Prawo i Sprawiedliwość czyści państwowe spółki węglowe. Do ich rad nadzorczych wprowadza swoich ludzi, na dodatek związanych z prywatnym biznesem obsługującym branżę górniczą. Związkowcy są oburzeni - pisze "Trybuna".
Gazeta przypomina, że Paweł Poncyliusz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo, zaczął zmieniać składy rad nadzorczych Wiceminister gospodarki z PiS zaczął zmieniać składy rad nadzorczych w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, Kompanii Węglowej i kopalni Budrykw Jastrzębskiej Spółce Węglowej, Kompanii Węglowej i kopalni Budryk.
"Wracają ludzie, którzy byli zaangażowani w rozkład górnictwa za czasów AWS" - ocenia Bogusław Ziętek, szef Wolnego Związku Zawodowego Sierpień '80".
Zdaniem dziennika, wprowadzanie do państwowych spółek węglowych ludzi związanych z firmami prywatnymi grozi lobbingiem. Takich głębokich związków z prywatnymi firmami branża górnicza nigdy nie przeżywała. Oburzony jest też wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce (OPZZ). "Nie można powierzać odpowiedzialnych stanowisk ludziom, którzy nie odróżniają szyby od szybu, bo może się to skończyć fatalnie dla funkcjonowania spółek" - mówi Wacław Czerkawski.
Jak pisze "Trybuna", sam Paweł Poncyliusz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo, który jest autorem całego zamieszania, to postać bardzo kontrowersyjna na Śląsku. Od urodzenia związany jest z Warszawą i tajemnicą poliszynela jest to, że nie ma pojęcia o górnictwie. Także kwalifikacje merytoryczne ministra do zajmowania się gospodarką są wątpliwe. Legitymuje się wyłącznie dyplomem policealnego studium.