Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Czujko
|

Związki straszą armagedonem, tymczasem same powoli znikają

0
Podziel się:

NSZZ Solidarność miał w 1989 roku ponad 2 miliony członków. Dziś to już tylko niecałe 700 tys. Jaka przyszłość czeka związkowców?

Piotr Duda, przewodniczący NSZZ <i>Solidarność</i>.<br>
Piotr Duda, przewodniczący NSZZ <i>Solidarność</i>.<br> (Wojciech Strozyk/REPORTER)

We wrześniu ruszają ogólnopolskie strajki. Tak zapowiadają wszystkie trzy związkowe centrale. Jedyne, co może uratować kraj od paraliżu, to poważny gest dobrej woli ze strony rządu. Ale czy związkowcy mają dość siły, by szantażować rząd? W końcu mają już tylko około 2 milionów członków, a co roku ubywa kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy osób.

- _ Jesteśmy w każdy dzień gotowi do rozmów. Ale nie będziemy wspierać antydialogu. Nie będziemy też uwiarygadniać premiera Donalda Tuska, bo my nie jesteśmy od jego PR-u, tylko jesteśmy od rozmów i negocjacji _ - mówił na konferencji prasowej Piotr Duda, przewodniczący NSZZ _ Solidarność _.

Wszystkie trzy najważniejsze centrale związkowe - NSZZ _ Solidarność _, Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych i Forum Związków Zawodowych - od 26 czerwca jednomyślnie odmówiły udziału w Komisji Trójstronnej. Ma to być sprzeciw wobec narastającego lekceważenia ze strony rządu. Gest jest dramatyczny, bo prowadzi do - jak zapowiadają sami związkowcy - jednej z większych fali strajków w historii III Rzeczpospolitej. Ma się ona zacząć 11 września.

Na ulicach będzie źle, ale w związkach też słaboAle sytuacja samych związków też jest historyczna. Od początku lat 90., zarówno _ Solidarność _ i OPZZ, sukcesywnie się kurczą. Tuż po przełomie roku 89. suma członków obu organizacji wynosiła 7,5 miliona. Dziś oba związki mają ich 1,5 miliona. To pięć razy mniej. W ogóle wszystkich związkowców - łącznie z szacunkową liczbą ponad 300 niezrzeszonych w trzech największych centralach - jest około 2 milionów.

Członkostwo Polaków w związkach zawodowych w 2012 roku
Związek zawodowy Liczba członków (w tys.) Odsetek dorosłej populacji
NSZZ _ Solidarność _ 680 1,1 proc.
OPZZ 792,5* 1,6 proc.
FZZ 408,1 1,4 proc.
Pozostałe związki Około 311 0,4 proc.
Razem Około 2000 4,6 proc.

*Dane za 2011 rok
Źródło: Historia i teraźniejszość związków zawodowych w Polsce, Money.pl i dane CBOS

Najgorsza sytuacja jest w OPZZ. Tam z ponad pięciu milionów członków zostało dziś niecałe 800 tysięcy. Najwięcej ubyło w latach 1989-1994, bo ponad 2,5 miliona. Średnia liczba członków w organizacjach zakładowych zrzeszonych w OPZZ spadła z 223 do 87 osób.

Rozwój OPZZ
Rok Liczba członków (w tys.) Liczba organizacji (w tys.) Średnia liczba członków w organizacji
1984 3948 23,6 223
1989 5236 19,5 268
1994 2458 17,0 145
1999 1604 15,9 101
2004 882 10,1 87
2009 822 9,3 88
2011 793 9 87

Źródło: Historia i teraźniejszość związków zawodowych w Polsce

Podobną liczbą członków może pochwalić się NSZZ _ Solidarność _. W związku jest dziś680 tys. osób. To trzy razy mniej niż w 1991 roku. Średnia liczba zrzeszonych w jednej organizacji zakładowej utrzymuje się na podobnym poziomie, ale znacznie zmalała sama liczba zakładów, w których _ Solidarność _ ma swoich ludzi.

Rozwój NSZZ _ Solidarność _
Rok Liczba członków (w tys.) Liczba organizacji (w tys.) Średnia liczba zrzeszonych w organizacji
1991 2246 - -
1996 1233 13,7 84
2001 910 11,6 79
2006 690 8,1 85
2011 667 8 83
2012 680 - -

Źródło: Historia i teraźniejszość związków zawodowych w Polsce i dane NSZZ _ Solidarność _

Najstabilniej sytuacja wygląda w Forum Związków Zawodowych. To trzecia pod względem liczby członków centrala związkowa i ostatnia, która załapała się do Komisji Trójstronnej. Liczba osób w niej zrzeszonych jest dość stała, bo historia organizacji jest krótka. Związek powstawał na początku pierwszego dziesięciolecia XXI wieku.

