Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polski egiptolog o krok od sensacyjnego odkrycia. Czy brak pieniędzy na badania zaprzepaści odnalezienie grobowca faraona?

0
Podziel się:

Profesor Andrzej Niwiński twierdzi, że jest blisko sensacyjnego odkrycia w Egipcie.

Prof. Andrzej Niwiński
Prof. Andrzej Niwiński (Na zdjęciu prof. Andrzej Niwiński - fot. Kamil Zachert)

18/19

Prof. Andrzej Niwiński. fot Kamil Zachert

Już 14 lat nad słynną świątynią Hatszepsut w Egipcie pracuje Misja Skalna profesora Andrzeja Niwińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Najpierw miała zabezpieczać ten wspaniały obiekt przed zniszczeniem przez skały, które mogą oberwać się z urwiska. W trakcie badań okazało się jednak, że na tym stanowisku może znajdować się nieodkryty grobowiec faraona. - _ Dopiero teraz mogę powtórzyć, że odkrycie jest bardzo bliskie i oddziela je od nas tylko czas usunięcia nagromadzonych mas odłamków skalnych z rozbitych głazów. Będzie to sensacja na miarę odkrycia miejsca spoczynku Tutanchamona _ - przekonuje egiptolog. W rozmowie z Tomaszem Bonkiem, redaktorem naczelnym Money.pl i miłośnikiem Egiptu, prof. Andrzej Niwiński obnaża fatalny stan finansów polskiej nauki i apeluje do biznesu o wsparcie, bo może zabraknąć pieniędzy na dokończenie prac. - _ Polskiej nauki na to nie stać! _ Czy znajdzie się nowy lord Carnavon, który sfinansuje misję?

Tomasz Bonek, redaktor naczelny Money.pl: Trafił do mnie list, w którym zwraca się Pan do biznesu, że poszukuje polskiego lorda Carnavona, który pokryje koszty badań misji uniwersyteckiej w Egipcie. Ten człowiek uwierzył Howardowi Carterowi i przez długie lata płacił za jego badania w Dolinie Królów, które doprowadziły do odkrycia grobowca Tutanchamona. Czy z finansowaniem polskiej nauki jest tak źle, że musi się Pan zwracać o pieniądze do biznesu? A może to światowa norma...

*Prof. Andrzej Niwiński: *Zacznę od Howarda Cartera i lorda Carnarvona. Panowie znali się długo, prowadzili wspólne poszukiwania na terenie nekropoli tebańskiej już w 1907 roku i lord, który finansując te badania nie był bynajmniej tylko sponsorem, gdyż według ówczesnych norm otrzymywał 50 proc. znalezionych przedmiotów, miał okazję dobrze poznać solidność archeologa, który prowadził dla niego badania. Gdy inny angielski badacz, Theodor Davis uznał, że nie ma już czego szukać w Dolinie Królów, na którą miał koncesję, Carter przekonał Carnarvona, że według jego analizy znajduje się tam jeszcze jeden królewski grobowiec - Tutanchamona. Carnarvon podjął temat, licząc też na zyski i przez kilka lat finansował poszukiwania Cartera.

Do historii przeszedł ostatni sezon, który Carter wybłagał u lorda, mówiąc, że musi jeszcze zbadać bardzo niewielki teren, kilkadziesiąt metrów kwadratowych, gdzie według jego zdania powinien się znajdować grób. Tak się składa, że nasza Misja Skalna też ma do przebadania nie więcej, jak 30 m kwadratowych terenu i też uważam, że znajduje się tam wejście do grobu królewskiego. Niestety, nie mam żadnego lorda, którego mógłbym prosić o jeszcze jeden sezon cierpliwości. Ale, gdy pisałem swój apel w 2010 roku do sponsorów, w którym użyłem tego porównania, poszukiwałem znacznie większej kwoty, niż obecnie, a po drugie, myślę teraz, że popełniłem jednak błąd, gdyż poszukiwanie lorda kojarzy się z jakąś wielką sumą pieniędzy. Tymczasem sezon, na który obecnie potrzebuję funduszy, będzie kosztować około 60 tys. zł, co, jak sądzę, nie jest jakąś niebotyczną kwotą dla biznesu.

