Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Szygulski
|

Tusk jak pastuszek. Krzyczy: wilki, wilki!

0
Podziel się:

Ryszard Bugaj krytykuje premiera za brak umiaru w polityce gospodarczej.

Tusk jak pastuszek. Krzyczy: wilki, wilki!

Money.pl: Premier Donald Tusk podczas pobytu w Emiratach Arabskich powiedział, że w 2016 roku Polska może odnotować nadwyżkę budżetową. Podziela Pan optymizm szefa rządu?

Prof. Ryszard Bugaj, ekonomista: Nie wiem, czy określenie optymizm w ogóle tu pasuje. Nadwyżka budżetowa może mieć przecież konsekwencje, które w dłuższym okresie będą niekorzystne. Ograniczenie wydatków budżetowych może wyhamować przecież popyt a następnie wzrost PKB. Zwłaszcza po Euro 2012 oraz po wejściu w życie nowej perspektywy budżetowej Unii Europejskiej, kiedy spadnie natężenie inwestycji infrastrukturalnych. Jeśli gospodarka zacznie zwalniać, to trudno będzie się z tego cieszyć, nawet jeśli chwilowo odnotujemy mniejszy deficyt lub jego brak. Po prostu zmaleją wydatki inwestycyjne.

Skoro jednak premier wspomina o nadwyżce, to może ma plan? Przecież w takiej sytuacji łatwiej jest chyba redukować dług publiczny?

Przykro mi to powiedzieć, także z powodu dawnej stosunkowo bliskiej znajomości z Donaldem Tuskiem, ale daje on częste przykłady tego, że nie bardzo rozumie, co naprawdę się dzieje. Najbardziej było to widoczne, gdy znienacka ogłosił termin przystąpienia do strefy euro. Skończyło się to zamieszaniem i zupełną kompromitacją.

Poza tym, nie jestem wcale przekonany, że nadwyżka budżetowa jest nam do czegoś potrzebna. Wystarczy, że nieco obniżymy deficyt bieżący. Wtedy, przy rozsądnym wzroście gospodarczym i tak będziemy zdolni do stopniowego redukowania długu publicznego. Przy tym nie będziemy jednak ryzykować załamaniem się wzrostu PKB, tylko po to, by na chwilę symbolicznie zrównoważyć budżet.

Może jest tak, że premier rzuca taką deklarację, by chwilowo polepszyć wizerunek Polski w oczach światowych inwestorów? Trudno chyba krytykować taki cel?

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/117/m180853.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/dlug;publiczny;mocno;w;dol;prof;orlowski;nie;kryje;watpliwosci,3,0,1072643.html) *Doradca premiera recenzuje Rostowskiego * Prof. Orłowski: _ To, co mówi Rostowski wcale nie oznacza, że problemy minęły _. Donald Tusk może i jest w stanie w jakimś ograniczonym stopniu oddziaływać na ich nastroje i nie będę go za to zupełnie potępiać. W polityce gospodarczej najważniejsze jest jednak, żeby najwyżsi decydenci wyrażali poglądy i opinie, które są trafne i adekwatne. Premier stara się za to nie wychylać poza pewną poprawność. Skoro wypada dziś mówić, że będzie nadwyżka w budżecie, to on to robi. Czy ona faktycznie będzie - nie wiadomo. Czy dobrze, że będzie - tym bardziej nie wiadomo.

Ten sam problem dotyczy Pana zdaniem ministra finansów Jacka Rostowskiego?

Bodajże Jerzy Osiatyński powiedział bardzo trafnie, że ten rząd opowiada różne głupstwa, ale potem podejmuje dość rozsądne decyzje. I rzeczywiście, w toku tego kryzysu Rostowski wielokrotnie wypowiadał głupstwa. Jak choćby twierdząc, że nie pójdziemy tą drogą, co inne kraje Europy i nie będziemy powiększać deficytu. Potem okazało się, że między 2007 a 2009 rokiem wzrósł on 3,5-krotnie. Inna sprawa, że deklaracje Rostowskiego mieściły się w scenariuszu gry politycznej. To była próba ośmieszenia PiS, który właśnie jako pierwszy podniósł postulat wychodzenia z kryzysu przez powiększenie deficytu.

W tym szaleństwie może jednak jest metoda? Może właśnie należy mówić to, co w danej chwili chcą usłyszeć rynki, ale faktycznie wybierać najbardziej w danej chwili optymalne rozwiązania?