Rozwój FZZ
Rok Liczba członków (w tys.) Liczba organizacji zakładowych
2002 371 3
2006 402 24
2010 407 43
2012 408 47

Źródło: Historia i teraźniejszość związków zawodowych w Polsce

Fatalne informacje przynoszą także badania CBOS. Według opracowania z kwietnia tego roku, tylko pięć procent Polaków należy do związku zawodowego - czyli co dziesiąty pracownik najemny. Dlaczego jeszcze nigdy w historii odsetek Polaków deklarujących przynależność do tego typu organizacji nie był tak niski?

Związki słabe, a prawo nie najlepszePrzyczyną słabnącej pozycji związków zawodowych jest niezadowolenie obywateli z ich działalności. Według CBOS, co trzeci zatrudniony Polak deklaruje, że w jego zakładzie pracy działa jakiś związek, ale większość z tej grupy nie dostrzega pozytywnego wpływu jego obecności na sytuację pracowników. Tylko co szósty badany widzi efekt pracy związkowców.

Dwie trzecie Polaków uważa, że związki zawodowe to organizacje o niskiej skuteczności, jeśli chodzi o obronę praw pracowniczych. Przeciwnego zdania jest tylko jedna czwarta badanych. Większość respondentów CBOS uznaje też, że związki zawodowe mają zbyt mały wpływ na decyzje polityczne.

Procent populacji deklarujący członkostwo w związkach zawodowych
1991 1995 2000 2005 2010 2012 2013
19 11 9 9 7 6 5

Źródło: CBOS

A co twierdzą specjaliści? Doktor Jan Czarzasty ze Szkoły Głównej Handlowej, współautor opracowania _ Historia i teraźniejszość związków zawodowych w Polsce _ dostrzega trzy podstawowe problemy polskich organizacji tego typu.

_ - Pierwszy z nich to średnia wieku pośród członków - mówi dr Czarzasty. - Przeciętny związkowiec zbliża się do pięćdziesiątki. Związki nie potrafią przełamać bariery pokoleniowej. Nie umieją przekonać ludzi młodych, by się zapisywali. Nakłady na pozyskiwanie nowych członkóww są w centralach niewielkie, nawet w "Solidarności", która ma na tym polu największe dokonania, a ich efekt współmierny _ - czyli słaby.

Drugi problem to duża dysproporcja obecności związków zawodowych w sektorze prywatnym i publicznym. W tym drugim do związków należy nieporównywalnie więcej osób. Organizacje nie wchodzą do firm, które w swojej przeszłości nie mają żadnych epizodów ze Skarbem Państwa, które nie były prywatyzowane - które po prostu powstały po roku 89. jako inicjatywa zupełnie prywatna.

No i w końcu po trzecie, uwarunkowania prawne. To jedna z największych bolączek polskiej związkowości. W ustawie o związkach zawodowych zapisane jest, że by mogły one się zawiązać, to w zakładzie pracy musi się zebrać minimum 10 osób. Struktura przedsiębiorczości w Polsce wygląda jednak tak, że w mikrofirmach, gdzie pracuje mniej niż 10 osób, znajduje się 40 procent pracujących, zaś firmy te stanowią 96 procent wszystkich polskich przedsiębiorstw.

- _ Oczywiście, ustawa pozostawia możliwość tworzenia organizacji międzyzakładowych, ale w praktyce trudne jest zorganizowanie takiego związku, bo trzeba godzić interesy pracowników z różnych zakładów. No i trzeba się między nimi porozumieć _ - mówi dr Czarzasty.

Poza tym w Polsce do związków zawodowych mogą należeć tylko _ pracownicy _, gdy Konwencja numer 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy mówi, że do związków zawodowych mogą należeć _ pracujący _. Gdyby przyjąć w polskim sprawę taką wykładnię - o co walczą związkowcy - to zrzeszać mogliby się także ci, którzy pracują na umowach cywilno-prawnych.

Na razie nie mogą i sytuacja związków się pogarsza. Jeśli chodzi o procent zatrudnionych, którzy są zrzeszeni w związkach zawodowych, to jesteśmy w ogonie Europy. Gorzej jest tylko w Estonii, Litwie i Francji.

Procent zatrudnionych zrzeszonych w związkach
Finlandia 74%
Szwecja 70%
Dania 67%
Cypr 55%
Norwegia 52%
Malta 51%
Belgia 50%
Luksemburg 41%
Włochy 35%
Rumunia 33%
Irlandia 31%
Austria 28%
Słowenia 27%
Wielka Brytania 26%
Grecja 25%
Bułgaria 20%
Holandia 20%
Portugalia 19%
Hiszpania 19%
Niemcy 18%
Czechy 17%
Słowacja 17%
Łotwa 13%
Węgry 12%
Polska 12%
Estonia 10%
Litwa 10%
Francja 8%
Średnia unijna 23%

Źródło: worker-participation.eu

Dr Czarzasty mówi, że uzwiązkowienie spada we wszystkich krajach Europy. Wyjątkami są kraje skandynawskie - gdzie związki zarządzają funduszami, w których ludzie ubezpieczają się od utraty pracy - i w Wielkiej Brytanii. Tam z kolei prowadzą prężną działalność szkoleniową, pomagając ludziom odnaleźć się na rynku pracy.