Nota bene, finansowanie rozmaitych wydarzeń kulturalnych czy przedsięwzięć naukowych przez biznes jest rzeczywiście raczej normą światową, a nie polską specyfiką. Badania prowadzone w Egipcie przez Niemców na przykład, są dofinansowywane przez duże koncerny, a Muzeum Egipskie w Turynie zostało zmodernizowane dzięki wsparciu finansowemu pewnego banku. Natomiast, niestety, w Pańskim pytaniu o finansowanie polskiej nauki kryje się także odpowiedź...

W jak bardzo gorszej sytuacji są więc polscy naukowcy, w porównaniu z tymi z Zachodu?

Jak wesprzeć badania w Egipcie
Stowarzyszenia Miłośników Egiptu "Herhor"
jest organizacją pożytku publicznego
KRS 45096, ul. Zagłoby 35 m 1, 02-495 Warszawa,
nr NIP 521-31-50-476, numer konta w BRE Banku:
04 1140 2105 0000 4900 4500 1001
Jeśli chodzi o porównanie polskich egiptologów, czy szerzej - archeologów śródziemnomorskich z kolegami z Zachodu, wszelkie różnice sprowadzają się tylko do spraw finansowych, bo z punktu widzenia naszych możliwości intelektualnych i osiągnięć, mierzonych liczbą odkryć i jakością fachowych publikacji, należymy do ligi mistrzów, mówiąc językiem sportu. Natomiast sam fakt, że tę pozycję uzyskaliśmy w znacznie trudniejszych warunkach, jest także osiągnięciem w zakresie sportów ekstremalnych. Żaden amerykański, angielski, francuski czy niemiecki kierownik misji archeologicznej w Egipcie nie przystąpi do pracy, nie mając kilkudziesięciu tysięcy dolarów na miesiąc. Ja rozpoczynam sezon, gdy zbiorę dwadzieścia tysięcy złotych miesięcznie. Nasz następny, zbliżający się sezon jest wyjątkowo kosztowny z uwagi na konieczność wynajmu ciężarówek, dlatego szukam 60 tysięcy. Polskie misje archeologiczne mają z pewnością mniej wyrafinowanego sprzętu, mieszkają w warunkach, jakich nie można nazwać luksusowymi.

Polskie osiągnięcia w okolicach Luksoru są imponujące.

Deir el-Bahari jest zagłębiem polskiej myśli egiptologicznej i konserwatorskiej. Od 1962 roku Centrum Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego im. Profesora Kazimierza Michałowskiego, który był także moim mistrzem, prowadzi tu badania i rekonstrukcję świątyń Hatszepsut oraz Totmesa III. Ta ostatnia została zresztą odkryta przez Polaków, co było jedną z największych sensacji archeologicznych w Egipcie. Od 1999 roku prowadzona przeze mnie Misja Skalna prowadzi m.in. działania osłonowe tych dwóch polskich misji, zabezpieczając teren ich prac przed zagrożeniem, że z położonej 100 metrów wyżej półki skalnej, gdzie znajduje się nasze stanowisko badawcze, spadną kamienie.

16/19

Na zdjęciu prof. Niwiński (po prawej) i Waldemar Kubiczek z firmy Roteko. fot. Karolina Górka

Hipoteza, że może się tam znajdować grobowiec, była zawsze tylko tematem pobocznym, choć z każdym kolejnym sezonem nasze przypuszczenie otrzymywało _ zastrzyk świeżej krwi _ w postaci coraz liczniejszych wskazówek archeologicznych, aż zamieniło się w 99 procentową pewność. Ten jeden procent niepewności zostawiam dla przyzwoitości, gdyż naukowiec zawsze powinien liczyć się z jakimś zaskakującym faktem. Szczerze mówiąc, nie spodziewam się żadnych tego typu zaskoczeń...

Pana Misja Skalna w Deir el-Bahari pracuje w spartańskich warunkach, ale w Luksorze wiele osób wie, że Niwiński płaci Egipcjanom najlepiej?

Z zakłopotaniem opowiadam o warunkach, w jakich pracujemy. Z jednej strony znam misje archeologiczne, przede wszystkim zagraniczne, które mieszkają w hotelach z basenem, jadają wykwintnie, a każdy członek ekipy otrzymuje diety.

