledwie 31,7 mln baryłek. Zapowiadane cięcie to więc zaledwie zmniejszenie przewagi podaży nad popytem.

Jednocześnie trzeba wiedzieć, że takie same ilości, jak po zapowiadanej redukcji, czyli 32,5 mln baryłek dziennie, OPEC wytwarzało w pierwszym kwartale tego roku, kiedy rozmawiano jeszcze o "zamrożeniu", a nie "redukcji" wydobycia. Od tej pory pracę swoich odwiertów dynamicznie zwiększały Iran, Arabia Saudyjska i Irak. Wydaje się jednak, że obecne proporcje wytwarzania to już te poziomy, które np. spragniony wcześniej kapitału Iran uważa za swoje docelowe i teraz jest gotowy do negocjacji.

Niskie ceny paliw wywołują tymczasem rosnące ich zużycie. Jak ocenia OPEC, ma ono na całym świecie wzrosnąć w 2016 roku o 1,23 mln baryłek dziennie, a w 2017 roku prognoza mówi o popycie większym o 1,15 mln baryłek, głównie ze strony Chin, Indii i USA.

Samo OPEC jednak od 2015 roku zwiększyło produkcję o 1,14 mln baryłek, a przecież gruszek w popiele nie zasypiała też Rosja, czy Norwegia. Jeśli cena wzrośnie produkcję może też wznowić część odwiertów łupkowych w USA.

Decyzja OPEC to był zresztą moment, na który branża łupkowa w USA czekała od ponad dwóch lat. Ocenia się, że porozumienie ustawia dno cenowe w pobliżu 50 dolarów za baryłkę - w czwartek po podaniu decyzji OPEC cena oscyluje wokół 49 dolarów - a to jest poziom, przy którym spółki łupkowe w USA mogą zarabiać, nawet otwierając nowe odwierty. 50 dolarów to dwa razy więcej niż cena, przy której szacuje się, że cała branża łupkowa w USA by upadła.

W USA spadki światowych cen udało się przetrwać głównie największym spółkom. Dotrzymały kroku OPEC dzięki cięciom kosztów i znajdując sposoby do wydobywania większych ilości paliwa ze skał.

Tacy producenci jak Anadarko Petroleum Corp, EOG Resources Inc., czy Apache Corp i 25 innych pokazali, że potrafią wytrzymać cenę 40 dolarów za baryłkę i otwierać nowe odwierty przy cenie zbliżającej się do 60 dolarów.

Rewolucja łupkowa zwiększyła wydobycie w USA z 4,9 mln baryłek dziennie w 2009 roku do 9,6 mln baryłek w czerwcu 2015 roku. Spadek cen i związane z tym upadłości spółek zmniejszył wydobycie do 8,5 mln baryłek we wrześniu 2016 r., czyli o ponad 1 mln baryłek rocznie, tyle samo o ile tną obecnie wydobycie kraje OPEC.

Jak podawała w środę Polska Izba Paliw Płynnych, w porównaniu z 12 lutego, czyli tegorocznym "dołkiem cenowym", benzyna w hurcie jest dziś droższa ponad 13 proc., a olej napędowy ponad 16 proc., czyli są droższe o odpowiednio 50 i 46 gr. za litr brutto.

W tym samym czasie na światowych giełdach cena ropy wzrosła o ponad 60 proc., a jednocześnie o ponad 6 proc. umocnił się złoty. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że na cenę na stacjach kurs ropy wpływa w zaledwie około 47 procent - reszta to podatki, stąd gdy na świecie spadało, to na stacjach widzieliśmy to, ale nie w tych samych proporcjach, a kiedy ostatnio rosło, to również wzrosty są łagodniejsze niż wskazywałyby na to zmiany kursu baryłki.

Ceny paliw na stacjach od początku roku