Z jednym zastrzeżeniem, które odnosi się szczególnie do tego, co robi Donald Tusk. Jest taka opowieść o pastuszku, który najpierw na próbę kilkakrotnie krzyczał: _ wilki, wilki! _ Wszyscy się zbiegali a wilków nie było. W końcu, gdy naprawdę przyszły drapieżniki, to nikt nie odpowiedział na wołanie i nie przyszedł, by bronić stada. Ta metoda powinna więc być stosowana, delikatnie mówiąc, co najmniej z umiarem.

Teraz minister Rostowski twierdzi, że deficyt i nasze zadłużenie będą stopniowo spadać. Znowu będzie na odwrót, czy może jednak ten scenariusz jest realny?

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/216/m213208.jpg ) ] (http://msp.money.pl/wiadomosci/podatki/artykul/zmiany;w;vat;ceny;w;gore;nawet;o;14;procent,42,0,1071402.html) Ceny w górę nawet o 14 procent. Nowy plan * *Money.pl policzył, ile będą nas kosztować zmiany w przepisach podatkowych, które chce wprowadzić Ministerstwo Finansów. Jeśli zmniejszenie długu będzie skutkiem wysokiego wzrostu gospodarczego, to będzie znakomicie. Bardzo chciałbym, żeby tak było i nie jest to niemożliwe. Musimy jednak pamiętać, że obecnie mamy też poważne powody do niepokoju. Prawdopodobieństwo, że nie pojawi się druga fala stagnacji gospodarczej czy wręcz recesji jest teraz bardzo małe.

Co więcej, w tej chwili nie mamy już takiego buforu, który mieliśmy w 2008 i 2009 roku, a związanego choćby z kursem złotego. Jeśli złoty gwałtownie osłabnie, to nie dość, że spadnie zdolność Polaków do spłaty kredytów dewizowych, to jeszcze powiększy się automatycznie dług publiczny. Jest on przecież częściowo denominowany w walutach obcych. Tymczasem nie mamy już miejsca na dalsze powiększanie długu, bo znajdujemy się blisko jego konstytucyjnych granic. Z tego punktu widzenia zagrożenie jest większe, niż kilka lat temu.

Co w takim razie powinien robić polski rząd?

Przede wszystkim musi być elastyczny, a nie kierować się przyjętymi z góry ideami gospodarczymi. Przykładowo, Ministerstwo Finansów przygotowało opracowanie, które pokazuje, że dochody i wydatki polskiego sektora finansów publicznych są znacznie niższe nie tylko od obecnych europejskich standardów, ale także od wydatków i dochodów państw zachodnich w czasie, gdy były one na tym samym poziomie rozwoju gospodarczego, co dziś Polska. Można więc powiedzieć, że już jesteśmy w modelu tzw małego państwa. Tymczasem intencją ministra finansów i jak rozumiem całego rządu jest dalsze pójście w tym kierunku, pogłębienie tej sytuacji. Rząd chce wycofywać jego wpływy z wielu dziedzin życia gospodarczego. Wynika to z liberalnych przekonań rządzących polityków, chociaż nie idzie aż tak daleko, jak chciałby tego Leszek Balcerowicz.

Uważam, że to zły wybór. Polska powinna zachowywać się podobnie, jak pozostałe kraje Europy, gdy były na jej etapie rozwoju. Tym bardziej, że potem przez całe lata całkiem szybko się rozwijały i rząd powinien wziąć to pod uwagę, a nie kierować się tylko tym co wypada, czy też tym, co zostało kiedyś przyjęte jako sztywne założenie polityki gospodarczej. To jednak tylko moje zdaniem, a słuszność gospodarczych poglądów zweryfikuje jak zwykle czas.

Czytaj więcej w Money.pl
Powraca zielona wyspa. Rostowski ujawnia plany rządu Minister zapowiada ostre cięcie długu publicznego. Zdradza, jak chce walczyć z rosnącymi cenami i czy szybko przyjmiemy euro.
BNP Paribas: Polska ma podwójny kłopot Według banku u podłoża trudności tkwi nadmiar popytu w polskiej gospodarce.
Ostro atakują Węgrów za ich nowe pomysły Bank of America Merrill Lynch: pomysły zmniejszenia ciężaru zadłużenia prywatnego sektora w walutach obcych, są _ wysoce negatywne _.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)