Nasza Misja Skalna zajmuje jeden pokój w domu we wsi Gurna, bez klimatyzacji, chociaż z WC połączonym z prysznicem - to typowy standard egipski. Nie pobieramy ani funta diet, a przez cały okres prac w tym sezonie jadamy potrawy bezmięsne, gdyż ceny żywności, a zwłaszcza mięsa w Egipcie znacznie wzrosły i po prostu nie stać nas na luksusy.

Z drugiej strony, gdy sięgnie się do kart historii archeologii Egiptu, wielu wybitnych uczonych pracowało w równie spartańskich warunkach, mieszkali w namiotach, myli się w misce, załatwiali do wiadra. A dokonali rzeczy wielkich! Nasz mistrz, profesor Michałowski, też zawsze odcinał się od luksusu i przygotowywał nas do raczej harcerskich warunków, a przeszedł do historii dzięki wielkim osiągnięciom. Słowem, warunki ekonomiczne nie stanowią o jakości misji archeologicznej, choć z pewnością przydałoby się jakieś choćby kieszonkowe. Jest tu, na przykład, księgarnia, gdzie jest mnóstwo książek, które egiptolog chętnie by nabył, gdyby miał za co.
Polski Egiptolog o krok od sensacyjnego odkrycia

  • fot: Kamil Zachert
  • fot: Kamil Zachert
  • fot: Kamil Zachert
  • fot: Kamil Zachert [ ( http://static1.money.pl/i/glass.gif ) ] zobacz całą galerię(http://manager.money.pl/galerie/polski-egiptolog-o-krok-od-sensacyjnego-odkrycia-g644839.html) Priorytetem Misji Skalnej jest godziwe traktowanie robotników, którzy pracują w warunkach niewyobrażalnie trudnych, czasem w temperaturze sięgającej 50 stopni noszą kamienie czy pracują motyką. Taki robotnik ma najczęściej na utrzymaniu liczną rodzinę, do tego jest z reguły bezrobotny.

Od ubiegłego roku istnieje zasada, że na wykopaliskach można zatrudniać tylko takie osoby, które nie posiadają żadnego stałego zatrudnienia. Ja mu płacę za 8 godzin intensywnej pracy w takich warunkach100 funtów dziennie, co odpowiada 50 zł. Proszę mi pokazać polskiego robotnika, który się zgodzi na taką pracę, za 6,25 zł za godzinę!

Trzeba tu jeszcze koniecznie podkreślić, skoro mówią, że _ Niwiński płaci najlepiej w Egipcie _, to dodają również jednym tchem, że Misja Skalna ma najlepszych robotników w Egipcie, pracujących w akordowym rytmie, z jedną, krótka półgodzinną przerwą i na dodatek bez konieczności ciągłego nadzoru. To jest warte godziwego wynagrodzenia. Inne misje, te od hoteli z basenem, oszczędzają właśnie na płacy robotnika, proponując stawki niższe, niekiedy nieludzko niskie.

Trudno, ja swego podejścia nie zmienię: sam mogę żyć skromnie przez dwa miesiące, ale nie będę wykorzystywać tych, bez których żadna praca archeologiczna, a zatem też żadne odkrycie nie byłoby możliwe.

Powiem coś jeszcze. Otóż uważam, że kierownik prac powinien znać pracę swych robotników i dlatego zawsze, choćby tylko przez krótki czas, włączam się do pracy stricte fizycznej: ustawiam się w rzędzie tych, którzy podają sobie kamienie, noszę koszyk z 10 kg zawartością, chwytam się za motykę. Proszę mi wierzyć, że po kilkunastu minutach, a najdalej godzinie mam absolutnie dość, ale wtedy mogę przynajmniej powiedzieć, że naprawdę wiem, czego wymagam od swoich robotników, jaki wysiłek łączy się z ich pracą, i że te moje 100 funtów, uważane tu za dobrą płacę, jest żałośnie niskim wynagrodzeniem.

17/19

Na zdjęciu prof. Niwiński (po prawej) i Waldemar Kubiczek z firmy Roteko. fot. Kamil Zachert

Pieniądze przekazywali już sponsorzy: fundacje, firmy, uczelnia. Jak jeszcze finansowane były badania?