Naszym związkom przeszkadza propagandaMalejącą siłę związków dostrzegają także ich przedstawiciele. Kazimierz Kimso, szef dolnośląskich struktur Solidarności, spadek liczby członków w latach 90. tłumaczy zmianami restrukturazycyjnymi. Wiele zakładów upadło, a w wiele pozbyło się znacznej części załogi. Natomiast dzisiejszy odpływ ludzi ze związków, to już sprawa złożona.

Co do przyciągania w swoje szeregi młodych ludzi, to zdaniem przewodniczącego Kimso, znacznie szanse związków w tej kwestii zmniejszyli rządzący. Doprowadzili do tego, że 2,5 miliona takich ludzi wyjechało do pracy za granicę. Ale są też inne powody.

- _ Na pewno jedną ze składowych tego problemu są szerokie uprawnienia, jakie rząd dał zakładom pracy. Na przykład umowy na czas określony całkiem blokują ludzi przed zapisywaniem się do "Solidarności". Oni boją się, że gdy przyjdzie koniec ich umowy, to pracodawca rozstanie się z nimi, by zatrudnić kogoś, kto do związków nie należy _- mówi szef dolnośląskiej Solidarności.

Dodatkowo dostrzega też nieprzychylną propagandę prowadzoną nie tylko przez środowiska polityczne, ale też i naukowe. Według niego, w telewizji, na uczelni, wpaja się ludziom, że związki są złe, że tylko szkodzą i awanturują się.

- _ A przecież związki zawodowe to najlepszy z wymyślonych do tej pory mechanizmów służących pogodzeniu interesów pracodawców i pracowników _- wyjaśnia Kimso. - _ Boję się, że nastroje społeczne są już tak napięte, że lada moment wybuchną w niekontrolowany, niezależny od związków sposób. A chyba lepiej byłoby, żeby rząd respektował nasze postulaty i żebyśmy dochodzili do kompromisów. _

Kompromisowość związków zawodowych nieco inaczej postrzega ekonomista prof. Stanisław Gomułka. Opowiada, że kiedy był wiceministrem finansów, to uczestniczył w spotkaniach Komisji Trójstronnej.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/71/m116807.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/pawel;kukiz;popiera;protestujacych;zwiazkowcow;solidarnosci,133,0,1313669.html) Lider "oburzonych" znów krytykuje rząd - _ Pamiętam, że związkowcy raczej stawiali ultimatum, że domagali się, by respektować ich żądania. Nie wydaje mi się, żeby coś do tego czasu się zmieniło - _mówi prof. Gomułka.

Ekonomista nie twierdzi, że związki są złe. Dostrzega ich znaczącą rolę w historii wielu sporów na tle pracowniczo-gospodarczym, ale wie też, że potrafią pełnić rolę wielkiego hamulcowego. Wystarczy spojrzeć na sprawę przywilejów górniczych. Związki od lat walczą o ich zachowanie, nie zważywszy na koszty, jakie ponosi całe społeczeństwo.

- _ Takimi działaniami, tym upartym spojrzeniem na sprawę, swoją butnością, czasem awanturnictwem, zmniejszają poparcie społeczne dla ich funkcjonowania _ - mówi Gomułka. - _ Same więc w dużej mierze odpowiadają za to, że ubywa ich członków. _

Szansę na odnowę związków zawodowych w życiu publicznym widzi natomiast dr Czarzasty. Według niego, polskie centrale powinny dostrzec to, że są organizacjami społecznymi i na ten aspekt należałoby postawić akcent. Tak jak w XIX wieku były one miejscami, które służyły budowaniu więzi społecznych, organizowaniu życia publicznego, tak i dziś powinny zająć się takim aspektem swojej działalności.

- _ Tym bardziej, że czas sprzyja. Może to dość radykalna opinia, ale wydaje mi się, że rzeczywistość pracownicza zaczyna przypominać tę z XIX wieku _ - mówi dr Czarzasty_ . - Stosunki pracy są bardzo poważnie zindywidualizowane, ich wymiar zbiorowy jest coraz słabszy. Coraz popularniejsze są umowy cywilno-prawne, coraz powszechniejsza konieczność samozatrudnienia. A właśnie związki zawodowe mogą nas chronić przed ryzykiem i zagrożeniami na rynku pracy, nie ma na razie innej instytucji, która mogłaby związki w tym zakresie zastąpić _.

Czytaj więcej w Money.pl

emerytury
giełda
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)