Obaj rozmówcy byli goścmi Salonu Politycznego Trójki.
Robert Biedroń podkreślił, że organizatorzy krakowskich imprez nie mają zamiaru nikogo prowokować, a jeżeli już - to wyłącznie do dyskusji na temat tego, czy 2 miliony homoseksualistów żyjących w Polsce mają prawo pokazywać swój homoseksualizm. "Martwi mnie negatywny odbiór tego festiwalu" - powiedział Robert Biedroń dodając, że homoseksualiści i tak są najbardziej dyskryminowaną grupą w Polsce. Przedstawiciel Kampanii Przeciw Homofobii stwierdził, że fakt, iż większość jest heteroseksualna, nie daje prawa do nazywania homoseksualistów zboczeńcami czy osobami chorymi.
Robert Strąk powiedział z kolei, że czym innym jest tolerancja, a czym innym - jak się wyraził - "manifestowanie odmienności sprzecznych z naturą". Dodał, że widział w telewizji relacje z parad gejowskich w telewizji. "Tego rodzaju parady słyną ze swojej rozwiązłości, ohydne są po prostu" - ocenił poseł podkreślając, że jutrzejsza manifestacja będzie wulgarną prowokacją. Robert Biedroń odpowiedział, że podczas manifestacji nie będzie nic z rzeczy, o których mówi poseł Strąk.
Poseł LPR nazwał homoseksualizm stanem, który "rodzi się z kompleksów i braku miłości". Stwierdził też, że osobom homoseksualnym należy pomagać, lecząc je. "Homoseksualizm jest zagrożeniem dla normalnej rodziny" - ocenił poseł Strąk.