Bardzo różnie. W pierwszych latach, gdy byliśmy jeszcze misją związaną z Centrum Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, mieliśmy finansowanie budżetowe, ale było ono absolutnie niewystarczające i dlatego już w roku 2000 musiałem szukać sponsorów. Wtedy właśnie ukazało się kilka artykułów w _ Gazecie Wyborczej _, opisującej naszą misję i jej pracę, a także oczekiwania. Już wtedy zaczęliśmy się liczyć z rychłym odkryciem grobowca, co było umotywowane istotnymi przesłankami, ale - o czym wiemy dziś - też naiwnością, gdyż nie znaliśmy wtedy jeszcze niesłychanie przemyślnego sposobu zabezpieczenia tego grobowca przez mistrzów staroegipskiej inżynierii.

Dzięki tym artykułom zgłosiło się kilkanaście osób prywatnych, które wykupiły _ cegiełki _, a dzięki nim mogliśmy przeprowadzić nawet trzy kolejne sezony badawcze. W kolejnych latach znów pomagały nam osoby prywatne - m.in. dwukrotnie sfinansował prace misji świętej pamięci Juliusz Rawicz, zastępca redaktora naczelnego _ Gazety Wyborczej _, następnie Fundacja Agory, Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, Fundacja Uniwersytetu Warszawskiego, dyrekcja Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, a także Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które sfinansowało wyprodukowanie w 2011 roku specjalnego sprzętu do bezpiecznego usunięcia kamieni z półki skalnej. Trzeba przy tym dodać, że były i takie lata, gdy finansowanie misji polegało na prywatnej zrzutce jej członków, a do dnia dzisiejszego niektóre wydatki, na przykład koszt biletów lotniczych, bierzemy z reguły na siebie prywatnie, by odciążyć budżet misji, który nigdy nie był wystarczający, może z wyjątkiem owych lat
2000-2001, gdy wsparli nas cegiełkowicze.

Polska nauka jest niedofinansowana, to dogmat. Uniwersytet Warszawski nie jest wyjątkiem, Misja Skalna również. W jakiej jest kondycji finansowej Pana uczelnia?

Nie posiadam wystarczającej wiedzy, by odpowiedzieć na pytanie o finansowanie działalności Uniwersytetu Warszawskiego w różnych dziedzinach. Z pewnością kondycja finansowa mojej uczelni jest bardzo daleka już nie tylko od ideału, ale od minimum przyzwoitości, jakby przystało na jedną z dwóch polskich uczelni wyższych mieszczących się w światowym rankingu. Jest to widoczne zarówno z perspektywy całej uczelni, jak i poszczególnych wydziałów, a w obrębie wydziałów - poszczególnych instytutów czy katedr.

Sytuacja archeologii nie odbiega tu od normy, dlatego muszę tu podkreślić, jak bardzo doceniam pomoc, którą otrzymałem choćby w tym roku, właśnie ze strony Uniwersytetu, chociaż kwoty dofinansowania prac Misji Skalnej były w sumie niewielkie - otrzymałem łącznie od rektora, Fundacji Uniwersytetu oraz dyrekcji Instytutu Archeologii 25 tys. zł, co pozwoliło na pokrycie 50 proc. niezbędnych kosztów tego sezonu. To jest generalnie problem polskich naukowców, przypuszczam, że ze wszystkich dziedzin.

Na dodatek arabska wiosna ludów, rewolucja rozpoczęta na placu Tahrir, dotkliwie odbiła się na badaniu starożytnej kultury. Wcześniej rząd egipski pomagał archeologom i współfinansował prace. Teraz to się skończyło...

Niektóre polskie misje były od lat wspomagane finansowo przez stronę egipską na podstawie umów zawartych dawno temu. Niestety, w tym roku to finansowanie zostało zawieszone, co jest niewątpliwie konsekwencją poważnych zaburzeń całej ekonomii Egiptu.

Kultura i nauka w budżecie egipskim opierała się na wpływach z turystyki, które stanowiły zawsze wysoki procent dochodów państwa.

Obecnie można powiedzieć, że turystów w Egipcie prawie w ogóle nie ma, co szczególnie dobrze widać na przykładzie świątyni Hatszepsut w Deir el-Bahari. Pracując od lat na półce skalnej nad tą świątynią mogliśmy obserwować czasem wręcz tłumy, wchodzące na górę po rampach wiodących na tarasy ze słynnymi zabytkami, a na parkingu przed świątynią stało niekiedy jednocześnie nawet 30 autokarów, które przywiozły tu zwiedzających. Wczesnym rankiem, gdy udawaliśmy się do pracy, mogliśmy też obserwować balony z turystami, którzy oglądają panoramę tebańskiej nekropoli w pierwszych promieniach słońca, zabarwiającego niekiedy skały na piękny czerwony kolor. Były dni w ubiegłych latach, gdy można było widzieć jednocześnie nawet kilkanaście balonów. Pamiętam rekordowy dzień z dwudziestoma dwoma. Dziś widzieliśmy tylko jeden, a przez cały dzień weszło na świątynię może pięćdziesiąt osób.

Misja Skalna nigdy nie była wspomagana finansowo przez egipski budżet, natomiast w lutym tego roku Rada Najwyższa ds. Zabytków pokryła opłaty celne, związane z przybyciem do Egiptu kontenera zawierającego nasz sprzęt do transportu kamieni, co należy ocenić jako przyjazny gest w warunkach fatalnego stanu państwowych finansów.

Jak sytuacja polityczna wpływa na pracę?

Muszę przede wszystkim podkreślić, że Misja Skalna uzyskała koncesję i możliwości dalszej pracy dopiero dzięki zmianom politycznym w wyniku egipskiej rewolucji. Kolejne wydarzenia polityczne, które wstrząsnęły krajem, nie miały, ani nie mają, jak dotąd, żadnych konsekwencji, które miałyby wpływ na nasze prace. Luksor jest miejscem absolutnie spokojnym i bezpiecznym, zarówno dla turystów, jak i dla wszystkich misji archeologicznych, nie docierają tu napięcia polityczne i ich skutki, które są odczuwane w Kairze. Nie ma tu na przykład godziny policyjnej, jak w stolicy.

Problemy z finansowaniem wynikają z tego, że badania historyczne nie przekładają się wprost na korzyści materialne, na biznes. Nie przynoszą przecież nowych rozwiązań technologicznych, które można wdrożyć i na nich zarobić.

Akurat w przypadku Misji Skalnej można byłoby dyskutować z tymi stwierdzeniami. Jednym z naszych najcenniejszych odkryć jest stwierdzenie, że starożytni Egipcjanie zastosowali po raz pierwszy około XV w p.n.e. bardzo ważny wynalazek, jakim była sztuczna skała.

Jak to zwykle bywa z wielkimi wynalazkami, było to niesłychanie proste rozwiązanie. Otóż, rozdrobnioną skałę wapienną mieszano ze spoiwem, którym mógł być anhydryt lub jeszcze bardziej powszechne minerały ilaste, obecne w tzw. łupku Esna, wszechobecnym w Tebach, oraz z wodą. Dopóki taka mieszanina była wilgotną, plastyczną masą, można było nią zatykać i uszczelniać wszelkie otwory czy szczeliny w skałach lub tworzyć odrębne struktury (np. wały, ścianki itp.). Po wyschnięciu stawała się ona twarda jak naturalna skała i przybierała też jej barwę.

Ta sztuczna skała zapewniała doskonałą ochronę przed wodą i wilgocią, a poza tym stanowiła skuteczną zaporę przed rabusiami.

Polski Egiptolog o krok od sensacyjnego odkrycia

  • fot: Kamil Zachert
  • fot: Kamil Zachert
  • fot: Kamil Zachert
  • fot: Kamil Zachert [ ( http://static1.money.pl/i/glass.gif ) ] zobacz całą galerię(http://manager.money.pl/galerie/polski-egiptolog-o-krok-od-sensacyjnego-odkrycia-g644839.html) Jestem przekonany, że jest tylko kwestią czasu, że współcześni Egipcjanie odkryją na nowo walory tego taniego i łatwego do zrobienia materiału. Gdy przed kilkudziesięcioma laty postanowiono ochronić przed wodą piękny grobowiec króla Setiego I w Dolinie Królów, zrobiono wokół niego wylewkę z betonu. Kilka lat temu byłem świadkiem, jak ją usuwano, gdyż nie tylko nie spełniała swego zadania, bo beton inaczej reagował na zmiany temperatur, niż skała wapienna i pękał, ale była rażąco inna w barwie. Był to też zapewne drogi materiał.

Gdybym miał dziś uszczelniać cokolwiek w Dolinie Królów, a mam nadzieję, że Polacy tam wrócą do pracy przy grobowcu Ramzesa III, użyłbym staroegipskiej sztucznej skały - taniej i łatwo dostępnej, do tego nie wymagającej jakiejkolwiek wyższej technologii produkcji. Tak więc, kto wie, czy polskie odkrycie Misji Skalnej nie przyczyni się do wdrożenia nowej-starej technologii, na której ktoś niewątpliwie będzie zarabiać.

Drugim tematem, związanym z techniką i rozwiązaniami technologicznymi zaadaptowanymi w Misji Skalnej, jest wyprodukowanie i zainstalowanie, a obecnie też pomyślna eksploatacja, prototypowego urządzenia, działającego na zasadzie zsypu budowlanego, jakiego twórcą jest grupa polskich inżynierów z podkrakowskiej firmy Roteko ze Skawiny. Dzięki temu urządzeniu stało się możliwe coś, co jeszcze przed kilku laty wydawało się mrzonką: usunięcie kilku tysięcy ton skalnych odłamków z terenu leżącego bezpośrednio nad starożytnymi świątyniami.

Ten polski wynalazek powstał z inspiracji egiptologicznej, zatem badań historycznych, które jakoby nie przekładają się na korzyści materialne. A jednak. Wsparcie Misji Skalnej, to wparcie badań nad staroegipską inżynierią, która dokonywała zaskakująco wielkich osiągnięć, dysponując nader skromnymi środkami. Czy to samo w sobie nie jest inspirujące?

15/19

Świątynia Hatszepsut. fot. Tomasz Bonek

Misja trwa od 1999 roku. Już wielokrotnie twierdził Pan, także w prasie, że odkrycie jest tuż tuż. Podobnie było z Howardem Carterem. Uważam, że - tak jak jemu - teraz i Panu nie wszyscy sponsorzy czy nawet władze uczelni już uwierzą.

Muszę zacząć od sprostowania owego _ wielokrotnie _. W 2000 roku, i tylko wtedy, prasa ogłosiła moje przypuszczenie, że niedługo powinniśmy odkryć królewski grobowiec. Skoro ponownie przywołał Pan tu Howarda Cartera, dla usprawiedliwienia mojej ówczesnej naiwności, powiem, że tak dla mnie, jak i dla wszystkich egiptologów świata, właściwie jedynym przykładem odkrywania królewskiego grobowca w Tebach pozostawały badania Cartera w poszukiwaniu grobu Tutanchamona.

Dziś mogę ocenić, że było to bardzo łatwe zadanie, sprowadzające się tylko do namierzenia miejsca, w którym ów grobowiec się znajdował. Gdy ta sztuka się Carterowi powiodła, samo odsłanianie grobowca było dziecinna igraszką. Sprowadzała się do odsypywanie piasku znad wejścia.

Gdy my zaczęliśmy w 1999 roku po kolei uzyskiwać przesłanki, że na badanym przez nas terenie powinien się znajdować królewski grobowiec, też sobie wyobrażałem, że za chwilę ukaże się zasypane wejście. Byłem naiwny i jakże nie doceniałem kunsztu staroegipskiego inżyniera czy architekta, który dokonał ogromnych starań, by ten grobowiec nie mógł zostać tak łatwo odsłonięty! Poza wszelkimi technikami kamuflażu, sztuczną skałą, mamy tu bowiem do czynienia z gigantyczną operacją nasypania nad grobem sztucznej góry z ogromnych głazów o łącznej wadze kilku tysięcy ton. Żeby tę górę usunąć, potrzeba było kilku lat. Nie zabierałem w prasie głosu przez te lata, co najwyżej potwierdzałem, że owszem, nic się nie zmieniło i spodziewamy się grobowca.

Dopiero teraz mogę powtórzyć, że odkrycie jest bardzo bliskie i oddziela je od nas tylko czas usunięcia nagromadzonych mas odłamków skalnych z rozbitych głazów, a ten czas nie powinien przekroczyć trzech miesięcy, z czego pierwszy właśnie trwa.

Poszukując środków na pozostałe dwa miesiące prac, mogę nareszcie powtórzyć: teraz wszystko się wyjaśni w czasie trwania właśnie tego następnego sezonu. Nie wszyscy sponsorzy muszą mi uwierzyć. Carterowi uwierzył jeden, może i w naszym wypadku trafi się jeden, który uwierzy mi, a potem podzieli z nami triumf. Jeśli natomiast chodzi o władze Uniwersytetu, to jednak mi wierzą, co udowodniły dotacją na obecny sezon.

Jakie są dowody na to, że grobowiec może się tam znajdować?

Pełna odpowiedź musiałaby zająć wiele stron. Prelekcja, w czasie której staram się skrótowo to objaśnić, trwa dwie godziny i jest bogato ilustrowana - nota bene, jestem gotów ją wygłosić wobec każdego zainteresowanego gremium.

Starożytni Egipcjanie byli bardzo racjonalni w swych działaniach. Jeśli staroegipscy inżynierowie dokonali wielkiego wysiłku, by coś ochronić przed wodami deszczu, a następnie uczynić niedostępnym poprzez nagromadzenie nad nim sztucznej kamiennej góry, jeśli staroegipscy inspektorzy systematycznie odwiedzali miejsce, coś kontrolując, jeśli staroegipscy strażnicy, usytuowani w czterech miejscach czegoś pilnowali, wreszcie, jeśli staroegipscy rabusie, ryzykując życie, próbowali się usilnie do czegoś dostać, to owe coś zapewne istnieje! A położone w centrum królewskiej nekropoli, naprzeciw najważniejszej świątyni egipskiej – Karnaku, jest zapewne królewskim grobowcem. Nie sądzę, by ten zmasowany wysiłek tak wielu ludzi w starożytności miał tylko na celu oszukanie Misji Skalnej.

Co przyniósł obecny sezon?

Przywracając z każdym dniem pierwotny wygląd półki skalnej i zmniejszając ilość kamiennych odłamków, które na niej zalegają, obecny sezon przybliża nas do chwili odkrycia wejścia do grobowca, co nastąpi w kolejnym.

W normalnych warunkach, czyli przy założeniu, że nie nastąpi żadna katastrofa naturalna lub polityczna, prace usuwania kamieni z półki skalnej potrwają jeszcze około 12 tygodni. Najbliższe trzy tygodnie to będą najbliższe, listopadowe. Następne powinny wypaść w styczniu, lutym i marcu 2014 r., pod warunkiem, że uzyskamy koncesję, co jest pewne, oraz zgromadzimy środki finansowe, które umożliwią nam kontynuację prac.

Zwraca się Pan o pomoc do sponsorów. Na co mogą liczyć w przypadku podjęcia współpracy?

Przewrotnie powiem: przede wszystkim na ogromną satysfakcję, że pomogli polskiej nauce, uczestnicząc w czymś wyjątkowym i przyczyniając się do niekonwencjonalnego odkrycia o randze światowej. Po odsłonięciu grobowca każdy, kto nas wesprze, otrzyma specjalny certyfikat – dyplom zasłużonego dla odkrycia. Osobiście mogę też każdemu obiecać podarowanie własnych książek z dedykacją, zdając sobie sprawę, jak to niewiele.

Polski Egiptolog o krok od sensacyjnego odkrycia

  • fot: Tomasz Bonek
  • fot: Tomasz Bonek
  • fot: Tomasz Bonek
  • fot: Tomasz Bonek [ ( http://static1.money.pl/i/glass.gif ) ] zobacz całą galerię(http://manager.money.pl/galerie/polski-egiptolog-o-krok-od-sensacyjnego-odkrycia-g644839.html)

Ale sponsorzy będą mogli też poczuć atmosferę miejsca, gdyby chcieli się wybrać do Egiptu i przybyć do Deir el-Bahari, gdy tam będziemy. Osobiście każdego wprowadzę na skalną półkę i oprowadzę po stanowisku, a także mogę być przewodnikiem w kilku wycieczkach po okolicznych zespołach zabytkowych: Dolina Królów, Karnak, grobowce i świątynie tebańskie.

Naturalnie, informacja o sponsorze będzie towarzyszyć wszelkim okazjom, gdy będzie mowa o odkryciu, a członkowie Misji, może też robotnicy, mogą się ubrać w koszulki z logo sponsora. Tyle mi podsuwa w tej chwili wyobraźnia. Może jednak ktoś dostrzeże możliwość wykorzystania naszego odkrycia, w którym by uczestniczył, w jakiś inny sposób? O ile nie będzie się to kłócić z egipskimi przepisami, które zabraniają, na przykład, używania stacjonarnych bannerów reklamowych na terenie wykopaliskowym, chętnie to poprę.

Czytaj więcej w Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)